Szedłem leśną, wilgotną leśną ścieżką. No cóż, raczej nie miałem co innego robić, prawda? Byłem przemoknięty, głodny i spragniony, lecz twardo trzymałem się na łapach. Uniosłem wysoko łeb, by nie wyglądać na głodnego i dreptałem dalej. Mimo że jednak trochę spoważniałem moja nie powaga trwała dalej. Nagle poczułem nieprzyjemną pustkę w brzuchu. Burknąłem cicho pod nosem, jakby dając mojemu żołądkowi oznak, by się uspokoił. Zboczyłem z wąskiej ścieżki i ukrywałem się między krzewy, próbując wypatrzyć zwierzynę. Zacząłem szukać jakichkolwiek zapachów, śladów zwierzęcia. Do mojego nosa doszedł drażniący zapach. Moje źrenice się rozszerzyły. Zacząłem się cicho i szybko skradać, aby nie zgubić tropu. Po chwili dosłyszałem dziwny odgłos. Instynktownie wyjrzałem łeb zza krzaki i przyjrzałem się uważnie otoczeniu. Przez polanę na którą miałem zamiar wejść, przybiegło stado dorodnych łań.
Mimowolnie oblizałem wargi i nastawiłem się do skoku. Jednak ruch ten spowodował że liście krzaka, zaszeleściły i jeleń podniósł łeb, po czym uciekł, a za nim reszta stada.
Przekląłem siebie w duchu po czym pobiegłem za stadkiem.Kiedy osiadły się na innej polanie ja spróbowałem zaatakować ich z drzewa.Niestety moją wspinaczkę usłyszał jeden z samców i pogonił resztę do ucieczki. Westchnąłem i pomknąłem wciąż za nimi. W końcu zaczęły paść się nieopodal gór. Była to najwyraźniej moja jedyna szansa. Pomodliłem się cicho w myślach i nie robiąc żadnych przemyślanych ruchów, po prostu rzuciłem się na najbliższą łanię. Jako że ja pies, jelenia bym nie zabił, a co dopiero kogoś ze stada. Najprostszą rzeczą było po prostu rzucenie się na najbliższą sarnę i przy tym najbardziej oddaloną od reszty.
Zwierzę wydało dziwny dźwięk i spróbowało uciec do stada lecz ja zagrodziłem jej drogę.
Pomknąłem za przerażonym stworzeniem, które tym razem próbowało ucieczki z innej strony.
Teraz jedna z tych trudniejszych części polowania - Atak.
Sarna najwyraźniej nie miała czasu obmyślić strategii ucieczki tak więc po prostu biegła na łeb na szyje. Z całych swoich sił przyśpieszyłem i spróbowałem zrównać się z nią. Przestraszona skręciła lecz wtedy ja skoczyłem na nią wbijając jej pazury w zad. Łania "zawyła". Zamknąłem oczy by nie zmusić siebie do poddania. Nie teraz nie, nie teraz, gdy jesteś tak blisko. Z trudem pogłębiłem ranę. Mimo iż naprawdę bolało uwieszenie się na sarnie biegnącej na oślep, trzymałem się twardo. Wbiłem się jeszcze bardziej a sarna wierzgnęła. Moje tylne nogi poszybowały w górę, co wykorzystałem na skoczenie jej na grzbiet.
Koniec. Mam dość. Wbiłem jej kły w szyję i zacisnąłem z całej siły. Raczej nie miała wielkich szans przez taki bolesny cios. W końcu zwierzę upadło na ziemię.
Uśmiechnąłem się zaradnie pod nosem, lecz oczywiście - znając mnie, po chwili to zbladło. Bez zbędnego gadania, entuzjazmu nie zapomniałem o moim żołądku i zabrałem się do jedzenia, rozkoszując przyjemnym, nieodczuwalnym dawno przeze mnie smakiem. Nie zwracałem uwagi na to, że nabyłem kolejnych paru ran, obok mnie leje się krew a sam wyglądam jak z horroru. Nagle poczułem czyjąś obecność. Uniosłem powoli, niepewnie łeb do góry. Moja czujność jak zwykle nie była mylna - przede mną, parę metrów ode mnie stał pies. Po prostu, pies. Stał zaciekawiony, który mimo woli patrzył się z zazdrością w stronę sarny. Jego spojrzenie było tak błagalne że nawet nie powiedział jednego słowa, a ja podsunąłem do niego z nijaką niechęcią resztki pożywienia.
- Niech ci będzie - mruknąłem, oblizując łapy od krwi.
Skinął głową w podziękowaniu i ostrożnie podszedł.
- Jak się nazywasz?. - zapytał i delikatnie szturchnął nosem padlinę, po czym zabrał się do jedzenia. Niestety, przez szum lasu nie mogłem się połapać, czy to może jednak nie suczka...
Przez chwilę się zastanawiałem. Czemu ja mam się przedstawiać pierwszy?
- A ty? - odbiłem pytanie
Ktoś, coś? xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz