Psy

~~**Mattu**~~
Imię: Imię posiadające wiele znaczeń, chcesz poznać? Proszę...; Destroyed a Mattu the Broken
Wrold in Sky. Co to może oznaczać? Dla Mattu łączy się to w jedną całość;
- Destroyed a Mattu - nazywam tak zepsutą wolę, którą może mieć każdy z nas...
- the Broken World in Sky - Złamany świat w niebie - obecny stan życia, mojego życia.
Pseudonim: Mattu (czyt. Matju) - mówiła tak na mnie siostra, teraz, to ja się tak przedstawiam, nie mam zwyczaju mówić swojego prawdziwego imienia. Bracia mówili na mnie Cookie, mama Prince, a ojciec? Ojciec w ogóle do mnie nie mówił.
Płeć: Z tego co wiem wyglądam na samca i mogę cię zapewnić że nim jestem, jednak jako szczeniak wyglądałem jak mała księżniczka.
Wiek: Trochę czasu minęło, odkąd liczył swój wiek. Obecnie ma około trzech lat, może trochę więcej...
Charakter: Ambicja mi nie pozwala żeby pozostawiać coś pustego, głowa pełna pomysłów, praktycznie zawsze, no niestety obraz już nie tak zawsze kolorowy, często mam brudne myśli, chciałbyś wiedzieć co czuję? To zaczniemy od początku... Brakuje rozmów, nie wątpię w swój rozum, wiem i czuję to że jestem rozsądny, ale wolałbym go używać częściej niż serca, nie wierzę w klęskę mam pieprzony temperament, przez to może częściej ranię innych, stanowczy i narwany - może taki właśnie jestem, właściwie tak mi się wydaję, zawsze czułem nienawiść do tych co mnie krzywdzą, całe życie muszę uczyć się empatii, bo niestety, ale ci którzy są więcej razy ranieni, ci potrzebują stanowczo więcej czasu, jest mi ciężko, bo nie umiem po prostu mówić tego co mnie martwi, nie potrafię, dlatego zanim do tego dojdziesz to trochę się namęczysz, było ci ciężko kiedy bliski musiał odejść? Pod tym względem jestem bardzo wrażliwy, strata kogoś bliskiego jest dla mnie wielkim bólem i ciężarem, nawiedzają mnie co dzień. Jeśli chcesz wiedzieć co czuję, musisz zrozumieć, rozmowa ze mną nie jest łatwa, między sercem a rozumem, wojna i kłótnie, bo nie potrafię już wybaczać i zaufać tym co raz zranili, na pysku widać wypisane skazanie, skazanie na przymusowe życie. Nigdy nikogo nie skreślam za błędy, bo sam ich dużo popełniłem, niektórzy chowają sumienie do kieszeni, moje wciąż pracuje, może żaden ze mnie bohater, ale na co dzień staram się nim być, a może po prostu udaje? Często zamykam się w sobie i gubię w tym okręgu świata. Prawda która płynie z moich ust jest na wagę złota, dlaczego? Bo jeszcze nie zdarzyło mi się kłamać, nie chcę rozliczać nikogo z cudzych poczynań, dlatego cudze życie mnie nie interesuje, mimo to jeśli ktoś zwróci się o pomoc to nie odmówię. Ci, co znają mnie to wiedzą, że ciężko przekonać do czegoś z czym igra nadzieja, jest ona dla mnie jak zapałka, już jej nie odpalę drugi raz. Podobnie jest z wiarą, tyle że wiara utrzymuje się u mnie przez dłuższy czas, mogę ją odpalić ile razy zechcę. Doświadczenia nauczyły mnie że mam słuchać tylko siebie, dlatego rzadko liczę się z czyimś zdaniem, prawdą jest że jestem mściwy i często dokuczam wrogom, lub po prostu mówię co myślę "mówisz do mnie, to mów o mnie" - prosta zasada którą stosuję. Nigdy się nie poddaję i walczę do końca, warunek jest taki że muszę nabrać siły na tę walkę... Walkę między sobą... Mogę być zwątpieniem twoich myśli, mój charakter jest mylny, nie lubię milczeć, ale często to robię. Czasem zakrywam świat swoim zachowaniem, nie jestem tym który może sprawić wszystko, ale jestem tym który może sprawić by coś wyszło, który może coś zmienić. Przeszkadzają charaktery - zazdrość - w moim wykonaniu wykonuje dużo krzywdy. Umiem opanować złość, tak samo jak i agresję. 
Mówię zawsze że nie poddam się na starcie, kiedy jestem bliski upadku rozumiem że tworzę świat tylko dla siebie, myśli o problemach zabijam marzeniami i wiem że mogę zniszczyć wszystko co jest przede mną - bo najważniejsze to posiadanie świadomości tego co możemy zrobić sobie i innym. Jeśli masz odwagę żeby przeciwstawić się światu, to gratuluję, droga wolna, patrzę na nóż który wbijali mi w plecy i wiem że żaden z nich nie przyznałby się teraz, że to zrobił. Strasznie ciężko mi uwierzyć w czyjeś słowa, tym bardziej te trudne, albo te ledwo wypowiedziane. Wobec przegranej zawsze jestem twardy. 
Motto: "Powiedz ile można walczyć, bo walczymy już za długo, chwila ciszy może zniszczyć to co jest przed nami, jak morskie fale rozbijamy się o żale, coraz dalej od celu, bo wygranych tak nie wielu, nie przerwać drogi do zwycięstwa, nie powiem przebacz dopóty całkiem nie przebaczę w sercu, tylko nie poddaj się na starcie, zabija cisza nas..."
Rodzina: Moja rodzina była duża, jednak nigdy nie miałem z nią dobrych kontaktów, pamiętam, jak siadałem na dachu i spędzałem tam całą noc zastanawiając się czy mnie nie podmieniono, wtedy pochodziła moja siostra i wychwytywała wszystkie zwątpienia, tak naprawdę wiedziałem że to ona była tą jedyną z nielicznych której mogłem ufać, na którą mogłem liczyć.
Saratta ki Chai - mama... Wydawała się taka mądra, opanowana a po nocach płakała.
Latto - ojciec brutal... Miał kilka dziewczyn, ale tylko jedna miała z nim szczeniaki - Saratta, znęcał się nad swoim synem - cicho przyznam że byłem to ja.
Creazy Hearty - siostra... Siostra anioł, jedna z nielicznych która wiecznie mi towarzyszyła zabił ją ojciec - Latto. 
Bri, Fri, Ju, Diuk, Elk i Mik - Bracia, zawsze byli zgraną paczką, lecz z tej paczki wykluczono mnie, z powodu iż uważali mnie za najsłabszego.
Aparycja: Sierść krótka, podszerstek bardzo miękki, czasem gdy się uśmiecha widać u niego małe dołeczki.
  • Rasa: Trochę wyglądam jak husky, czyż nie? Stwierdzam iż jestem psem w typie tej rasy. 
  • Umaszczenie: Czarne podpalane? Coś w ten deseń, niby to, niby tamto, prędzej czarne ze znaczeniami.
  • Budowa: Bardzo mocne i długie łapy umożliwiające szybki bieg jak i wspaniałą wytrzymałość, duże poduszki pomagają w poruszaniu się po śniegu, bądź w trudniejszych terenach. Uszy są bardzo mocnej chrząstki, szpiczaste jak radary zgrywające się z mocną głową. Kufa jest nieco krótsza od kufy border collie, ale za to mocniejsza od pyska owczarka niemieckiego, bądź pitbulla. Destroyed wygląda na wychudzonego psa, wszystko przez jego szczupłą sylwetkę zgrywającą się z długimi i chudymi łapami, przez to chodzi nieco koślawo, ale niezwykle cicho, ogon jest tak długi, że podczas chodzenia ciągnie go nieco po ziemi. 
  • Oczy: Są jasne, przypominające świecący, żółty księżyc, bądź odległą gwiazdą bijącą na kilometry.
  • Znaki szczególne: Może być to czerwona obroża, bardzo lekko wycięty kawałek ucha, bądź lekkie kulenie na jedną łapę.

Historia: Każdy z nas pisze swoją własną historię... Jedni z nas pochowali bliskich, drudzy z nimi żyją, ja jestem psem urodzonym w pseudo hodowli, tam gdzie psy rwały się do ucieczki, urodziłem się jako ostatni z miotu, mama patrzyła na mnie jak na ósmy cud świata, ojciec patrzył z pod byka, z pod nienawiści, tak już zostało... Jako szczeniak odczuwałem odmienność i odrzucenie, jedyną która się ze mną trzymała była moja siostra, codziennie chodziłem sam na dach gospodarstwa i patrzyłem w gwiazdy, ojciec wciąż mi powtarzał jaki to jestem nieudany, jak to by mnie oddał i jak to bym mógł brać przykład z braci. Kiedy Ja i moi bracia mieliśmy pięć miesięcy mama nas opuściła, coraz więcej czasu spędzałem na dachu stodoły, czułem jak pęka życie, byłem sam i było mi zimno, zimno w lato, bo nie było przy mnie niej, tej która często płakała. Pamiętam jak teraz co do mnie mówiła, każde jej słowo, ah... Jak ta przeszłość rani. Siostra przychodziła i rozbawiała mnie, razem patrzyliśmy na gwiazdy, zapominaliśmy o złych rzeczach. Gdy byliśmy dorośli hodowla podupadła, ojciec próbował zgwałcić Creazy, wtedy wyskoczyłem do niego z zębami, ten odepchnął mnie ostro warcząc, gdy się obudziłem zobaczyłem że moja siostrzyczka jest cała w krwi, podniosłem się chwytając za głowę, gdy nagle poczułem zimny sprzęt na mojej szyi, odwróciłem się i ujrzałem hycla, wprowadził mnie do auta, następnego dnia oglądałem świat tylko zza krat, ludzie przychodzący do schroniska nie zwracali na mnie uwagi, wiedziałem że moim końcem będzie tu umrzeć, nie mogłem się pogodzić z tym że Creazy odeszła, każdy wdech zabierał mi tętno i wywoływał łzy, często robiliśmy razem szalone rzeczy, uciekaliśmy, ganialiśmy... Rok później wydostałem się z klatki, nie, nikt mnie nie adoptował, sam wyszedłem i uciekłem. Znalazła mnie pewna panna o imieniu Joel, dbała o mnie, ale... Była bardzo chora, kiedy mnie znalazła zostały jej ostatnie pięć miesięcy życia, dowiedziałem się o tym dopiero dzień po przyjeździe do domu. Joel dawała mi prawdziwą miłość, taką której było mi brak, wiedziałem że będę musiał Ją niedługo pożegnać i odejść z domu, dzień za dniem mijał na wspólnym spędzaniu czasu, aż w końcu odeszła i Ona i Ja. Wędrując od miasta do miasta dotarłem tu.
Dodatkowe Informacje:
~ Często je różne mieszanki.
~ W głębi duszy to artysta, uwielbia malować i tworzyć.
~ Chodzi bardzo cicho, tak że go praktycznie nie słychać.
~ Potrafi zrobić kilkanaście baniek ze śliny. 
~ Śpi często pod gołym niebem. 
~ W jaskini ma dziecięcy kocyk swojej pani (Joel).
Informacje o miłości: Kto patrzy na miłość? No kto?! 
Szczeniaki: Jak mam być szczery, to uwielbiam szczeniaki, jednak jedną z moich wad jest to że nie umiem się nimi zająć, po prostu jest to dla mnie zbyt duży kosmos, lecz gdy patrzę na te małe kulki to w głębi duszy czuje że kiedyś może będę dobrym ojcem, ale teraz ? Na pewno nie..
Miejsce zamieszkania: Koło Jeziora Kryształu, a Łąką Wrzosu znajduje się duże, stare drzewo, z tyłu tego drzewa znajduje się mało otwór prowadzący do dużego, drzewnego pomieszczenia, w tym pomieszczeniu znajduje się dom Mattu, w ciepłe noce sypia na hamaku, który znajduje się wśród gałęzi tego olbrzymiego, starego drzewa.
Stanowisko: Samiec Alfa II
Login: ♥BordiBordi♥ - howrse.pl DoGGi_123 - doggi-game.pl

~~**Flagtro**~~
Imię: Zwą go Flagtro
Pseudonim: Cóż, nie przepada za nimi, ale przestał się tym przejmować, więc jeżeli chcesz to coś wymyśl.
Płeć: Oczywiście, że pies.
Wiek: Ma już za sobą 4 zimy.
Charakter: Pomimo swojej rasy jak i wyglądu jest on spokojnym i opanowanym psem. Bardzo trudno go wyprowadzić z równowagi, niestety każdy ma granice cierpliwości. Dla przyjaciół i bliskich mu osób jest bardzo czuły i zawsze staje po ich stronie, nie pozwoli by stało się im coś złego. Dla partnerki i przyjaciół wykazuje niespotykaną wierność jak i lojalność. Nie lubi sprzeczek i raczej ich unika, ale czasami musi interweniować, a lepiej z nim nie wpaść w kłótnie, naprawdę potrafi walczyć. Jako pies tej rasy, zawsze jest czujny i pewny siebie. Nie ma momentów by się wahał. Jest bardzo inteligentny, dzięki czemu zawsze podejmuje słuszne i racjonalne decyzje. Zawsze postawi się w obronie słabszego.
Mimo wszystkiego jest czasami ciut podejrzliwy, ale naprawdę warto go poznać.
Motto: ''Odważny to nie ten, który się nie boi, ale ten który mimo strachu podejmie wyzwanie''
Rodzina: Matki nie pamięta, wychował go ojciec, który trafił do schroniska gdzie go uśpili.
Aparycja: Jest psem więcej niż średniej wielkości, mocny, ani ciężki ani lekkiej budowy, o niezbyt długich nogach. Posiada proporcjonalną, zwartą i mocną sylwetkę, która wskazuje na dużą siłę, zręczność i wytrzymałość.

  • Rasa: Rottweiler
  • Umaszczenie: Czarne z wyraźnie odgraniczonymi ciemnorudobrązowymi znaczeniami (podpalanie) na policzkach, kufie, spodzie szyi, klatce piersiowej, nogach jak i również nad oczami i poniżej nasady ogona. 
  • Budowa: Posiada mocną, zwartą budowę. 
  • Oczy: W kształcie migdałów, średniej wielkości, jasnobrązowe, powieki dobrze przylegające.

Dodatkowe Informacje: Lubi nocne spacery jak i oglądać zachody słońca
Informacje o miłości: Eh...pożyjemy zobaczymy.
Szczeniaki: Nie miał, choć wątpi by nadawał by się na ojca.
Miejsce zamieszkania: Miasto ludzi
Stanowisko: Strażnik nocny
Głos: Please Don't Go [Joel Adams]
Login: Natka2222


~~**Azazel**~~
Imię: 'Am I being a fool?'Azazel 
Pseudonim: 'And now the people are talking' Aeden/Eleven/Jared
Płeć: 'What do I see in you?' Samiec.
Wiek: 'Maybe I'm addicted to all the things you do' 4 lata.
Charakter: 'Cold-hearted, shame you'll remain just afraid in the dark'
W życiu każdej osoby jest tak, że coś się zmienia, lecz ani my ani życie nie możemy tego uniknąć. Pokazuje to, że życie pisze różne scenariusze. Oto właśnie on - Azazel, pogodzony z losem buntownik. Nigdy nawet by nie rzekł, że miał źle w życiu. Wręcz przeciwnie - śmierć bliskich, wieczne kłótnie, zdrady, oraz nawet najgorsze tragedie są dla niego zupełnie naturalne. Nigdy nie żałuje popełnionych czynów, wypowiedzianych słów, nawet jeśli zraniły one kogoś ważnego dla niego. Nie ważne co się stanie, i tak powie ,,Wszystko trzeba przeżyć". Nie zaprzecza, że to już jest dla niego nudne, iż co dzień robi to samo. Podnosi głowę, szczerzy się jak debil i idzie dalej. Dla niego niema nic do stracenia, więc zawsze mówi to co myśli, nie tłumi w sobie uczuć i nie wstydzi się wyznawać swojej miłości. Azazel nie posiada wstydu. Dla niego życie to krótka przygoda, więc po co się zamartwiać? Nie, nie posiada tak zwanej depresji czy niskiej samooceny. Takimi osobami, jak samobójcami gardzi. Uważa że nie docenili największego cudu jakiego mogli doświadczyć. Oczywiście też, nie wywyższa się ani nie rządzi. Dla niego każdy ma prawo do swojego głosu. Mimo, że boli go krytyka, zawsze to szczelnie ukrywa i udaje twardego. Jest stanowczym, realistycznym psem. Nie lubi gdy ktoś widzi od wszystkiego dobre, czy też same złe strony i jest niezdecydowany. Lub, przynajmniej odpowiada niezdecydowanie. A tak serio zawsze będzie miał gdzieś swoje zdanie. Nie ważne, co inni o mnie myślą, ważne co ja o sobie myślę. - szepcze pod nosem i odchodzi z dumą. Zawsze wkłada to, w co robi jak najwięcej. Nigdy się nie pokaże w jakiejś radości, chaosie - to porządny i ustatkowany pies. Przynajmniej od jakiegoś czasu. On nie będzie cię uczył jak żyć, bo życie jest ciężkie - a doświadczenie jest piękne. Dla niego życie to syf, ale z tego brudu pragnie wyciągnąć każdemu szczęście. Niestety - jak on to mówi - nie wierzą w siebie, ani nie i to odrzucają. Pomoc od życia. Które, mimo wszystko jest skur... Im więcej ma możliwości, tym więcej przychodzi mu wrogów i stresu. Zawsze daje na luz i odpuszcza złość, oraz agresję. To nie kolejny hipokryta i kłamca, który sztucznie się uśmiecha. W ogóle tego nie robi, nie widzi w tym sensu - jak już, to znaczy, że tego nie zauważył a jego bodźce po prostu zareagowały, odmawiając posłuszeństwa świadomości. Myślisz, że to kolejny zamknięty w sobie i smętny odludek? Jesteś w wielkim błędzie, kolego. Co prawda, ani dynamiczny, ani szczęśliwy. Można powiedzieć że ma własną osobliwość i tego się trzyma. Wydaje się być cholernie poważny, i taki ma nawet wygląd. Jednak, gdy pobędziesz z nim przynajmniej godzinę - pokaże ci swoją wybuchowość i wyluzowanie. Jego chillout'a można jedynie zazdrościć. Ale on? Nigdy nie będzie ci niczego zazdrościć. Musiałby się chyba cofnąć w rozwoju. Wie ile może zyskać i stracić. Nie będzie się nad tobą użalał, jeśli widzi że jesteś tym, który pomaga wszystkim jak psychiatra a sam nie umie sobie pomóc. Hmm... Wiele z was mówi, że nie ocenia po wyglądzie. Jesteście hipokrytami, kochani. Oczywiście sam tak nie ocenia, ale przecież - skoro brzydki lub jakiś obrzydliwy facet może okazać się dobry, to skąd nie wiecie, że ten piękny też nie ma niezwykłej osobowości? Jak dla każdego, dla niego też się liczy wygląd. Nie może powiedzieć że nie wie co to miłość, nie wierzy w nią. Jeśli jesteś kolejnym co pomiata takimi uczuciami lub udaje że ,,nie istnieje", oleje cię i nie odezwie drugi raz. Dosyć otwarty na nowych - śmiały, nie boi się podejść do osoby w opałach i jej pomóc. Mimo że jest leniwy, całkiem... Lubi pracować. Ma ogromny dystans do siebie, może nawet mówić na głos przed tłumem że jest tanim pustakiem co leci na puszczające się suki. Nie obrazi się za byle drobnostkę. Wieczny marzyciel, który stwarza wokół siebie własny świat odizolowany od wszelkich trosk. W swoim świecie jest wolny. Wyobraża sobie, własną przestrzeń. Może dlatego się nigdy niczym nie martwi? Zawsze oddaje się nastroją, robi co chce i jak myśli nawet jakby obserwowało go miliony osób. Z pewnością nie jest delikatny. Może patrzyć na czyjąś śmierć, a i tak nic go nie ruszy. Nie pociesza nikogo, po prostu nie potrafi i nie chce. Nie przedstawia się byle komu, wpierw trzeba zdobyć jego zaufanie, a to jest nie lada wyczyn. Gdy ktoś choćby próbuje to osiągnąć, Azazel bez trudu to wyczuwa i robi wszystko, by mu to uniemożliwić. Zazwyczaj udaje mu się to osiągnąć, zaś innej osobie nie. Chyba, że pojawi się ktoś wyjątkowo wspaniałomyślny, cierpliwy i uparty… to jest szansa, ale przeważnie taka osoba umie się wykazać i stracić jego zaufanie po przynajmniej kilku minutach, maksymalnie po kilku dniach. Jak można być takim obojętnym, chłodnym i twardym? Tego nikt nie wie. Sam jego wzrok to mówi, że lepiej mu nie zachodzić za skórę. Mściwy. I to okropnie. Wrogów całym sercem nienawidzi i pragnie jedynie ich śmierci. Co prawda, można powiedzieć, że Azazel nie ma przyjaciół, a kumpli. Bardzo czujny. Czasem jego bodźce przejmują kontrolę i robi to, czego sam nie zamierzał. Nie uda ci się śledzić go tak, by cię nie usłyszał lub nie zauważył. Nie narzeka na byle co, bo nie ma komu się żalić. Niby ma rodzinę i jest psem Alfa, ale zdaje się nikomu nie ufać. Odważny. Walczy do końca, do ostatniej kropli krwi - może być zarówno jego, jak i przeciwnika. Ambitny. Zawsze daje z siebie wszystko, ale nie dla każdego. Najpierw trzeba zdobyć jego zaufanie, a to, jak wiadomo, jest naprawdę trudne. Nie jest specjalnie pomysłowy, przynajmniej nie wtedy, gdy nic się nie dzieje. Gdy pojawi się niespodziewana sytuacja, umie z niej szybko wybrnąć w miarę bezpieczny sposób. Inteligentny i mądry. Wielu uważa, że Azazel'owi nie można ufać. Wbrew pozorom nie jest to prawda. Cudze tajemnice są u niego bezpiecznie, nie wygaduje ich, nawet, jeśli dowiedział się o nich od kogoś, kogo nie cierpi. Dyskrecja to jedna z jego naprawdę niewielu zalet.Gdy komuś uda się sprawić, że ten pies mu zaufa, może mieć szanse nawet na bycie jego przyjacielem. Ale! Azazel uważa, że przyjaciela ma się tylko jednego. Jednego, który zaakceptuje cię takiego, jakim jesteś... Bowiem nie ma żadnej przykrywki, pod którą znajduje się miły pies. Nieważne, jak bardzo by się postarał, zawsze pozostanie taki sam. Romantyczny? Oj, nie… Te piękne dni miłości w jego życiu już dawno się skończyły. Uważa, że nikt nie jest w stanie go zrozumieć, przez co nigdy nie spotkał kogoś, kto mógłby być dla niego prawdziwym oparciem. Tak samo z kochliwością - kiedyś mógł się zauroczyć w każdej, napotkanej pięknej suczce. Teraz wmawia sobie że każda jest brzydka, odwracając wzrok na ziemię. Wtedy może się wydawać zawstydzony. Co prawda, w jakiś sposób jest bojaźliwy. Nadal trochę ,,boi się" odrzucenia. W końcu zna dobre osoby, a te złe... Pamięta.
Motto: 'Death is only a chapter, so lets rip out the pages of yesterday. 
Death is only a horizon. And I'm ready for sun to set.' 
Rodzina: 'The people are saying that you have been playing my heart like a grand piano'
Raczej nasz bohater nie miał bliskich relacji z swoją rodziną. Jedyne, co ich łączyło, to więzy krwi. Jego matką była ... No właśnie kto? Była Kelpie, której imienia on niestety nie znał. Jedyne co jej pamięta to zielone oczy i chęć zabicia potomstwa. Cóż, nasz Azazel ją zamordował gdy się o tym dowiedział. Ojca nie znał, nikt mu o tym nie mówił. Jako jedyny z rodzeństwa zastanawiał się kim on jest i gdzie jest. Pewne jest tylko, że byłby lepszy od matki... Miał rodzeństwo; Judasa, Edena, Eve, Samsona i Magdalene. Posiadał kuzynów; Isaac'a, Lilith i Cain'a którego polubił najbardziej ze względu na jego charakter.
Aparycja: 'Blind and stupid for loving you'

  • Rasa: Owczarek Australijski Kelpie 
  • Umaszczenie: Czekoladowe 
  • Budowa: Azazel jest psem o chudej, nieco szpecącej sylwetce. Można wyczuć żebra i kręgi. Uszy duże, trójkątne, wysoko osadzone, szpiczaste, stojące. Pysk długi, wąski. Łapy smukłe, długie, mocne, wytrzymałe. Oczy w kształcie migdałów, o zimnym wyrazie zniechęcającym każdego kto chodźmy chciał zamienić z nim parę słów, z inteligentnym błyskiem w głębi. Ogon długi, lekko uniesiony ku górze, obficie owłosiony. Można powiedzieć, że jest trochę przerośnięty - mierzy 69 centymetrów w kłębie [bez skojarzeń zboczuchy] i waży 31 kilogramów. Prawdopodobnie ma coś z wilkiem. 
  • Oczy: Czarno krwiste 
  • Znaki szczególne: Ciało Azazel'a już dawno oszpeciło wiele, wspomnianych powyżej blizn i ran po psich kłach, które nie zdążyły się jeszcze dobrze zagoić. Dobre jednak w tym wszystkim jest to, że samiec nigdy nie przegrał żadnej walki, a zawdzięcza to głównie swej zwinności i szybkości, która zadziwia nawet najlepszych wojowników. Jednak najbardziej wyróżnia go pewna blizna, a raczej znak, który jest raczej typowy dla psów z jego gangu. Mała blizna na przedniej łapie w kształcie rzymskiej jedynki, która czyni naszą postać czymś jeszcze bardziej zagadkowym i tajemniczym.... 

Historia: 'So play on, play on, play on'
Któż to widział? Do niczego to niepodobne, by nie zapytać o imię, a przechodzić do historii. Cruz wiele widział, jeszcze więcej doświadczył, a wszystko to ukrywa głęboko w swoim sercu. Nie bez powodu ignoruje wszystkie pytania związane z przeszłością. Czy będziesz tak łaskawy uszanować jego wybór?
Dodatkowe Informacje: 'Cause you know that I can't do this on my own' Azazel sam w sobie jest wielką zagadką, którą trzeba poznać i odkryć.
Informacje o miłości: 'The people are talking, the people are saying that you have been playing my heart like a grand piano' Raczej ma małą zdolność do takich uczuć, biseksualny.
Szczeniaki: 'The loneliness is haunting me' Brak
Miejsce zamieszkania: 'And bring me home again?' Zazwyczaj przebywa blisko Lasu Mglistej Duszy i można go tam najczęściej spotkać, lecz niema ustalonej miejscówki. Podróżuje.
Stanowisko: 'Cause I keep thinking you were the one who came to take claim of this heart' Zabójca.
Głos:  Follow You [Bring Me The Horizon]
Login: Underground

~~**Hachiko**~~
Imię: Hachiko
Pseudonim: Hachi
Płeć: Pies
Wiek: 4 lata
Charakter: Hachiko to pies spokojny i opanowany. Trudno zdobyć jego zaufanie. Czasem zdarzaję się dni w którch jest szalony i kochając zabawę. Zawsze stara się postawić na swoim. Często głęboko się zamyśla, w takich momentach ignoruje wszystko dookoła siebie. Jest to pies silny psychicznie, szybko się nie podda. Śmiało można go nazwać ryzykantem, uwielbia adrenaline! Ma to poczucie humoru ale gdzieś głęboko w jego sercu. Potrzebuję tej jedynej osoby która pomoże to uwolnić...
Motto: "Życie to labirynt, z którego jedynym wyjściem jest śmierć..." 
Rodzina: Nie poznał...
Aparycja:

  • Rasa: Akita Inu 
  • Umaszczenie: Biało-złote 
  • Budowa: Silna a zarazem lekka, idealnie przystosowana do życia na wolności. Jest dość wysoki jak na swoją rase. Uszy podniesione do góry w takie trójkąty xd. 
  • Oczy: Brązowe/piwne 

Historia: Miał trudną przeszłość.... Zdradza tylko zaufanym osobom.
Dodatkowe informacje:
~Świetnie pływa,
~Lubi samotność,
~Czasem znika niewiadomo gdzie...
Informacje o miłości: Hachiko nigdy nie poznał miłości, nie wie czy to możliwe żeby jakaś suczka zakochała się w nim... Poza tym woli samotność.
Szczeniaki: Nope
Miejsce zamieszkania: Za Wodospadem Srebra znajduję się mała jaskinia o której wie tylko on.
Stanowisko: Strażnik Granic
Głos: House of Gold [Twenty one pilots]
Login: Nati572


~~**Connor**~~
Imię: Jakże pospolite i nudne pytanie, drogi czytelniku. Czyż nie istnieją na tym świecie ciekawsze zagadnienia, którymi mógłby zadowolić się prosty, ludzki umysł? Może i istnieją, ale i tak obowiązuje nas pewna zasada, sięgająca jeszcze starych czasów surowego średniowiecza, która nakazuje się przedstawić, chociażby dla samej ścisłości czy z kultury. A więc, mienie naszego bohatera, to nadane matkę i zatwierdzone uprzednio przez Supremum Concilium, brzmi Ratonhnhaké:ton (czyt. Radunhageedun). Wydaje się, co prawda, dość egzotyczne i trudno dokładnie oszacować skąd pochodzi, ale z pewnością jego autorami są rdzenni amerykanie, zwani pospolicie indianami. Nie trzeba jednak wiele myśleć, aby stwierdzić, iż życie z takim mieniem, w dzisiejszych czasach, jest znacznie utrudnione. Fakt ten nie umknął także uwadze nauczyciela, któremu z trudem przechodziła przez gardło nawet pierwsza sylaba tej, wymyślnej nazy. Zadecydował więc, że nazwie swego podopiecznego Connor, aby nieco sobie ulżyć i uczcić tym samym pamięć nieżyjącego już syna.
Pseudonim:Wyzywali go od najróżniejszych, klnęli zacięcie pod jego adresem, obrzucali najgorszymi obelgami i wyzwiskami, ale wciąż nie umieli ująć samca w jednym słowie, chociażby w jednym z tych najgorszych i wręcz przeznaczonych dla istot jego pokroju. Bestia? Może i za dużo powiedziane, ale nie można zaprzeczyć, iż takie przezwiska się już zdarzały, chociaż padały one dość rzadko, pod wpływem nadmiernych emocji. Wprawdzie powiedziawszy, to samo Connor jest jedynie pseudonimem, co wiesz zapewne z powyżej umieszczonego tekstu. Jedna ksywa w zupełności mi wystarczy, powiada często samiec, ponieważ nie przywykł do skrótów, zwłaszcza, że nie ma do nich pamięci. Więc, jeśli przywiązałeś się już do czterech, sprawnych kończyn, zachowaj w jego obecności dystans, zwracając się do niego tak jak sobie w danej chwili życzy, czyli po 'imieniu'.
Płeć: Pewny siebie chód i dumne spojrzenie, utkwione zazwyczaj w dali, pomoże Ci szybko wywnioskować, iż masz do czynienia z samcem, chociaż imię może mówić samo za siebie.
Wiek: Ech, jakże niechętnie liczymy sobie każdą, kolejną wiosnę, chociaż doskonale wiemy, iż poprzez wiek przybywa nam także doświadczenia i rozumu. Ileż to każdy by z nas dał, aby pozbyć się paskudnej świadomości, która wmawia nam, że z biegiem czasu stajemy się bezużyteczni, słabi, niepotrzebni. Owy samiec liczy sobie... hmm... pewnie z 3 wiosny i nie czuje się, ni zbyt młody, ni zbyt stary - w pełni sił.
Charakter: Connor, bo właśnie takie mienie przylgnęło do owego przedstawiciela dumnej, psiej rasy, na pierwszy rzut oka wydaje się dość flegmatyczny, powiedziałabym nawet, że aż zbyt drętwy, jak na samca o tak zwinnej sylwetce, którą równie można by było przypisać wybitnemu wojownikowi. Zaś jego ton, wracając do wymieniania wszelkich pozorów, brzmi zazwyczaj jak tekst przeczytany ciągiem, w podobnym tempie, bez akcentów i cienia jakichkolwiek emocji, chociażby tych negatywnych, jakby sama postać była jedynie maszynom. Cóż, każdy patrząc na Connora wysnuje, rzecz jasna, własną opinie - ile ludzi, tyle poglądów, ale z pewnością nie będą one pozytywne, ni zadowalające na tyle, aby dać sobie spokój z zagłębieniem się w otwartą szeroko księgę jaką jest jego osoba. Nawet, jeśli pies da Ci wyraźnie do zrozumienia, iż do jego świata nikt nie ma wstępu. Chyba najtrafniejszym z określeń takiego temperamentu jest właśnie  "Cicha wodą", co raczej trudno utożsamić z zaletom, zwłaszcza, że stworzenia owego pokroju są z natury przebiegłe, skryte, ogólnie trudne w obyciu. Świat, czyli my, toleruje jedynie otwarte stworzenia, skore do rozmowy, patrzące na wszystko przez pryzmat dobroci, chociaż środowisko w, którym aktualnie żyjemy nie jest do końca idealne i w dzisiejszych czasach raczej trudno o osobę spełniającą wszystkie, powyższe kryteria, a jeszcze trudniej znaleźć taką osobę przy życiu i o zdrowych zmysłach. A Connor? Go trudno zdefiniować w samym słowie ,,dobro". Nie grzeszy polorem, a moralność, chociaż dobrze mu znana z życia w psim społeczeństwie, nie wchodzi w pakiet zebranych  tu zalet, jeśli w temperamencie psa w ogóle się jeszcze jakieś ostały. Nie jest również przesadnym altruistą i pomocną łapę wyciąga raczej rzadko, zwłaszcza, gdy ofiarą niepowodzenia jest nieznana mu istota, która nie jest w stanie wzbudzić sympatii w lodowatym, poniekąd wilczym, sercu. Cóż, zaufanie również nie jest Connorowi obce, ale wrodzona ostrożność nie pozwala samcowi na zawieranie dłuższych przyjaźni, jeśli w ogóle ktoś w takową więź pomiędzy dwoma stworzeniami wierzy i nie boi się rozczarowania, czy nawet śmierci z rąk, rzekomo, zaufanego towarzysza. Powstało niegdyś bardzo mądre powiedzenie - "Każdy może wbić ci nóż w plecy", a jest ono dobrą przestrogą dla tych, którzy darują innym swe serca na dłoni i dają pokaz nadmiernej empatii, chociażby dla samego poklasku, ponieważ szczerość jest w dzisiejszych czasach miłą rzadkością. Connor, co prawda, nie miał zbyt dużej styczności z fałszywością, ponieważ przez większość dotychczasowego życia trzymał się na uboczu, ale los nie poskąpił mu zdrowego rozsądku, który wielokrotnie przeklinany przez swego właściciela stał się w końcu jego spójną częścią, elementem, którego nie można się wyzbyć. Został również obdarowany ponadprzeciętną inteligencją i z biegiem czasu zdążył zdobyć pewne empirie, czyli doświadczenie nie do przecenienia, które jest głównym powodem tych wszystkich wzlotów i upadków, które poniósł w przeszłości nasz bohater. Jednak z przysłowiowego bagna, w które wlezie jeszcze nie raz i nie dwa, zawsze musiał wydostać się samodzielnie. A może by tak spytać o pomoc?, zapewne zasugerujesz. Ech, owy samiec jest zbyt uparty i honorowy, aby się przed kimś gorszyć, a do wszystkiego - prawdy, celu, sprawiedliwości - musi dojść sam, chociaż małe wsparcie jeszcze nikomu nie zaszkodziło, pomimo, iż dla wielu jest jak kara i w większości wzbudza dyshonor. W parze z przesadną wręcz samowystarczalnością idzie także arogancja, która pod postacią mocnego arsenału argumentów i ciętych odzywek dała się we znaki niejednemu, który próbował nakierować Connora na dobrą drogę z, której samiec zszedł już dawno, aby zabijać w imię zemsty tych, którzy są obciążeni winą za te wszystkie mordy. I mimo tego, że pies pragnie pokoju, wie, że bez ofiar i rozlewu krwi wojna się nie zakończy, chociaż nie jednokrotnie wykazał się charyzmą i zapobiegł wielu bójkom. Chciałoby się rzec, cel uświęca środki. Wpajając mu swe przekonania nie zdziałasz zbyt wiele, nie załagodzisz buntu w jego sercu, chociaż może się wydawać, iż paroma, czułymi słówkami stopniowo go zmienisz, nadasz inną barwę, podarujesz trochę swego optymizmu. Cóż, Connor nigdy nie był podatny na sugestie, a śmierć matki odcisnęła w nim dość spore, widoczne piętno, chociaż nie objawiło się ono depresją i pies nie okazał swej słabości, jak to zwykle bywa po śmierci ukochanej osoby. Życie dobrze go zaprogramowało, a doznane zło, ta nienawiść z jaką na niego patrzyli, uczyniło silniejszym przez co samiec przezwyciężył w końcu lęk przed śmiercią, której aktualnie spogląda w oczy ze śmiechem, jakby stał właśnie twarzą w twarz ze starym przyjacielem. Szaleństwo (jutro dodam całość).
Motto: "Dokład­nie tu i te­raz jes­teś szczęśli­wy, ale o tym nie wiesz, po­nieważ two­je fałszy­we za­pat­ry­wania, twój zniek­ształco­ny ob­raz rzeczy­wis­tości (...) zam­knęły cię w pułap­ce lęków, niepo­kojów, przy­wiązań, kon­fliktów, poczu­cia wi­ny; wreszcie w całej ga­mie ról które od­gry­wasz, po­nieważ tak zos­tałeś zap­rogra­mowa­ny. Gdy­byś pot­ra­fił spoj­rzeć da­lej niż sięga to wszys­tko zro­zumiałbyś, że jes­teś szczęśli­wy, tyl­ko o tym nie wiesz".
Rodzina: Do pierwszego roku życia, gdy to wydarzyła się tragedia, młody samiec wychowywany był pod czujnym, matczynym okiem; otoczony zewsząd miłością i troską. Aashiya:na, bo takie imię nosiła rodzicielka, przez całe życie ukrywała przed synem prawdę o ojcu i można rzec, iż zabrała tą tajemnicę razem ze sobą - do grobu, a zatajana informacja nie wyszłaby na jaw, gdyby nie Jacob - młody jeniec, który przymusowo mieszkał na terenach klanu z czym oswoił się zadziwiająco szybko, a ponadto zdążył zdobyć zaufanie licznej grupy psów. Po za tym, był on dobrym przyjacielem rodziny, pomimo tak niskiej rangi i po śmierci Aashiya:ny wziął Connora pod swoje skrzydła stając się jego opiekunem, nauczycielem. Śmiało można powiedzieć, że to właśnie on zastąpił naszemu bohaterowi jednego z rodziców, chociaż był z pewnością surowszy, niż matka. 
Aparycja:
  • Rasa: Ni to stuprocentowy wilk, ni to stuprocentowy pies - brudna krew.
  • Umaszczenie: Białe z lekkimi, niemalże niewidocznymi, złotymi akcentami.
  • Budowa: W BUDOWIE [xd]
  • Oczy: Są one niczym dwie latarnie, sąsiadujące ze sobą znicze na niedawno odwiedzanym grobie. Jednak w przeciwieństwie do prostego płomienia, ślepia Connora nigdy nie tracą swego blasku, a determinacja nie zgaśnie w nich, aż do śmierci. Tęczówki, same w sobie, mają dość nietypową barwę, którą tworzą trzy zlane ze sobą kolory - złoty, pomarańczowy i czerwony, który dostrzec można w kącikach.
  • Znaki szczególne: Jego ciało już dawno zostało oszpecone przez blizny, zadrapania, oparzenia, ogółem wszystko co czyni skórę czymś odrażającym, chociaż cała ta niedoskonałość została dobrze ukryta pod grubym, białym futrem i mało takich oczu, którym uda się dostrzec ślady po  dotychczasowym życiu owej postaci. Jednak najcharakterystyczniejszą dla Connora blizną, znakiem, jest wypalona na ramieniu rzymska jedynka, która jest domeną każdego członka rodzinnej gildii naszego bohatera. Samiec, jak zresztą przyrzekł przed Supremum Concilium, nosi to znamię z dumą, chociaż nie pamięta kiedy to ostatnio odsłaniał je przed wrogiem.

Historia: "Słońce chyliło się powoli ku zachodowi, a niebo, jeszcze do niedawna lazurytowe, poczęło przybierać ciepłe barwy, niczym z malowidła wybitnego artysty, którym w tym wypadku była natura. Jednak ciszę, która wówczas panowała, mąciło nieustanne nawoływanie tłumione przez wiatr, który umiejętnie zamieniał każdy krzyk w niezrozumiały dla ucha bełkot.

- Vinanti! Poddaję się! Wychodź z ukrycia i wracajmy! Vinanti! - szczeniak nie otrzymał odpowiedzi, a długie poszukiwania na nic się zdały, chociaż wstyd było mu wracać do doliny bez przyjaciela, który siedział zapewne w swej kryjówce i naśmiewał się po cichu z bezradności towarzysza. Bezskuteczne 'błądzenie po omacku' zakończyło się, gdy to Ratonhnhaké:ton wyczuł cudzą woń, a nie był to ten sam, specyficzny zapach, który roztaczał wokół siebie jego przyjaciel, więc młody samiec poważnie się przejął, zważywszy na to, iż jego gildia zdążyła namnożyć sobie pokaźnej ilości wrogów. Zanim jednak zdążył zainterweniować, coś, a raczej ktoś, chwycił go za kark, uprzednio zbliżając się do zlęknionej ofiary bezszelestnie i przyparł do najbliższego drzewa. Szczeniak, czując zabójczy uścisk na swej szyi, znieruchomiał i poddał się napastnikowi, który właśnie karmił się strachem bezbronnej istoty.

- Gdzie twój klan? - przemówił ostro, a zza drzew wyłoniły się jeszcze dwie, psie sylwetki, które zaczęły wtórować swemu dowódcy szyderczym śmiechem.

- Nigdy ci nie powiem! - Ratonhnhaké:ton, ryzykując przy tym ukręcenie karku, szarpnął się w przód, aby zamanifestować swą wolę walki, chociaż wzbudziło to jedynie głośny śmiech u napastnika i jego eskorty.

- Och, wielka szkoda. W takim razie twoja. Mała. Iskiereczka. Życia. Zgaśnie - uścisk stawał się stopniowo mocniejszy, a szczeniak, któremu zabrakło tchu, zaczął przebierać łapami szukając rozpaczliwie podłoża, chociaż spojrzenie zaszło mu już mgłą. Samiec okazał jednak litość i posłał brutalnie Ratonhnhaké:ton'a na ziemię patrząc jak stworzenie nabiera łapczywie powietrza, próbując odzyskać dar mowy, który został stłumiony przez nieprzyjemne spotkanie z podłożem.

- K-kim je-jesteś? - wyjąkał w końcu szczeniak, a z jego rozżarzonych ślepi buchnęła nienawiść.

- Ja? - oprawca z niedowierzaniem wskazał na siebie łapą, ale już po chwili wydął wargi w szyderczym uśmiechu. - Nazywam się Fyiero. Czemu pytasz?

- Abym mógł cię odszukać - wycedził przez zaciśnięte zęby Ratonhnhaké:ton, a nieznajomi zamilkli lustrując się przez pewien czas spojrzeniami, jakby zaskoczeni uporem dziesięciomiesięcznego bachora.

- A więc, czekam! - Fyiero znów zaniósł się dławiącym śmiechem, a gdy zdążył się opanować i obmieść okolicę wzrokiem, skinął na jednego z swym sług, który z zaskakującą szybkością pojął elokwencję tego gestu. Goliat, bo takie mienie nasuwa się po ujrzeniu jego, umięśnionego cielska, wymierzył Ratonhnhaké:ton'owi jeden cios w głowę, a ten niemalże od razu stracił przytomność, chociaż walczył uparcie z powiekami. Gdy szczeniak się zbudził, zapadła już noc. Z przecięcia na łbie, wciąż ciekła świeża krew, która oblepiła z obrzydliwym efektem pół pyska. Szczeniak z trudem poskładał wszystkie wydarzenia w spójną całość, ale już po odzyskaniu przytomności wiedział, iż stało się coś niedobrego, więc chwiejnym krokiem ruszył ku dolinie, chociaż nocą każde drzewo i ścieżka wydawała się mu zupełnie obca, mimo tak licznych zapachów unoszących się wówczas w powietrzu. Na wpół idąc, na wpół się czołgając, dotarł na łagodne urwisko z, którego zwykł podziwiać piękną dolinę, która teraz spływała krwią swych obrońców... Masa ciał i swąd skrzepniętej posoki wywołał u Ratonhnhaké:ton'a konwulsyjne odruchy, a rozpaczliwe krzyki i skowyt rannych, docierał do jego uszu z przeraźliwym efektem. Szczeniak stoczył się na dół i przerażony całym tym, bezlitosnym obrazem, zaczął wołać matkę, chociaż każde jego słowo ginęło w hałasie i tłumione było przez tłum zebranych psów, które rozpaczały pochylone nad ciałami bliskich. Młody pies postanowił udać się do swojej jaskini, wierząc ze szczenięcą naiwnością, że właśnie tam ukrywa się jego matka, cała i zdrowa. Brutalnie przedzierał się przez zebranych zaciskając przy tym zęby, aby nie wydusić z siebie łez, ni nie wydobyć krzyku bezsilności, która wtedy nim władała. W końcu jednak dotarł do swego mieszkania, ale zastał tam tylko Jacoba, zaprzyjaźnionego jeńca, który łkał wtulony w ciało zbrukane krwią. Władała nim taka rozpacz, że nawet nie zauważył obecności Ratonhnhaké:ton'a, czyli szczeniaka, któremu w jednej chwili cały świat zawalił się na głowę.

- Jacob? Czy...? Czy ona...? - samiec w odpowiedzi przyciągnął młodego psa do siebie, a ten również zaniósł się płaczem i zacisnął mocno powieki, aby się przebudzić. Niegdyś to skutkowało, ale teraz sytuacja działa się na jawie, a nie w szczenięcym koszmarze...- Przepraszam. Nie byłem w stanie jej uratować... - Jacob przed przybyciem szczeniaka, stoczył walkę na śmierć i życie z sześcioma napastnikami z czego jeden, poważnie poranił mu łapę, która zdążyła już napuchnąć i zlepić się skrzepniętą krwią zmieszaną z ropą - została niebawem amputowana".


 Jacob, chociaż nie miał takich samych praw jak rodowici członkowie klanu, postanowił zaadoptować osieroconą istotę, a brak przedniej kończyny nie stanowił już dla niego problemu, ponieważ uważał się za psa w pełni sił i nawet najgorsza kontuzja nie mogła mu przeszkodzić w opiece nad Connorem, bo właśnie takie imię nadał młodemu psu, głównie ze względu na długość poprzedniego miana, którego wymawianie przychodziło Jacobowi z trudem. Ratonhnhaké:ton szybko zaakceptował swe nowe mienie i nawet nie zaprotestował, gdy samiec zarządził tak znaczną zmianę w jego życiu, chociaż władały nim wtedy mieszane emocje, a strata matki, czyli jedynej osoby w, której miał wówczas oparcie, była stratą nieodnawialną. Jednak zemsta dawała mu siłę, a obraz Fyiera błagającego o litość w ostatniej fazie agonii, wywoływał na pyszczku sieroty blady uśmiech, chociaż nauczyciel powtarzał mu, iż gniew jest bronią, która może obrócić się przeciw swemu panu i był w stanie potwierdzić tą tezę na wielu przykładach ze swej przeszłości. Jacob pochodził z Anglii. Przez długi czas wychowywał się w Londynie, ale nieprzyjemny incydent z młodości sprawił, że musiał uciekać, a niesprawiedliwy los chciał, aby samiec został pojmany. Jednakże, szybko począł traktować gildię jak swój dom, a nie więzienie, a ponadto wzbudził zaufanie w sercach jej członków, wliczając w to matkę Connora, która po odejściu partnera (ojca jej szczeniaka) obdarowała uczuciem pojmanego, chociaż utrzymywała to w tajemnicy przed synem, który wierzył, iż ojciec do nich wróci i na nowo pokocha swą rodzinę. Jacob zaczął również uczyć szczeniaka języka angielskiego, który uważał za mowę uczonych, a głównym powodem takiego rozumowania była czysta niechęć do łaciny, czyli rodowego języka 'tubylców', którego był zmuszony się uczyć z niezadowalającymi efektami. Tak więc, Connor wkroczył w świat nauki i wytrwale doskonalił się w wielu dziedzinach, a między innymi w walce z, którą związane miało być jego stanowisko. Wszakże, pragnął zostać wojownikiem i chciał bronić gildii przed tymi, którzy mogą jej w jakiś sposób zagrozić. Szlachetne, powiadał Jacob, gdy to roczny samiec opowiadał mu o swych ambicjach i planach. Skąd Connor mógł wtedy wiedzieć, że pisane jest mu życie w ciągłym nie spokoju? Tak więc, nasz bohater rósł powoli w siłę, a mentor z dumą śledził jego postępy i z niedowierzaniem patrzył jak jego uczeń przełamuje kolejną granicę swych możliwości i z jaką precyzją podchodzi do każdej walki, ale mimo tylu powodów do szczęścia, Jacob wiedział, że trening podopiecznego jest wciąż w toku, a Connor będzie musiał jeszcze stanąć przed najtrudniejszym zadaniem. Pewnego dnia, a był to dzień przed drugimi urodzinami naszego bohatera, samiec zabrał swego ucznia do miasta, gdzie młody pies przebywał raczej rzadko, a jak już, to z dala od wszystkich zamieszek i akcji. Jednak wtedy zapuścili się głębiej, niż kiedykolwiek, a konkretniej to do opuszczonego garażu, gdzie miastowi włóczędzy mięli swój azyl. Jacob nakazał Connorowi, aby wtopił się w tłum przebywających tam psów i, aby usiadł wraz z nim przy wolnym miejscu z, którego poczęli obserwować jednego z gości. A był to starszy samiec, wilczak czechosłowacki, który wydawał się być liderem grupy z, którą przesiadywał na środku sali. Mentor nie musiał tłumaczyć jego tożsamości, ponieważ Connor szybko pojął z kim ma do czynienia i trzeba przyznać, że nieźle się rozczarował widząc taką postawę u swego ojca, którego jeszcze do niedawna miał za honorowego samca.

- On jest wszystkiemu winny, Connor. To on był obecny przy tym ataku. Musisz go zabić, jeśli nie chcesz, aby wszystko co kochasz znów runęło - Jacob położył swą łapę na barku młodego psa, ale ten tylko ją zepchnął, chociaż nie umiał udawać zrozpaczonego. Szczerze powiedziawszy, to nawet spodziewał się takiego przebiegu akcji i był gotowy na tak śmiały czyn, którym jest zabójstwo rodzica. Nauczyciel odczekał trochę, ale już po chwili wstał i wtrącił, że ma coś ważnego do załatwienia. Po raz pierwszy zostawił Connora samego w mieście. Doświadczenie jest wszakże najlepszą lekcją jaką może Ci dać życie. Młody samiec, chociaż wiedział, iż źle postępuje, zajął miejsce przy bandzie, którą otoczył się jego ojciec i dyskretnie podsłuchiwał ich rozmowę, co nie umknęło niestety uwadze bystrego wilczaka i Fyiero, który na ironię, nie rozpoznał Connora. Wybuchła zacięta kłótnia w trakcie, której doszło do rękoczynu, a psy rzuciły się sobie do gardeł, chociaż co niektórzy nie znali nawet powodu tej zamieszki. Tak się złożyło, że Despero, bo tak nazywał się ojciec bohatera, napotkał na swej drodze Connora i tak zaczęła się walka. Nie trwała ona jednak długo, ponieważ starszy samiec szybko rozpoznał w młodym zabijace swego syna i wyprowadził go przed garaż bez najcichszego ostrzeżenia, czy wymownego gestu. Cóż, przeprowadzili tam znaczącą rozmowę w trakcie to której zdążyli się nawet pokłócić dwa razy i pogodzić, jakby znali się już od dawna. Jednak, młody samiec nie ukrywał, iż ma ojcowi za złe te wszystkie miesiące i, gdy wilczak 'odwracał kota ogonem' Connor uparcie kontynuował ckliwe tematy dla Despero, który usłyszawszy o śmierci byłej partnerki spochmurniał, jakby po wielu latach obudziło się w nim to piękna, uśpione uczucie. Do jaskini Jacoba młody samiec zawitał dopiero późną nocą, ale zamiast udać się na spoczynek oddał się burzliwym myślom, które wówczas zapełniały jego głowę i ciążyły niczym stos kamieni. Żył z takim obciążeniem jeszcze przez trzy miesiące i nawet Jacob, który patrzył na żale ucznia z przymrużeniem oka, zaczął się obawiać, chociaż powoli zaczął przewidywać, iż jego podopieczny jest jeszcze zbyt słaby, aby przełożyć dobro swego klanu ponad własne. W końcu, przeprowadził z Connorem konfrontacje w trakcie, której oboje doszli do wniosku, iż nadszedł czas, aby młody pies przywdział własne skrzydła i ruszył w świat i aby przemyślał rozmowę w starym garażu, co było dość trudne dla młodego buntownika. Tak właśnie zaczął się kolejny etap w jego życiu, który już na starcie mogę nazwać pasmem wzlotów i upadków. Oszczędzę więc słów, a dalszy ciąg historii śmiało możecie sobie już dopowiedzieć sami. Jednak, pewne jest jedno - Connor nie pozwoli, aby śmierć osób, które kochał poszła na marne.
Informacje o miłości: Miłość? A czymże ona jest? Zapewne chorobą. Ciężką chorobą, która nawet najwybitniejszemu filozofowi jest w stanie stłumić racjonalne myślenie i sprawić, aby ten wybrał najgłupszą z wszelakich opcji bacząc jedynie na dobro obiektu swego zauroczenia. Connor, czyli samiec młody i podatny na wiele emocji, często się zakochuje i mąci wielu samicom w głowach, ale jest to raptem miłość na jedną noc. Co prawda, ma jeszcze sporo czasu na ustatkowanie się i na to, aby spojrzeć na temat miłości z innej perspektywy.
Szczeniaki: Mimo młodego wieku całkiem możliwe jest to, iż takowe posiada z jedną ze swych dawnych miłości, chociaż jak na tą chwilę, brak mu na ten temat informacji.
Miejsce zamieszkania: Connor wiedzie dość dynamiczny tryb życie i rzadko co przywłaszcza sobie jakąś jaskinię, czy jamę na dłużej, a za azyl ma jedynie mrok, który stanowi swego rodzaju osłonę przed natrętnymi spojrzeniami. Jednak, od zawsze miał zamiłowanie do krycia się wśród zabudowań, a towarzystwo dwunożnych nie stanowi znacznego problemu, zwłaszcza, iż większość ucieka na sam jego widok. Tak więc, osiedlił się na obrzeżach miasta, czyli w miejscu gdzie jest w miarę spokojnie. Cóż, aut przejeżdża mało, las blisko, gangi rzadko obierają trasę poprzez tak spokojne uliczki - wymarzone miejsce na postój.
Stanowisko: Jest najzwyklejszą w świecie odnogą psiego społeczeństwa, a szukanie dla niego odpowiedniego zawodu byłoby po prostu mitrężeniem cennego czasu, którym aż żal obdarzać tak beznadziejną istotę. Jednak trzeba przyznać, iż nigdy nie brakowało mu oleju w głowie i zręczności, a chęć działania w pojedynkę zezwala mu na pełnienie stanowiska zabójcy.
Głos: Extreme Music [Bring Me Back To Life]
Login: JULKAR [formularz objęty jest prawami autorskimi!]

~~**Zośka**~~

Imię: Jego dokładne imię to: Zorro Oktawiusz Średni Krwawy Apacz czyli w skrócie: Zośka. 
Pseudonim: Zośka, czyż nie męsko to brzmi ? A jeśli ci "Zośka" nie męsko, to mów mu Apacz.
Płeć: Pies
Wiek: 4 lata
Charakter:Z natury spokojny i cierpliwy pies, który pomaga innym w potrzebie. Jego cierpliwość nie zna granic. Ten pies rzadko się denerwuje przez wkurzanie. Bardzo trudno wyprowadzić z równowagi. Pies ten z natury spokojny i cichy. Dość mało mówi. Jest świetnym słuchaczem i lubi dzielić się dobrą radą. Jednak mimo, że pies ten z natury jest spokojny, choroba, którą zaraził się i z którą walczył o życie przez 4 tygodnie spowodowała, że ma ataki agresji, szczególnie przejawia ją wobec większych dominujących psów. Bywa to czasem uciążliwe. Pies ten nie grzeszy odwagą. Można by powiedzieć, że gdyby nie nazywał się Zośka to nazywał by się "Odważny". Jest w stanie poświęcić się dla innych, a szczególnie dla ukochanej. Szybko wybacza jej zdrady, byle jej nie stracić. Potrafi być romantyczny, ale boi się okazywać uczucia i nie umie tego. Jest niezależny i często buja w obłokach. Umie rozmawiać z innymi, ale woli mniejsze towarzystwa. Jest bardzo inteligentny i pomysłowy, zawsze wie jak wyjść z twarzą (albo pyskiem) z trudnej sytuacji. Zawsze służy pomocą, można na nim polegać. Możesz powierzyć mu tajemnice, a on jej nikomu nie wyda. Jest dość wrażliwy. Jest dobry w walce, atakuje szybko i równie szybko zadaje śmierć. W jego żyłach płynie krew myśliwego, wiec i geny sprawiły, że ów pies świetnie poluje. To honorowy pies.
Motto: "Nie martw się proszę, wszystko skończy się. Prędzej i mocniej odwaga zabija mnie. Nic się nie stało, przecież dobrze wiesz. Oddałem wszystko, żeby wszystko mieć."
Rodzina: Jakieś tam rasowe psy...
Aparycja:

  • Rasa: Wyżeł Niemiecki Krótkowłosy, a i tak czuję się kundlem.
  • Umaszczenie: Jakby komuś brązowa farba prysneła na białego psa z kilkoma równie brązowymi łatami.
  • Budowa: Mocna, bardzo stabilna. Dzięki chudym nogom może szybko biegać. Uszy są oklapniete, ale jak coś słyszy to śmiesznie je unosi lekko do góry. Pies nie za chudy, nie za gruby, taki...w sam raz.
  • Oczy: Chyba najwięcej jest psów na świecie o czekoladowych oczach...(zamyślenie)

Historia: Urodził się w hodowli Wyżłów Niemieckich Krótkowłosych. Jego matka i ojciec były w swojej rasie jednymi z najlepszymi charakterami. Polowania były dla nich chlebem powszednim. Mały Zorro został sprzedany jako największy miotu do domu bogatych ludzi lubiących polowania. Tam był szkolny i gdy miał rok razem z pięcioma innymi wyżłami chodził na polowania z właścicielem. Pewnego dnia podczas polowania rozpętała się burza. Zorro wystraszył się i popędziłam gdzie go oczy poniosły. Do właściciela nigdy już nie wrócił. Dołączył do sfory gdzie zakochał się w suczce Owczarka Szkockiego Collie - Nelli. Suczka długo nie mogła mieć szczeniąt, ale gdy w końcu urodziła suczkę i psa ale tylko pies przeżył poród. Potem okazało się, że to nie są dzieci Zośki! Malca nazwał Himer i wychowywał go jak własnego syna. Gdy maluch dorósł został porwany przez biologicznego ojca - Trikie. Nella podczas poszukiwań też została porwana i zamordowana. Do Zośki (zwanego wtedy Apaczem) potem doszły wieści, że i Himer nie żyje. Potem nastąpił czas wojny z gangiem Trikie, przez co prawie całą Sfora została wybita, a reszta wzięta do niewoli. Jednak Zośce udało się uciec. Jednak jego wolność nie trwała długo, bo został złapany na psie walki, gdzie od doga niemieckiego zaraził się wscieklizą. Pewnego dnia zasłabł ba ringu i został wyrzucony. Znalazł go pewien weterynarz, który zaopiekował się nim. Pies walczył o życie ponad pół roku, jednak w jego mózgu została cząstką tego atakowania. Gdy tylko poczuje smak psiej krwi, natychmiast atakuje resztę psów i nienawidzi większych od siebie psów, rozwiązaniem tego jest zażywanie przez niego silnych środków uspokajających. Potem na domiar złego zachorował na cukrzycę, a jego właściciel został zastrzelony podczas napadu na bank. Pies uciekł na ulice i tu spotkał Surprise. Pomógł suczce wyjść z nałogów i razem tu dołączyli.
Informacje o miłości: Jego życie miłosne nie powinno Cię obchodzić, ale skoro już tu zajrzałeś to wiedz, że może czuje coś do jednej suczki, ale osobiście wolałby by nic między nimi nie było... Potem będą tylko same problemy... To nie na jego kruchą psychikę... Poza tym miał już jedną, która go zdradziła... Uwierz mi, odbiło się na jego charakterze to i to bardzo mocno...
Szczeniaki: Ma jednego przybranego syna - Lucky'ego, ale on został zabity (co jest nieprawdą). 
Stanowisko: Psycholog 
Głos: 4.30 [Dawid Podsiadło]
Login: TABUN


~~**Callahan**~~

Imię: Callahan. Jednak nikt tak na mnie nie mówi (i dobrze) - wszyscy zwą mnie Cal, i tak się przedstawiam. Kiedyś miałem na imię Alexander, ale to już przeszłość. 
Pseudonim: W prawdzie Cal to mój pseudonim. 
Płeć: Pies. A co, śmiesz wątpić? 
Wiek: Około 4 lat. 
Charakter: Kim jesteś? J-a-k-i jesteś? To pytanie wiele razy mi zadawali... No cóż, myślę, że jestem realistą. Chociaż może trochę bardziej optymistą. Niewiele mówię, wolę słuchać, ale zawsze mam swoje zdanie Staram się być rozsądny, ale gdy trzeba, ryzykuję. Nigdy się nie poddaję, zawsze walczę, aż osiągnę cel. Z natury jestem spokojny i bardzo cierpliwy. Nikt tak naprawdę nie wie, co w danej chwili czuję - jestem bardzo opanowany, nie daję po sobie znać uczuć, i rzadko się uśmiecham, nie mówię o śmianiu się. Po prostu nie mam do tego powodów... Może się wydawać, że jestem wiecznie smutny, ale nie, ja po prostu nie widzę powodów, by się uśmiechać. Co tu ukrywać, robię to rzadko. jeśli ktoś mnie zrani, nie daję po sobie tego poznać. W sumie jestem chodzącym przykładem opanowania... Nigdy nie wybucham, zawsze tłumię w sobie wszystko. Co mogę jeszcze o sobie powiedzieć? A, jestem dość skrytym (przed niewieloma się otwieram), nieufnym, tajemniczym psem. Czasem nie kryję ironii, ale znam swoje granice. Kieruję się jednak własnymi zasadami. Bywam romantyczny, kiedy zechcę. Tyle razy doświadczyłem zdrady, że zaufam komuś dopiero po długim czasie. Nigdy nie zapominam, uczę się na własnych błędach. Jestem odważny i dość waleczny. Nie wstydzę się niczego, a już na pewno nie swoich marzeń. I tak, mam je, ale wiem, gdzie się zaczyna prawdziwe życie. Jestem pomysłowy i szczery do przesady... Tak, rzadko kłamię. I robię to tylko wtedy, jeśli wiem, że muszę. Nigdy w siebie nie wątpię. Jestem pełen nadziei... Dla bliskich jestem gotów poświęcić nawet własne życie. Nie przepadam za samotnością, ale nie przeszkadza mi ona. Jestem stanowczy, ambitny. Staram się zawsze pomagać innym, ale na tych, co mnie zranili, rysuję znak ''x''. mimo to, potrafię wybaczać Umiem przegrywać, jestem wytrzymały fizycznie i psychicznie. Mimo wszystko, bywam buntownikiem, ale godzę się ze swoim losem. Jestem lojalny, zawsze dotrzymuję słowa. Nie lubię się kłócić, ale jeśli msuzę, to to robię. Bywam bezpośredni, bezczelny i wredny... No cóż, każdy ma wady. Jestem wrażliwy, dość cichy, przede wszystkim małomówny. Mam swój honor, dumę, i nie lubię porażek. Jestem niezależny, uparty, wierny i charyzmatyczny, 
Motto: ''Choć nie ma lekko 
Nie przejmuj się 
Raz zrobisz błąd 
Drugi raz już nie 
Więc nie bój się 
Nie poddam się 
Mnie nie złamie nic 
Każda z trudnych chwil tylko doda sił 
Marzenia są w nas 
Nie trzeba nic tylko chcieć 
Kto się nie boji 
Ten już góra jest.'' 
Rodzina: Matka miała na mię Loara, ojciec Diamand. Brata nazwali Day, a siostry Skate i Light. Matka zmarła kilka tygodni po porodzie, a wraz z nią najmłodsza z nas, Light. Ojciec, po odniesieniu nas do schroniska, gdzieś ''wyparował'' - zwiał, i tyle go widzieliśmy. Day dołączył do Gangu Trike, teraz jest tam zwany Last Day, gdyż zasłynął brakiem litości... Skate ma właściciela i cóż, zgodnie z imieniem, często lubi chodzić do skateparku. Ale ona też nie jest najlepsza - ma kontakt z psami z Gangu Domowych Psów - robi za szpiega. Tak, cud rodzinka... 
Aparycja: Smukła sylwetka. Jak na tervuerena, długie nogi i trochę za krótka sierść. Uszy w kształcie trójkątów, stojące. Wąski pysk, ale mocna szczęka. Ogon długi, szablasty. 
  • Rasa: Owczarek belgijski groenendael. 
  • Umaszczenie: Czysto czarne. 
  • Budowa: Szczupła, a zarazem mocna. 
  • Oczy: Pomarańczowo-brązowe kształcie migdałów. 
Informacje o miłości: Dobre pytanie... Miałem kiedyś partnerkę, Elodie. Jednak ją zabił z zazdrości mój własny brat. Od tej pory, jestem sam. I... Chyba szukam partnerki. No cóż, nie lubię samotności... 

Szczeniaki: Nie, nie miał. 
Miejsce zamieszkania: Jaskinia w pobliżu Wodospadu Srebra i Alei Zakochanych. 
Stanowisko: Strażnik Dnia
Login: magia13 (doggi-game)


~~**Cato**~~
Imię: Cato
Pseudonim: Ogólnie rzecz biorąc nazywa się Matti Shadow Cato. Jednak przedstawia się jako Cato. Mało kto wie jak brzmi jego pełne imię.
Płeć: Pies ♂
Wiek: 3 lata
Charakter: Cato to pogodny, dobry duch. Czasem bywa lekko chamski, ale zazwyczaj mawia tak w celu humorystycznym. Jest pomocny. Na pierwszym miejscu stawia innych, dopiero potem siebie. Dobry przyjaciel. Miły i czasem trochę szalony, ale potrafi się uspokoić. Umie wysłuchać i pomóc. Lubi czasem odciąć się od świata i pobyć trochę sam. Jest też romantykiem, czasem pisze wiersze. Jest inteligentny, lecz czasem trochę ciapowaty. Ma chroniczną sklerozę. Chce coś zrobić, idzie gdzieś i zapomina co chciał... Czasem ciężko mu zapamiętać imię innej postaci, z którą rozmawia. Ma za to znakomitą pamięć do szczegółów i dźwięków... Spore poczucie humoru to u niego podstawa. Wady? Czasem ufa nie tym co trzeba i czasem bywa pośmiewiskiem. Walczy w ostateczności, gdyż wierzy, że większość sporów można rozwiązać rozmową. Czasem ukrywa swoje negatywne uczucia jak smutek czy tęsknota pod maską wesołego i pomocnego Cato... Ma niewielu przyjaciół, którzy są mu bardzo bliscy. Kocha swoją rodzinę i przyjaciół i mógłby zrobić dla nich dosłownie wszystko. Ma czasem takie dni, że wieczorem nie potrafi się nawet uśmiechnąć. Patrzy wtedy w niebo i nie ma siły na cokolwiek, chociażby na płacz. Patrzy i myśli. Tak po prostu. Szanuje każdą suczkę, bez względu na to, jaka jest w stosunku do niego. Nie przeklina, a jeśli mu się zdarzy to jeśli jest naprawdę zły. Robi wszystko co w jego mocy by inni byli szczęśliwy, on uważa się za "nieistotne, malutkie chucherko". Potrafi okazywać miłość i jest ona właśnie jego marzeniem. Jeśli ktoś go zranił i nie przeprosi, Cato i tak mu odpuszcza i wybacza. Jeśli jednak ktoś zbyt bardzo go skrzywdzi, stara się zapomnieć o owej personie. Jest raczej uległy. Ogólnie to psiak o dobrym sercu. Słucha się serca, lecz dużą wagę przywiązuje też do swojego zdrowego rozsądku..
Motto:
"Czasem odnoszę wrażenie, że powinienem iść i igrać z burzą
W jakiś sposób po prostu nie chcę stać i czekać na cud...
Szukałem, żyłem
Dla dni jutrzejszych przez całe moje życie
Ostatnio
Chodziłem, chodziłem w kółko
Obserwując, oczekując na coś...
Obserwowałem, oczekiwałem
Pośród cieni na mój czas.."
Rodzina: Miał brata, który dawno temu go opuścił, jego rodzice nie żyją.
Aparycja: 

  • Rasa: Biały Owczarek Szwajcarski
  • Umaszczenie: Biały. Biały niczym śnieg.
  • Budowa: Jest szczupły, lekko kościsty. Jest też bardzo wysoki, wyższy od reszty owczarków... Ma długie łapy. Ma też długi, puchaty ogon, którym czasem z nudów lubi się bawić (proszę.. bez skojarzeń.. ;_; ) Duże stojące na czubku głowy uszy często dodają mu lekko szczeniackiego uroku. Co tu pisać... Typowy szwajcar. 
  • Oczy: Duże, okrągłe o ciemnobrązowej barwie. 
  • Znaki szczególne: Chyba raczej nie...

Dodatkowe Informacje: Nie należy do najzwinniejszych, lecz jest bardzo wytrzymały (zarówno fizycznie jak i psychicznie). Nie lubi zimy, uwielbia lato. Jest też trochę leniwy, ale to tylko czasami. Lubi spać, ale należy do rannych ptaszków.
Informacje o miłości: Heh... Zraniły już go 2 damy... Czasem inni myślą, że jest zakochany w swojej przyjaciółce Darkness, lecz jest ona tylko (lub też AŻ) "siostrą bliźniaczką po dwóch ojcach i matkach xd" Szuka, lecz nie wierzy, że jakakolwiek suczka by go zechciała.
Szczeniaki: Nie ma i uważa, że kiedyś chciałby zostać ojcem, lecz chce znaleźć miłość na całe swoje życie...
Stanowisko: Tropiciel
Login: 
- Doggi: Diana2001
- Howrse: Darkie
- Xat: Darkie
- GG: (zapytaj a MOŻE podam nr)

~~**Demo**~~
Imię: Demo 
Pseudonim: Demon 
Płeć: Pies 
Wiek: 2,5 roku 
Charakter: Demo jest przede wszystkim szalony. Kocha zabawę i przede wszystkim...bieganie za piłką! Jest inteligentny i bardzo zwinny oraz szybki. Bardzo szybko się uczy i "pochłania" wiedzę. Lubi wodę i kocha pływać. Jest jednak jedna rzecz, której nie lubi...są to owady. Jest również trochę nietypowy, bo...lubi wspinać się po drzewie oraz skakać po skałkach. Uwielbia muzykę. Jest też wierny oraz czujny. Zrównoważony i powściągliwy. No i trochę tajemniczy... 
Motto: "Nie patrz wstecz." 
Rodzina: Nie zdążył ich poznać T.T 
Aparycja: 
  • Rasa: Jest w typie Hovawart`a. 
  • Umaszczenie: Czarny 
  • Budowa: Szczupła 
  • Oczy: Miodowe 
  • Znaki szczególne: Za prawym uchem ma ranę po postrzeleniu *myśliwy pomylił go z młodym wilkiem*. 

Dodatkowe Informacje: Wszystko co powinniście wiedzieć znajduje się w jego charakterze. 
Informacje o miłości: Szuka swojej drugiej połówki. 
Szczeniaki: Nie ma. 
Miejsce zamieszkania: ,,Mój dom tam, gdzie serce moje." 
Stanowisko: DJ 
Login: piorrek
~~**Maxwell**~~
Black German Shepherd: Imię: Nazwano go po prostu Maxwell, mówiono 

zazwyczaj Max, lecz jego prawdziwe i pełne imię jest dla wszystkich tajemnicą. Pies nikomu nie zdradził swojego pełnego przydomku, przez wielką urazę do przeszłości i osoby, która mu go nadała. Miał również wiele przezwisk, które, razem z osobami, które mu je nadały, wyginęły, zniknęły jak ziarnko piachu w morzu.
Pseudonim: Zazwyczaj jego właściciele skracali to imię, wołając na niego Max, lecz istniało jeszcze co najmniej kilkanaście przezwisk, o których nikt prócz niego nie wie, jak na przykład Blackwell, Black, Well, Dark Black.
Płeć: Pies z krwi i kości, o czym świadczy już samo imię, nieprawdaż?
Wiek: Odkąd stracił swoich właścicieli, sam już nie wie, ile ma lat. Nikt nigdy tego nie liczył, lecz ja, jako narrator powiem wam, że z pewnością ma za sobą już 3 lata.
Charakter: Maxwell jest psem, którego nie sposób opisać w kilku zdaniach. O czym należy powiedzieć najpierw, jest on zazwyczaj pesymistą, czy realistą, niż optymistą. Wiecznie jego wyraz pyska jest smutny, przygnębiony, zupełnie bez życia, jednak nie okazuje tego w towarzystwie. Nie chce nikomu opowiadać o swojej historii, więc udaje, że jest normalny. Pies o dwóch twarzach, jednej udawanej - drugiej prawdziwej. Może zaczniemy od tej prawdziwej. Hm, przez stracenie swojej rodziny przeżył największą życiową traumę, stracił energię do życia, już niczym się nie cieszy. Wiecznie przygnębiony, jego oczy wyrażają również to, co czuje - strach. Tak, strach. Boi się przyszłości, tego co nadejdzie. Tylko zgrywa odważnego, pewnego siebie, lecz w głębi duszy cały czas się boi. Nigdy nie rzuca słów na wiatr, jego odpowiedzi zazwyczaj są mądre i przemyślane. Z nikim się nie kłóci, ani nikogo nie obraża. Zazwyczaj stara się pomagać, gdy ktoś jest w potrzebie, jednak nie potrafi nikomu współczuć. Prawie nie okazuje żadnych uczuć, bo nikt go tego nie nauczył. Wykazuje jedynie smutek, a radość, śmiech, czy zwyczajny uśmiech jest rzadkim zjawiskiem, które wymusza, nigdy nie uśmiecha się szczerze. Jeśli powierzy się mu jakieś zadanie - wykonuje je jak najstaranniej, nie robi czegoś na ''odwal się''. Jak już mówiłam, aby nikt nie pytał go o to, dlaczego jest smutny, co mu jest itd. - udaje normalnego psa, co sprawia mu czasem dużą trudność. Jest opanowany i spokojny, nie wdaje się w kłótnie, a jeśli tak, ma zawsze sensowne argumenty, lecz nie krzyczy, robi to w sposób... normalny? Jeśli się przełamie i w końcu komuś zaufa, jest wierny i nie w stanie zdradzić czyjejś tajemnicy, czy kogoś zdradzić. Nie przejmuje się krytyką na jego temat.
Motto''Nigdy nie byłem bardziej wściekły.
Co innego, jeśli zaatakuje cię ten, kogo nienawidzisz.
Ale to nie było tak.
Taki rodzaj bólu mogą ci sprawić tylko ci, których kochasz.
Którzy, jak myślałeś, kochają ciebie.
Czułem się, jakby ktoś dźgnął mnie nożem od środka.
I nadal to czuję.
To uczucie nie może zniknąć, ot tak.
To uczucie, kiedy straciłeś wszystko, co miałeś najcenniejsze.
I teraz, kiedy wydaje się, że nie masz już nic''.
Rodzina: Maxwell stracił swoich rodziców za młodu. Nawet ich nie pamięta, jako szczenię oddzielono go od matki bardzo wcześnie. Lecz ich imiona utkwiły mu w pamięci, często przypomina sobie o nich, kiedy patrzy w księżyc, i wspomina. Od rodzeństwa został oddzielony zaraz po urodzeniu.
~ Matka [Rosaline] - Wie tylko, że była już dosyć starą suką, wykorzystywaną od młodości do produkcji szczeniąt. Na jej pysku widniał wiecznie zarysowany smutek i zgryzota, oraz jakby tęsknota za wolnością, której niewiele zaznała. Teraz już pewnie nie żyje.
~ Ojciec [William] - Max znał go tylko ze słów uznania innych. Był sławnym na całą Polskę i Niemcy championem, królem wystaw i konkursów, a jego szczeniąt nie można było zliczyć. Żadne z nich jednak mu nie dorównywało, był wręcz idealny. Jednak, jadąc samochodem na jedną z wystaw, uległ śmiertelnemu wypadkowi.
Aparycja:
  • Rasa: Ojciec, rasowy owczarek niemiecki z krwi i kości, oraz matka, również pies tej samej rasy, lecz po jej stanie psychicznym oraz fizycznym można było wnioskować, że jest jedynie kundlem. Ale Maxwell, jak i jego rodzice - jest owczarkiem niemieckim.
  • Umaszczenie: Czarny jak węgiel pies, nie sposób go nie zauważyć. 
  • Budowa: Pod niezwykle długą sierścią, kryje się wycieńczona i bardzo chuda sylwetka, jednak dzięki temu Max jest szybki i lekki, co ułatwia bieg. Łapy, mimo wszystko, mocne i umięśnione, wyćwiczone biegiem na długie i męczące dystansy. Uszy, jak u każdego owczarka - postawione w górę, szpiczaste. Ogon długi oraz szablasty.
  • Oczy: Jeżeli przyjrzymy się bliżej, zauważymy, że są one ciemnobrązowe, a nie czarne, jak się na pierwszy rzut oka wydaje.
  • Znaki szczególne: Patrząc na niego z góry, nie widzimy nic szczególnego. Jeśli jednak przypatrzymy się bardziej, dostrzeżemy brązową obrożę na jego szyi. To jego jedyna pamiątka po dawnej rodzinie.
Historia: Maxwell urodził się w pseudo hodowli owczarków niemieckich. Jego matką była wychudzona, starsza suczka wyraźnie zmęczona życiem. Służyła jako maszyna do produkcji szczeniąt i zarobków, od najmłodszych lat nie była na ani jednym spacerze. Ojciec... Wielokrotny Champion Polski i Niemiec, wygrywał we wszystkich konkursach, w jakich brał udział. Jednak zmarł, niedługo po urodzeniu się Max'a. Miał wypadek samochodowy, w którym zginął na miejscu. Początkowo Black miał trafić do właściciela jego ojca, lecz tak się nie stało, ponieważ ten zbyt przypominał mu William'a. Nikt nie chciał go kupić, gdyż oferowano za niego za wysoką cenę i wyglądał jak wilk, według wielu. Hodowca więc, wyrzucił go przez okno z jadącego samochodu. Kiedy był na skraju życia, pewne było już to, że zdechnie, ze złamanymi łapami i kręgosłupem, odnalazła go pewna dziewczynka. Pochodziła z ubogiej rodziny, mieszkali oni w bardzo małym mieszkaniu w bloku, nie mieli pieniędzy, a dom, w którym żyli był tak mały i biedny, że rodzice dziecka początkowo nie zgodzili się, aby go zatrzymać. Kiedy jednak go wyleczyli, postanowili przygarnąć, bo było im go szkoda. Przez ponad rok jakoś żyli, ale pies zaczął sprawiać coraz większe problemy, był duży i zajmował miejsce, dużo ich kosztował. Postanowiono go sprzedać, kupiec zaoferował bardzo dużą sumę pieniędzy. Trafił jednak niefortunnie do kobiety, która w ogóle nie miała pojęcia o wychowaniu psa. Maxwell przez stratę rodziny był nieposłuszny, nieufny i nie chciał nic robić, leżał całe dnie w domu, bezczynnie. Nowa właścicielka po pół roku miała dosyć, wyrzuciła Max'a na zbity pysk, na śmietnik. Mieszkał na śmietniku, pewna starsza pani przynosiła mu wodę i jedzenie. Przez następne pół roku żył w nędzy, jego ciało robiło się coraz bardziej chude, aż w końcu zbuntował się i uciekł w dzicz. Błąkał się samotnie po lasach, polach, nie raz przychodził na czyjeś podwórka, ale ludzie widząc, w jakim jest stanie i jak wygląda myśleli, że to wilk lub dziki pies i odganiali go. Pewnego dnia spotkał Larę, bezdomną suczkę mieszańca. Była już starsza, ale miała dużo energii i wiedzy o życiu w dziczy. Nauczyła Maxwell'a, jak polować i samodzielnie żyć. Stała się jego przyjaciółką i przewodniczką życiową. Kiedy jednak hycel próbował ich złapać, wzięto tylko Larę, ze względu na nieufność i agresję Max'a w stosunku do ludzi. Bano się, że ich ugryzie, albo ma wściekliznę i zostawiono go na pastwę losu. Całkiem niedługo potem, trafił do sfory Forever Together z nadzieją, że będzie mógł tu chociaż na chwilę zostać.
Dodatkowe Informacje: 
~ Max nie czuje bólu fizycznego;
~ Miał złamane trzy łapy i kręgosłup, przez co teraz trudno mu się czasem poruszać;
~ Urodził się w Niemczech, ale wyrzucono go, a potem przez większość życia żył w Polsce
~ Uwielbia truskawki. Gdy czasem przechodził przez jakieś pola z truskawkami, zjadał większość ich.
~ Został postrzelony z tzw. wiatrówki. Do tej pory ma bliznę, prawie niewidoczną.
Informacje o miłości: Maxwell i miłość? Niezbyt dobre połączenie. Pies prawie nie ma uczuć, a wymagać od niego kochania kogoś, jest grzechem. Być może kiedyś się przełamie, zakocha, lecz zazwyczaj bez wzajemności.
Szczeniaki: Nie miał, i nie wie, czy chce. Uważa, że nie byłby dobrym ojcem, a poza tym, do tego trzeba mieć partnerkę.
Miejsce zamieszkania: Jego jaskinia jest bardzo dobrze ukryta, drogę do niej zna dotychczas tylko Maxwell, znajduje się na końcu zawiłych ścieżek Lasu Mglistej Duszy.
Stanowisko: Muzyk
Login: Iza889

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz