Uśmiechnęłam się lekko i przyjrzałam się szczeniakowi, nie byłam wmieszana w temat, więc praktycznie zupełnie nie wiedziałam o czym rozmawiali, jedyne co mogłam to stać i słuchać, chcąc nie chcąc może bym się wtedy coś dowiedziała i dowiedziałam się. Shay chyba był sierotą, a teraz stracił znów kogoś, co stało się z jego rodzicami? - Pytanie zostanie pytaniem w mojej głowie.
- Connor cie chętnie przyjmie. - Uśmiechnęłam się mrugając do Connora. - Chodź, opatrzymy ci te rany. - Dodałam popychając szczeniaka pyskiem.
Samce poszły za mną do jaskini medycznej, wzięłam stamtąd zioła, które miały za zadanie oczyszczać, oraz kilka naturalnych plastrów. Przemyłam delikatnie szczeniakowi rany, zaś na te mocniejsze zostały naklejone plastry.
- Gotowe. - Powiedziałam uśmiechając się do szczeniaka, ten odwzajemnił uśmiech.
Spojrzałam na Connora, potem znów na małego.
Connor zaprowadził go, by pokazać mu jaskinię, w tym czasie poszłam na łąkę i położyłam się wśród wiosennych kwiatów co chwilę wąchając ich piękny zapach, zobaczyłam za sobą cień, odwróciłam głowę i ujrzałam Connora.
- A gdzie Shay? - Zapytałam. - Jeszcze ci ucieknie. - Zaśmiałam się.
- Rozgląda się w jaskini, poza tym pewnie jest zmęczony, dość długo musiał tu iść. - Tłumaczył pies.
<Connor?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz