Warczenie stało się coraz bardziej uciążliwe co zmusiło mnie do otworzenia moich oczu. Wyszłam z ciemnej szczeliny, która była moim tymczasowym schronieniem. Rozejrzałam się po skateparku. Po krótkiej chwili zobaczyłam właściciela tego żałosnego warkotu. Po jego obu stronach stało po dwóch wielkich psów, która z pewnością by mnie rozszarpały. Czarny wielki pies stał nad mniejszym. Spojrzałam na tą scenę obojętnie, która rozgrywa się dość często. Lecz tego czarnego psa widziałam pierwszy raz. Wskoczyłam na skocznie, która stała około jeden metr dalej.
- Ej! Wy! - krzyknęłam na cały głos, by zwrócić ich uwagę, co nie było trudne. Mój wzrok napotkał wzrok czarnego ogromnego psa. Jego oczy, były brązowe, lecz żądne władzy i mordu. Lekko się zdziwił gdy mnie zobaczył.
- Czego?! - krzyknął pełen złości jeden z psów, który stał obok swojego 'przywódcy'.
- Zostawcie go - powiedziałam stanowczo, spuszczając głowę na dół. Nie musiałam długo czekać na reakcję - psy, które stały po bokach wybuchły śmiechem. Na moim pysku pojawił się lekko przerażający uśmiech. Szybko podniosłam głowę a potem krzyknęłam donośnym i stanowczym głosem.
- Puść go!
Oni jednak nadal się śmiali. Jedyny poważny stał tam ich przywódca.
- Zamknijcie się patałachy! - burknął do nich a potem jego wzrok napotkał mój. Uśmiechnął się jakby coś planował.
- Podobasz mi się, jak się nazywasz? - zapytał się pewnym tonem głosem, lecz i z zaciekawieniem. Prychnęłam rozbawiona.
- Cóż... - zaczęłam, błyskawicznie zeskoczyłam z podniesienia. Wylądowała idealnie przed jedym z psów. Nim się zoriętował miał przegryzioną tchawice i jedyne co zrobił to zaczął ksztusić się własną krwią i osuną się na ziemię. Stanęłam przed ich przywódcą, mówiąc z uśmiechem.
- Asami - Odparłam. Warknęłam ostrzegawczo. Mruknął zdenerwowany, odwrócił się i odszedł z denerwowany, a jeden z jego ludzi wlokł ciało swojego zmarłego towarzysza. Jego ofiary nie było śladu. Pewnie wykorzystał ten moment i zwiał. Oblizując się z krwi, usłyszałam dobrze znany mi dźwięk, z mojej jamy brzusznej. Warknęłam i ruszyłam do miasta. Szłam bocznymi uliczkami omijając jednoczeście bandy psów, które zawsze się wszędzie szwędały. Po godzinie dotarłam do lasu. Burczenie zaczynało się robić coraz bardziej irytujące. Poszłam w tereny górzyste, gdzie podobno często pojawiały się stada saren. Niestety zastałam tam tylko samotnego psa, który chyba upolował pojedynczą sarnę. Podeszłam bliżej nie zważając na to, że pies może mnie w każdej chwili zaatakować. Spojrzałam jedynie na niego znacząco.
- Niech ci będzie - odparł oblizując jednocześnie łapy. Nic nie odpowiedziałam, tylko jednym szybkim ruchem zębów, oderwałam kawałek mięsa.
- Jak się nazywasz? - zapytałam po chwili. Pytanie to zadałam z beznamiętnym tonem głosu.
- A ty? - odparł, zbywając moje wcześniejsze pytanie. Nie odpowiedziałam.
- Czemu miała bym zdradzić ci twoje imię? Najpewniej nie spotkamy się nigdy. Zapomnimy o sobie gdy się rozejdziemy więc nie potrzebujesz mojego imienia do szczęścia - Odparłam obojętnie, nie patrząc na niego tylko dotykając nosem mięsa. Poczułam na sobie zaciekawiony wzrok basiora. Kolejnym szybkim ruchem kłów oderwałam całkiem spory kawałek mięsa, którym się powinnam nasycić na jakiś czas.
- Dziękuję - mruknęłam, po czym zacisnęłam zęby na kawałku mięsa i odwróciłam się idąc w swoją stronę. Czułam na sobie zainteresowany wzrok psa, który podzielił się ze mną swoją zdobyczą. "Powinnam być milsza", zganiłam się siebie w duchu, lecz nadal szłam z nie wzruszonym wyrazem pyska.
Azazel? Wybacz, ale wena mnie opuściła chyba xd
No i wybacz te liczne literówki i błędy, ale no wiesz...telefon -.-
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz