~ Spoko, rozumiem... ~powiedziałem. Udaliśmy się nad wodospad srebra. Poeta spojrzała w wodę i westchnęła. Cicho usiadłem obok i spoglądałem to na Zoe, to na jej odbicie w wodzie. Szum wodospadu koił duszę i uspokajał. W końcu odezwałem się.
~ Nigdy Cię nie zastanawiało dlaczego akurat MY tu jesteśmy ? Dlaczego NAS to spotyka ? Dlaczego wiele rzeczy spada na NAS ?! ~zadawałem pytanie za pytaniem podkreślając słowa "nas" i "my".
~ Emm...Przeznaczenie ? ~zdziwiło moje pytanie suczkę.
~ Nie wierzę w przeznaczenie...
~ A...dlaczego ?~zdziwiła się suczka, a mnie jej pytanie nieźle zaskoczyło.
~ Wszystko co dzieje się ma swoją przyczynę i powód. Na przykład rozmawiam z tobą bo Cię lubię, gdybym Cię nie lubił to pewnie nawet nie dołączył bym do tej sfory... ale tak wyszło, że Cię...lubię... ~zarumieniłem się, odwróciłem na chwilę głowę udając, że coś usłyszałem, żeby suczka tego nie zauważyła, po czym kontynuowałem.~ A przeznaczenie, to zdarzenia na które nie mamy wpływu bo dawno są nam zapisane, ja w to nie wierzę, bo uważam, że mamy wpływ na swój los...
~ Aha...~ spojrzała na mnie dziwnie. Wskoczyłem do wody i zacząłem pływać. Spojrzałem na Zoe pytająco.
~ A ty co ? Nie pływasz ?
<Zoe/Poeta?>
czwartek, 31 marca 2016
Od Poety c.d Connora
Uśmiechnęłam się lekko i przyjrzałam się szczeniakowi, nie byłam wmieszana w temat, więc praktycznie zupełnie nie wiedziałam o czym rozmawiali, jedyne co mogłam to stać i słuchać, chcąc nie chcąc może bym się wtedy coś dowiedziała i dowiedziałam się. Shay chyba był sierotą, a teraz stracił znów kogoś, co stało się z jego rodzicami? - Pytanie zostanie pytaniem w mojej głowie.
- Connor cie chętnie przyjmie. - Uśmiechnęłam się mrugając do Connora. - Chodź, opatrzymy ci te rany. - Dodałam popychając szczeniaka pyskiem.
Samce poszły za mną do jaskini medycznej, wzięłam stamtąd zioła, które miały za zadanie oczyszczać, oraz kilka naturalnych plastrów. Przemyłam delikatnie szczeniakowi rany, zaś na te mocniejsze zostały naklejone plastry.
- Gotowe. - Powiedziałam uśmiechając się do szczeniaka, ten odwzajemnił uśmiech.
Spojrzałam na Connora, potem znów na małego.
Connor zaprowadził go, by pokazać mu jaskinię, w tym czasie poszłam na łąkę i położyłam się wśród wiosennych kwiatów co chwilę wąchając ich piękny zapach, zobaczyłam za sobą cień, odwróciłam głowę i ujrzałam Connora.
- A gdzie Shay? - Zapytałam. - Jeszcze ci ucieknie. - Zaśmiałam się.
- Rozgląda się w jaskini, poza tym pewnie jest zmęczony, dość długo musiał tu iść. - Tłumaczył pies.
<Connor?>
- Connor cie chętnie przyjmie. - Uśmiechnęłam się mrugając do Connora. - Chodź, opatrzymy ci te rany. - Dodałam popychając szczeniaka pyskiem.
Samce poszły za mną do jaskini medycznej, wzięłam stamtąd zioła, które miały za zadanie oczyszczać, oraz kilka naturalnych plastrów. Przemyłam delikatnie szczeniakowi rany, zaś na te mocniejsze zostały naklejone plastry.
- Gotowe. - Powiedziałam uśmiechając się do szczeniaka, ten odwzajemnił uśmiech.
Spojrzałam na Connora, potem znów na małego.
Connor zaprowadził go, by pokazać mu jaskinię, w tym czasie poszłam na łąkę i położyłam się wśród wiosennych kwiatów co chwilę wąchając ich piękny zapach, zobaczyłam za sobą cień, odwróciłam głowę i ujrzałam Connora.
- A gdzie Shay? - Zapytałam. - Jeszcze ci ucieknie. - Zaśmiałam się.
- Rozgląda się w jaskini, poza tym pewnie jest zmęczony, dość długo musiał tu iść. - Tłumaczył pies.
<Connor?>
środa, 30 marca 2016
Od Mattu c.d Asami
Zaczęliśmy warczeć na psa, rzuciłem się na niego, jednak umięśniony pies był silniejszy i odepchnął mnie, Asami rzuciła się na niego, ja po chwili wstania też, po chwili walki przygwoździliśmy psa do ziemi.
- Radzę ci stąd spływać. - Burknąłem pokazując zęby psu. - Jeszcze raz cie tu zobaczę, a będziesz pluł swoją sierścią przez miesiąc. - Dodałem z pogardą w oczach.
Puściłem psa, który szybko uciekł, otrzepałem się wzdychając.
- Fajnych masz kolegów. - Zaśmiała się suczka.
Przewróciłem oczami dodając do tego cwaniacki uśmiech, zbliżał się zachód słońca, niebo było praktycznie bez skazy, całe błękitne, jasne... Czekała nas gwieździsta noc z księżycem w pełni, w taką noc nigdy nie spałem, dzisiaj nie miało być inaczej. Słońce zachodziło coraz szybciej, na niebie była widoczna pierwsza, błyskająca gwiazdka.
- Lubisz oglądać gwiazdy? - Zapytałem nie spuszczając czujnego oka z promieniejącej gwiazdy.
<Asami?>
Od Poety c.d Zośki
Głęboko westchnęłam i usiadłam nerwowo merdając ogonem, tak jak robią to często koty, kiedy im się coś nie podoba, unosiłam swój puchaty ogon do góry, w dół, na boki.
- Jak długo jesteś na tych terenach... Tak ogólnie? - Zapytał Zośka.
Uniosłam wzrok ku górze po czym skierowałam lekko na Zośkę, nigdy nie lubiłam wracać do przeszłości, chodź wbrew woli często to robiłam, po prostu nie umiałam zapomnieć.
- Odkąd opuściłam dom... - Mruknęłam spuszczając wzrok, jednocześnie kłamiąc, chodź był w tym punkt prawdy.
- Żałujesz? - Zapytał.
- Nie, bo i tak bym musiała odejść. - Odpowiedziałam złamanym głosem. - Przepraszam, ale to dla mnie trudny temat, nie chcę o tym rozmawiać. - Dodałam.
<Zośka?>
- Jak długo jesteś na tych terenach... Tak ogólnie? - Zapytał Zośka.
Uniosłam wzrok ku górze po czym skierowałam lekko na Zośkę, nigdy nie lubiłam wracać do przeszłości, chodź wbrew woli często to robiłam, po prostu nie umiałam zapomnieć.
- Odkąd opuściłam dom... - Mruknęłam spuszczając wzrok, jednocześnie kłamiąc, chodź był w tym punkt prawdy.
- Żałujesz? - Zapytał.
- Nie, bo i tak bym musiała odejść. - Odpowiedziałam złamanym głosem. - Przepraszam, ale to dla mnie trudny temat, nie chcę o tym rozmawiać. - Dodałam.
<Zośka?>
Callahan!
Nowy pies w sforze!
~~**Callahan**~~
Imię: Callahan. Jednak nikt tak na mnie nie mówi (i dobrze) - wszyscy zwą mnie Cal, i tak się przedstawiam. Kiedyś miałem na imię Alexander, ale to już przeszłość.Pseudonim: W prawdzie Cal to mój pseudonim.
Płeć: Pies. A co, śmiesz wątpić?
Wiek: Około 4 lat.
Charakter: Kim jesteś? J-a-k-i jesteś? To pytanie wiele razy mi zadawali... No cóż, myślę, że jestem realistą. Chociaż może trochę bardziej optymistą. Niewiele mówię, wolę słuchać, ale zawsze mam swoje zdanie Staram się być rozsądny, ale gdy trzeba, ryzykuję. Nigdy się nie poddaję, zawsze walczę, aż osiągnę cel. Z natury jestem spokojny i bardzo cierpliwy. Nikt tak naprawdę nie wie, co w danej chwili czuję - jestem bardzo opanowany, nie daję po sobie znać uczuć, i rzadko się uśmiecham, nie mówię o śmianiu się. Po prostu nie mam do tego powodów... Może się wydawać, że jestem wiecznie smutny, ale nie, ja po prostu nie widzę powodów, by się uśmiechać. Co tu ukrywać, robię to rzadko. jeśli ktoś mnie zrani, nie daję po sobie tego poznać. W sumie jestem chodzącym przykładem opanowania... Nigdy nie wybucham, zawsze tłumię w sobie wszystko. Co mogę jeszcze o sobie powiedzieć? A, jestem dość skrytym (przed niewieloma się otwieram), nieufnym, tajemniczym psem. Czasem nie kryję ironii, ale znam swoje granice. Kieruję się jednak własnymi zasadami. Bywam romantyczny, kiedy zechcę. Tyle razy doświadczyłem zdrady, że zaufam komuś dopiero po długim czasie. Nigdy nie zapominam, uczę się na własnych błędach. Jestem odważny i dość waleczny. Nie wstydzę się niczego, a już na pewno nie swoich marzeń. I tak, mam je, ale wiem, gdzie się zaczyna prawdziwe życie. Jestem pomysłowy i szczery do przesady... Tak, rzadko kłamię. I robię to tylko wtedy, jeśli wiem, że muszę. Nigdy w siebie nie wątpię. Jestem pełen nadziei... Dla bliskich jestem gotów poświęcić nawet własne życie. Nie przepadam za samotnością, ale nie przeszkadza mi ona. Jestem stanowczy, ambitny. Staram się zawsze pomagać innym, ale na tych, co mnie zranili, rysuję znak ''x''. mimo to, potrafię wybaczać Umiem przegrywać, jestem wytrzymały fizycznie i psychicznie. Mimo wszystko, bywam buntownikiem, ale godzę się ze swoim losem. Jestem lojalny, zawsze dotrzymuję słowa. Nie lubię się kłócić, ale jeśli msuzę, to to robię. Bywam bezpośredni, bezczelny i wredny... No cóż, każdy ma wady. Jestem wrażliwy, dość cichy, przede wszystkim małomówny. Mam swój honor, dumę, i nie lubię porażek. Jestem niezależny, uparty, wierny i charyzmatyczny,
Motto: ''Choć nie ma lekko
Nie przejmuj się
Raz zrobisz błąd
Drugi raz już nie
Więc nie bój się
Nie poddam się
Mnie nie złamie nic
Każda z trudnych chwil tylko doda sił
Marzenia są w nas
Nie trzeba nic tylko chcieć
Kto się nie boji
Ten już góra jest.''
Rodzina: Matka miała na mię Loara, ojciec Diamand. Brata nazwali Day, a siostry Skate i Light. Matka zmarła kilka tygodni po porodzie, a wraz z nią najmłodsza z nas, Light. Ojciec, po odniesieniu nas do schroniska, gdzieś ''wyparował'' - zwiał, i tyle go widzieliśmy. Day dołączył do Gangu Trike, teraz jest tam zwany Last Day, gdyż zasłynął brakiem litości... Skate ma właściciela i cóż, zgodnie z imieniem, często lubi chodzić do skateparku. Ale ona też nie jest najlepsza - ma kontakt z psami z Gangu Domowych Psów - robi za szpiega. Tak, cud rodzinka...
Aparycja: Smukła sylwetka. Jak na tervuerena, długie nogi i trochę za krótka sierść. Uszy w kształcie trójkątów, stojące. Wąski pysk, ale mocna szczęka. Ogon długi, szablasty.
- Rasa: Owczarek belgijski groenendael.
- Umaszczenie: Czysto czarne.
- Budowa: Szczupła, a zarazem mocna.
- Oczy: Pomarańczowo-brązowe kształcie migdałów.
Szczeniaki: Nie, nie miał.
Miejsce zamieszkania: Jaskinia w pobliżu Wodospadu Srebra i Alei Zakochanych.
Stanowisko: Strażnik Dnia
Głos: Limit Szans [Antek Smykiewicz]
Login: magia13 (doggi-game)
Od Asami c.d Mattu
- Jednak mamy coś ze sobą wspólnego - dodał po chwili. Spojrzałam na niego z ukosa.
- Niby co? - niechętnie, lecz i niepewnie przewróciłam oczami, jakbym chciała wymusić z niego szybszą odpowiedz.
- I Ty i Ja jesteśmy inni. Nam to wychodzi, większość chce być inna, ale widać po nich, że udają, zaś my jesteśmy w swoim żywiole. - Powiedział poważnie. - Jesteśmy dziwni. - Dodał po chwili. Zamyśliłam się na chwilę i zamiast odpowiedzieć, powtórzyłam kluczowe słowo jego wypowiedzi, jakbym chciała jeszcze bardziej je zrozumieć.
- Dziwni... - powiedziałam, patrząc w dół, w głębie jeziora, które było piękne, ale i zarazem śmiertelnie niebezpieczne. - Nigdy nie myślałam o tym w taki sposób - dodałam bez namysłu nadal pogrążając swój umysł w ciemności głębi jeziora. Z rozmyślań wyrwał mnie głos psa.
- Ja też, dopiero po jakimś czasie to widać. Chyba nie jesteś zbyt towarzyska, co? Ale za to twoja ciekawość podbija. - powiedział, patrząc na mnie tymi swoimi jasnymi oczami, które wpatrywały się we mnie niemiłosiernie. Jednak na jego pysku pojawił się cień uśmiechu. Popatrzyłam niego swoimi dużymi piwnymi oczami, w których emanowała ciekawość. Nie dziwie się, że wiedział, że jestem ciekawska skoro mam to napisane w oczach.
- Szczerze, to może nie jestem nietowarzyska tylko... - zacięłam się. Popatrzyłam daleko w horyzont, szukając tam słowa, które idealnie by tu pasowało. Jednak po chwili powiedziałam.
- Ostrożna, nie jest to określenie, którego szukałam, lecz i wydaje mi się, że może w części to mnie określa, w jednej małej cząstce - Odpowiedziałam. Zerknęłam na niego kątem oka, obserwując jego reakcje. Nagle do moich uszu dobiegł dźwięk, kroków stawianych na starym drewnie. Szybko się odwróciłam. Moim oczom ukazał się wysoki pies. Miał nienawiść wypisaną w oczach a na pysku widniał szyderczy uśmiech. Obnażyłam swoje ostre białe kły na psa, nawet mimo tego że był wyższy ode mnie.
- Ktoś ty? - zapytałam ostro, pewnym, dominującym tonem głosu.
- Witaj Mattu, a którz to, ta śliczna niewiasta z tobą? - zapytał psa, który śledził obcego swoimi jasnymi oczami. Mattu warknął, co zrobiłam i ja.
Mattu? xd
- Niby co? - niechętnie, lecz i niepewnie przewróciłam oczami, jakbym chciała wymusić z niego szybszą odpowiedz.
- I Ty i Ja jesteśmy inni. Nam to wychodzi, większość chce być inna, ale widać po nich, że udają, zaś my jesteśmy w swoim żywiole. - Powiedział poważnie. - Jesteśmy dziwni. - Dodał po chwili. Zamyśliłam się na chwilę i zamiast odpowiedzieć, powtórzyłam kluczowe słowo jego wypowiedzi, jakbym chciała jeszcze bardziej je zrozumieć.
- Dziwni... - powiedziałam, patrząc w dół, w głębie jeziora, które było piękne, ale i zarazem śmiertelnie niebezpieczne. - Nigdy nie myślałam o tym w taki sposób - dodałam bez namysłu nadal pogrążając swój umysł w ciemności głębi jeziora. Z rozmyślań wyrwał mnie głos psa.
- Ja też, dopiero po jakimś czasie to widać. Chyba nie jesteś zbyt towarzyska, co? Ale za to twoja ciekawość podbija. - powiedział, patrząc na mnie tymi swoimi jasnymi oczami, które wpatrywały się we mnie niemiłosiernie. Jednak na jego pysku pojawił się cień uśmiechu. Popatrzyłam niego swoimi dużymi piwnymi oczami, w których emanowała ciekawość. Nie dziwie się, że wiedział, że jestem ciekawska skoro mam to napisane w oczach.
- Szczerze, to może nie jestem nietowarzyska tylko... - zacięłam się. Popatrzyłam daleko w horyzont, szukając tam słowa, które idealnie by tu pasowało. Jednak po chwili powiedziałam.
- Ostrożna, nie jest to określenie, którego szukałam, lecz i wydaje mi się, że może w części to mnie określa, w jednej małej cząstce - Odpowiedziałam. Zerknęłam na niego kątem oka, obserwując jego reakcje. Nagle do moich uszu dobiegł dźwięk, kroków stawianych na starym drewnie. Szybko się odwróciłam. Moim oczom ukazał się wysoki pies. Miał nienawiść wypisaną w oczach a na pysku widniał szyderczy uśmiech. Obnażyłam swoje ostre białe kły na psa, nawet mimo tego że był wyższy ode mnie.
- Ktoś ty? - zapytałam ostro, pewnym, dominującym tonem głosu.
- Witaj Mattu, a którz to, ta śliczna niewiasta z tobą? - zapytał psa, który śledził obcego swoimi jasnymi oczami. Mattu warknął, co zrobiłam i ja.
Mattu? xd
wtorek, 29 marca 2016
Od Surprise cd Flagtro
Złapałam psa za szyję i pociągnęłam do wody. Gdy pies się wynurzył śmiałam się w niebo głosy, zaraz zostałam ochlapana.
~Ej !~prychnęłam i oddałam. Zabawa trwała dobre kilka godzin gdy nagle pojawił się duży pies maści tri color. Nie należał do naszej sfory. Na raz wyskoczyliśmy z wody pokazując lśniąco białe kły w stronę przybysza. Pies również podobnie zareagował, ale cofnął się o dwa kroki od nas. Mieliśmy przewagę. Ruszyłam z szarżą ku psu. Zaatakowałam go i przez jakieś kilka sekund posypały się kłaki futra. Flagtro przyłączył się do "zabawy". Po krótkiej walce pies podkulił ogon i zwiał gdzie pieprz rośnie.
~Ty jesteś tu już od dawna w sforze... kto to był ?
~To jeden pies z Gangu Baddy'ego, Olaf... Przychodzi by płoszyć nam zwierzynę...
~A to popierdoleniec !~zawarczałam,
<Flagtro ?>
~Ej !~prychnęłam i oddałam. Zabawa trwała dobre kilka godzin gdy nagle pojawił się duży pies maści tri color. Nie należał do naszej sfory. Na raz wyskoczyliśmy z wody pokazując lśniąco białe kły w stronę przybysza. Pies również podobnie zareagował, ale cofnął się o dwa kroki od nas. Mieliśmy przewagę. Ruszyłam z szarżą ku psu. Zaatakowałam go i przez jakieś kilka sekund posypały się kłaki futra. Flagtro przyłączył się do "zabawy". Po krótkiej walce pies podkulił ogon i zwiał gdzie pieprz rośnie.
~Ty jesteś tu już od dawna w sforze... kto to był ?
~To jeden pies z Gangu Baddy'ego, Olaf... Przychodzi by płoszyć nam zwierzynę...
~A to popierdoleniec !~zawarczałam,
<Flagtro ?>
Od Zośki cd Poety
Wywróciłem psa, a Poeta przygwoździła go do ziemi.
~ Co tu robisz, Olaf !~ zawarczała do psa.~ Miałeś zakaz wchodzenia na tereny sfory, nie pamiętasz ?!~Poeta była naprawdę wściekła, a ja stałem jak słup nie wiedząc o co chodzi.
~ Taki kundel jak ty nie może mi zabronić ! ~zaśmiał się warcząc.
~ Wyrażaj się ! ~dostał z liścia od suczki.
~ O...Zoe się pogniewała ! ~śmiał się i oberwał drugi raz. Zoe ?
~ Wynoś się pókim dobra ! ~powiedziała puszczając psa.~ Przekaż dla Baddy'ego, żeby nie wysyłał tu swoich pierdolonych rasowców, bo skończy pod zębami naszych zabójców ! ~wyszczerzyła kły, a pies pobiegł w głąb lasu.~ Tchórz ! ~ rzuciła za nim.
~ Kim on był ?! I kim jest Zoe i Baddy ?!~ zdziwiłem się.
~ Baddy to przywódca Gangu Psów Domowych, który tępi kundli i bezdomnych, a ten pies co tu był to jego podwładny Olaf, kawał skurwisyna !~powiedziała suczka.~ A Zoe to ja...
~ Co ?! To w twoje prawdziwe imię ?! ~stałem jak wryty.
~ Jestem wieloimienna jeśli już musisz wiedzieć, nazywali mnie Black Death, ale teraz oficjalnie nazywam się Poeta, a Zoe to tak jakby moje drugie imię...
~ Dobra, rozumiem...~powiedziałem, choć i tak dalej byłem zamieszany.
<Poeta?>
~ Co tu robisz, Olaf !~ zawarczała do psa.~ Miałeś zakaz wchodzenia na tereny sfory, nie pamiętasz ?!~Poeta była naprawdę wściekła, a ja stałem jak słup nie wiedząc o co chodzi.
~ Taki kundel jak ty nie może mi zabronić ! ~zaśmiał się warcząc.
~ Wyrażaj się ! ~dostał z liścia od suczki.
~ O...Zoe się pogniewała ! ~śmiał się i oberwał drugi raz. Zoe ?
~ Wynoś się pókim dobra ! ~powiedziała puszczając psa.~ Przekaż dla Baddy'ego, żeby nie wysyłał tu swoich pierdolonych rasowców, bo skończy pod zębami naszych zabójców ! ~wyszczerzyła kły, a pies pobiegł w głąb lasu.~ Tchórz ! ~ rzuciła za nim.
~ Kim on był ?! I kim jest Zoe i Baddy ?!~ zdziwiłem się.
~ Baddy to przywódca Gangu Psów Domowych, który tępi kundli i bezdomnych, a ten pies co tu był to jego podwładny Olaf, kawał skurwisyna !~powiedziała suczka.~ A Zoe to ja...
~ Co ?! To w twoje prawdziwe imię ?! ~stałem jak wryty.
~ Jestem wieloimienna jeśli już musisz wiedzieć, nazywali mnie Black Death, ale teraz oficjalnie nazywam się Poeta, a Zoe to tak jakby moje drugie imię...
~ Dobra, rozumiem...~powiedziałem, choć i tak dalej byłem zamieszany.
<Poeta?>
Od Natanielle cd Mattu
~Dziękuję, poradzę sobie.~powiedziałam odchodząc.~Za oprowadzenie też dziękuję.
Zbliżyłam się do miasta. Te miejsce przyciągało mnie jak magnes, może dlatego, że wychowałam się w "miejskiej dżungli" tyle, że w Chinach. Gdy szłam przez miasto zaczepił mnie jakiś pies.
~Rasowy czy kundel ?~warknął. Pies jak zauważyłam był duży, większy ode mnie, najprawdopodobniej Dog Niemiecki.
~Odpierdol się !
~KUNDEL CZY RASOWY ?! ~tym razem wręcz ryknął.
~Kundel ! ~wyszczerzyłam kły, bo miałam już dość natręta. Może i był duży, ale to nie znaczy, że może się tu rządzić ! Zaraz obok niego pojawiło się kilka psów. Nie dało się zauważyć, że były to same rasowe psy.
~To ma panienka problem ! ~zaśmiał się najjaśniejszy z nich.
~A ty to niby rasowiec, tak ? ~zawarczałam ku złotemu psu.
~Tak...
~A rodowód to Pan ma ?~zbliżyłam się niebezpiecznie.
~No pewnie ! Czemu miałbym nie mieć ?~zdziwił się moim zachowaniem.
~A jaka rasa jesteś ?!
~Czysty Golden Retriever ! Dość tych pytań !
~ Muszę z przykrością stwierdzić iż taka rasa nie istnieje... ~ inne psy zaczęły szeptać między sobą. Tak myślałam, półgłówki.
~Że co ?!~oburzył się wspomniany golden.~Na pewno jest taka rasa !
~ A masz dowody ?~ byłam z siebie dumna. Inne zamieszane psy przyglądały się to mi to złotemu głupkowi.
~ Tak ! ~zaszczekał i wskazał na reklamę hodowli goldenów. Tego tu nie przewidziałam i mój plan omotania psów nie wypalił. Inne psy rzuciły się na mnie. Walczyłam dzielnie, wtedy pojawiły się jeszcze inne psy z dobermanem na czele i również rzuciły się na gang goldena. Walka szybko się skończyła i wrogie psy uciekły.
~Kim jesteś ?~zapytał mnie doberman.
~Dzisiaj już drugi raz słyszę to pytanie... Co was tak interesuje ?!~prychnęłam.
~Te tereny są dzielone przez różne gangi, ale niektóre są tu wręcz nielegalnie, a więc zapytam inaczej, z którego gangu jesteś ?
~ Chyba sfory... Forever Together czy jakoś tak...
~ Czyli przyjaciel...
~ A co ? Wy też ?~zapytałam.
~ Nie, nie... My jesteśmy Gang Smoków, ale mamy sojusz z Sforą FT. ~włączyła się ruda suczka.~ Wiesz... Wrogowie naszych wrogów są naszymi przyjaciółmi...
~ Lepiej tego nie ujęłaś Nikito. ~zwrócił się do rudej doberman.~Widzieliśmy, że dobrze walczysz...przydałabyś się nam by tępić tamte kundle...
~Eeee...A kto to dokładnie jest ? ~zapytałam.
~ To był Baddy, przywódca rasowych psów, jego gang nazywa się Gang Domowych Psów. Zajmują się wybijaniem kundli i bezdomnych psów, jest jeszcze Gang Trike, a jego zadaniem jest przejąć tereny waszej sfory, a naszym zadaniem jest wybijanie tych głupich psów! ~wytłumaczyła mi Nikita.
~ Czyli mogę dołączyć do was i być jednocześnie w sforze czy muszę z czegoś zrezygnować ?
~ Możesz być tu i tu i tak mamy sojusz...
~ No dobra... Niech będzie...dołączę do was...
~ Dobra, zebrania są co dwa dni o północy. ~poinformował doberman.~A... Jak na Ciebie mówią ?
~ Na...To znaczy...Lales...~nie ufałam tym psom. Wydawały mi się za bardzo ufne do innych psów.
~ Ja jestem Dragon, a to Nikita, resztę poznasz na zebraniu dzisiaj o północy.
~ Dobra... Do zobaczenia ! ~powiedziałam. Ledwo mnie opuściły, a już zaczęło padać i to lało tak porządnie. No tak Mattu mówił coś o deszczu. Wyszłam więc z miasta i moim oczom ukazała się dobrze ukryta jama. Była dość duża, więc bez problemu do niej weszłam. W głębi ów jamy ciemność skrywała jej kąty. Rozejrzałam się. Była duża, wypełniona liśćmi i sianem. Ktoś tu mieszkał, ale zapach lokatora dawno wywietrzał. Postanowiłam tu zamieszkać. Usiadłam i obserwowałam deszcz. Pamiętam jak z Po zawsze siedziałam przy otworze naszej jamy i wtulona w jego sierść słodko przysypiałam. Nie kryłam, że tęskniłam za nim, ale on był z tą swoją Dianą...pewnie mają już dorosłe szczenięta. Jedna łza spadła mi z oka. NIE nie będę tu beczeć ! Jestem twarda ! Nie muszę żyć przeszłością ! Koko dżambo i do przodu ! Gdy tylko deszcz przestał padać, wyszłam z jamy i wróciłam do miasta. Nagle zobaczyłam bandę tych samych psów. Było ich więcej, więc postanowiłam uciekać. Biegłam uliczkami i wyczuwałam, że te psy zwęszyły mnie i biegły za mną. Nagle potknęłam się i wpadłam do jakiejś dziury. Postanowiłam się nie ruszać. Psy nie zauważyły mnie i popędziły dalej. Rozejrzałam się po piwniczce i aż podskoczyłam z zachwytu. Były tu różne maszyny do ćwiczenia Kung Fu ! Nie mogłam się powstrzymać i wszystkie wypróbowałam. Znowu się czułam jak dawniej, teraz liczyłam się tylko ja i cel - pokonanie wroga, którego teraz grała maszyna treningowa. Zadowolona wyszłam z piwniczki i udałam się do lasu, tam spotkałam Mattu.
<Mattu ?>
Zbliżyłam się do miasta. Te miejsce przyciągało mnie jak magnes, może dlatego, że wychowałam się w "miejskiej dżungli" tyle, że w Chinach. Gdy szłam przez miasto zaczepił mnie jakiś pies.
~Rasowy czy kundel ?~warknął. Pies jak zauważyłam był duży, większy ode mnie, najprawdopodobniej Dog Niemiecki.
~Odpierdol się !
~KUNDEL CZY RASOWY ?! ~tym razem wręcz ryknął.
~Kundel ! ~wyszczerzyłam kły, bo miałam już dość natręta. Może i był duży, ale to nie znaczy, że może się tu rządzić ! Zaraz obok niego pojawiło się kilka psów. Nie dało się zauważyć, że były to same rasowe psy.
~To ma panienka problem ! ~zaśmiał się najjaśniejszy z nich.
~A ty to niby rasowiec, tak ? ~zawarczałam ku złotemu psu.
~Tak...
~A rodowód to Pan ma ?~zbliżyłam się niebezpiecznie.
~No pewnie ! Czemu miałbym nie mieć ?~zdziwił się moim zachowaniem.
~A jaka rasa jesteś ?!
~Czysty Golden Retriever ! Dość tych pytań !
~ Muszę z przykrością stwierdzić iż taka rasa nie istnieje... ~ inne psy zaczęły szeptać między sobą. Tak myślałam, półgłówki.
~Że co ?!~oburzył się wspomniany golden.~Na pewno jest taka rasa !
~ A masz dowody ?~ byłam z siebie dumna. Inne zamieszane psy przyglądały się to mi to złotemu głupkowi.
~ Tak ! ~zaszczekał i wskazał na reklamę hodowli goldenów. Tego tu nie przewidziałam i mój plan omotania psów nie wypalił. Inne psy rzuciły się na mnie. Walczyłam dzielnie, wtedy pojawiły się jeszcze inne psy z dobermanem na czele i również rzuciły się na gang goldena. Walka szybko się skończyła i wrogie psy uciekły.
~Kim jesteś ?~zapytał mnie doberman.
~Dzisiaj już drugi raz słyszę to pytanie... Co was tak interesuje ?!~prychnęłam.
~Te tereny są dzielone przez różne gangi, ale niektóre są tu wręcz nielegalnie, a więc zapytam inaczej, z którego gangu jesteś ?
~ Chyba sfory... Forever Together czy jakoś tak...
~ Czyli przyjaciel...
~ A co ? Wy też ?~zapytałam.
~ Nie, nie... My jesteśmy Gang Smoków, ale mamy sojusz z Sforą FT. ~włączyła się ruda suczka.~ Wiesz... Wrogowie naszych wrogów są naszymi przyjaciółmi...
~ Lepiej tego nie ujęłaś Nikito. ~zwrócił się do rudej doberman.~Widzieliśmy, że dobrze walczysz...przydałabyś się nam by tępić tamte kundle...
~Eeee...A kto to dokładnie jest ? ~zapytałam.
~ To był Baddy, przywódca rasowych psów, jego gang nazywa się Gang Domowych Psów. Zajmują się wybijaniem kundli i bezdomnych psów, jest jeszcze Gang Trike, a jego zadaniem jest przejąć tereny waszej sfory, a naszym zadaniem jest wybijanie tych głupich psów! ~wytłumaczyła mi Nikita.
~ Czyli mogę dołączyć do was i być jednocześnie w sforze czy muszę z czegoś zrezygnować ?
~ Możesz być tu i tu i tak mamy sojusz...
~ No dobra... Niech będzie...dołączę do was...
~ Dobra, zebrania są co dwa dni o północy. ~poinformował doberman.~A... Jak na Ciebie mówią ?
~ Na...To znaczy...Lales...~nie ufałam tym psom. Wydawały mi się za bardzo ufne do innych psów.
~ Ja jestem Dragon, a to Nikita, resztę poznasz na zebraniu dzisiaj o północy.
~ Dobra... Do zobaczenia ! ~powiedziałam. Ledwo mnie opuściły, a już zaczęło padać i to lało tak porządnie. No tak Mattu mówił coś o deszczu. Wyszłam więc z miasta i moim oczom ukazała się dobrze ukryta jama. Była dość duża, więc bez problemu do niej weszłam. W głębi ów jamy ciemność skrywała jej kąty. Rozejrzałam się. Była duża, wypełniona liśćmi i sianem. Ktoś tu mieszkał, ale zapach lokatora dawno wywietrzał. Postanowiłam tu zamieszkać. Usiadłam i obserwowałam deszcz. Pamiętam jak z Po zawsze siedziałam przy otworze naszej jamy i wtulona w jego sierść słodko przysypiałam. Nie kryłam, że tęskniłam za nim, ale on był z tą swoją Dianą...pewnie mają już dorosłe szczenięta. Jedna łza spadła mi z oka. NIE nie będę tu beczeć ! Jestem twarda ! Nie muszę żyć przeszłością ! Koko dżambo i do przodu ! Gdy tylko deszcz przestał padać, wyszłam z jamy i wróciłam do miasta. Nagle zobaczyłam bandę tych samych psów. Było ich więcej, więc postanowiłam uciekać. Biegłam uliczkami i wyczuwałam, że te psy zwęszyły mnie i biegły za mną. Nagle potknęłam się i wpadłam do jakiejś dziury. Postanowiłam się nie ruszać. Psy nie zauważyły mnie i popędziły dalej. Rozejrzałam się po piwniczce i aż podskoczyłam z zachwytu. Były tu różne maszyny do ćwiczenia Kung Fu ! Nie mogłam się powstrzymać i wszystkie wypróbowałam. Znowu się czułam jak dawniej, teraz liczyłam się tylko ja i cel - pokonanie wroga, którego teraz grała maszyna treningowa. Zadowolona wyszłam z piwniczki i udałam się do lasu, tam spotkałam Mattu.
<Mattu ?>
Od Connora C.D Poety
- Jak mnie tu znalazłeś? - nadaremno chciałem doszukiwać się prawdy w jego słowach, nadaremnie próbowałem mu wierzyć. Wszakże, zwykł mnie często zwodzić i zszargał me zaufanie wielokrotnie, jakby moje poparcie, opieka, nauki nie grały już tak znaczącej roli. Nie odniosłem więc pozytywnego wrażenia, gdy to zrobił wielkie oczy i starał się posmakować bardziej niezależnego, buntowniczego życia.
- Jacob mi powiedział, że tu przebywasz. Pomyślałem więc, że... - cała pewność siebie uleciała z małego ciałka tak szybko, jak do niego przybyła pozostawiając samo rozgoryczenie i lęk przed surowością kary. Poeta zaś była zdezorientowana, jakbyśmy oboje rozmawiali w niezrozumiałym dla niej języku, także nie zamierzała się wtrącać. - Mówił, że jesteś godzien zaufania i...
- Ta... Dwa lata temu, rzeczywiście - uciąłem, aby oszczędzić sobie wysłuchiwania tych fałszywych pochlebstw. - Nie słuchaj się go, bo skończysz na moim miejscu, dobrze ci radzę. Wracaj do ciotki i lepiej wymyśl jakąś dobrą wymówkę - bąknąłem po czym wstałem, aby zakończyć ten nieszczęsny dialog.
- Ona nie żyje, Connor - siedząca obok samica, która w trakcie rozmowy domyśliła się tego, iż Shay jest sierotą, obruszyła się jakby ukłuta z nagła szpilką. - Fyiero kazał ją zamordować - dodał twardo. - Co prawda, nie zginęła na jednej z publicznych egzekucji, ale nie znaczy to, iż miała lżejszą śmierć - mówił to tak, jakby celowo chciał wzbudzić litość we mnie i w przerażonej tymi faktami Poecie.
- Connor... - samica od razu utkwiła we mnie swoje wymowne spojrzenie, pod czas gdy ja biłem się właśnie z myślami. Fyiero, Trike, Baddy... ich wszystkich można powrzucać do jednego worka, chociaż obawiam się tylko dwóch.
- Ech... Nie widzę wielu wyjść z tej sytuacji... Jeśli będzie chciał, to może ze mną zamieszkać - zgodziłem się, aby nie męczyć się później z obrzydliwymi wyrzutami sumienia.
<Poeta?>
- Jacob mi powiedział, że tu przebywasz. Pomyślałem więc, że... - cała pewność siebie uleciała z małego ciałka tak szybko, jak do niego przybyła pozostawiając samo rozgoryczenie i lęk przed surowością kary. Poeta zaś była zdezorientowana, jakbyśmy oboje rozmawiali w niezrozumiałym dla niej języku, także nie zamierzała się wtrącać. - Mówił, że jesteś godzien zaufania i...
- Ta... Dwa lata temu, rzeczywiście - uciąłem, aby oszczędzić sobie wysłuchiwania tych fałszywych pochlebstw. - Nie słuchaj się go, bo skończysz na moim miejscu, dobrze ci radzę. Wracaj do ciotki i lepiej wymyśl jakąś dobrą wymówkę - bąknąłem po czym wstałem, aby zakończyć ten nieszczęsny dialog.
- Ona nie żyje, Connor - siedząca obok samica, która w trakcie rozmowy domyśliła się tego, iż Shay jest sierotą, obruszyła się jakby ukłuta z nagła szpilką. - Fyiero kazał ją zamordować - dodał twardo. - Co prawda, nie zginęła na jednej z publicznych egzekucji, ale nie znaczy to, iż miała lżejszą śmierć - mówił to tak, jakby celowo chciał wzbudzić litość we mnie i w przerażonej tymi faktami Poecie.
- Connor... - samica od razu utkwiła we mnie swoje wymowne spojrzenie, pod czas gdy ja biłem się właśnie z myślami. Fyiero, Trike, Baddy... ich wszystkich można powrzucać do jednego worka, chociaż obawiam się tylko dwóch.
- Ech... Nie widzę wielu wyjść z tej sytuacji... Jeśli będzie chciał, to może ze mną zamieszkać - zgodziłem się, aby nie męczyć się później z obrzydliwymi wyrzutami sumienia.
<Poeta?>
Od Poety c.d Zośki
Podniosłam ku górze jedną brew i spojrzałam na psa.
- Miłość to bzdura. - Parsknęłam chłodno.
- Dlaczego tak sądzisz? - Zapytał zaciekawiony.
- Bo jest to iluzja, najczęściej chwilowe zachcianki. - Mruknęłam tajemniczo.
Zmierzyłam psa wzrokiem i usiadłam pod drzewem, za sobą usłyszałam cichy warkot i kroki. Bez słowa do Zośki wspięłam się na drzewo, po drugiej stronie zobaczyłam dużego psa, zeskoczyłam z drzewa padając prosto na jego łeb, przybiłam go do ziemi i głośno warknęłam, Zośka podbiegł i pomógł mi przytrzymać psa.
<Zośka? Brak weny :/>
- Miłość to bzdura. - Parsknęłam chłodno.
- Dlaczego tak sądzisz? - Zapytał zaciekawiony.
- Bo jest to iluzja, najczęściej chwilowe zachcianki. - Mruknęłam tajemniczo.
Zmierzyłam psa wzrokiem i usiadłam pod drzewem, za sobą usłyszałam cichy warkot i kroki. Bez słowa do Zośki wspięłam się na drzewo, po drugiej stronie zobaczyłam dużego psa, zeskoczyłam z drzewa padając prosto na jego łeb, przybiłam go do ziemi i głośno warknęłam, Zośka podbiegł i pomógł mi przytrzymać psa.
<Zośka? Brak weny :/>
Od Mattu c.d Natanielle
Spojrzałem krzywo na suczkę i ruszyłem bez słowa przed siebie.
- Czyli tak? - Mruknęła.
- Sądząc po twoim zachowaniu, to nie będzie miły spacer, ale takie moje zadanie. - Powiedziałem spokojnym głosem
Suczka głośno prychnęła, oprowadziłem ją po wszystkich terenach opowiadając to i owo, czyli wszystko co powinna wiedzieć.
- Musisz jeszcze jedno wiedzieć. - Zacząłem.
- Co? - Zapytała strzygąc nerwowo uszy.
- Mimo że jesteśmy sforą, to nie zawsze jest tu bezpiecznie, czasem psy pragnące coś więcej, lub szukające atrakcji w zabijaniu czy też dręczeniu wchodzą nieproszone. - Wyjaśniłem. - Jakie stanowisko sobie wybierasz? - Zapytałem, prawie zapominając o stanowisku.
- Zabójca. - Odpowiedziała pewna siebie suczka.
- A więc twoim zadaniem, będzie zabijać każdego złego napotkanego psa na naszych terenach. - Powiedziałem z lekkim uśmiechem.
Na mój nos spadła mała kropla wody, spojrzałem na niebo które powoli zasłaniało się szarawymi chmurami.
- Chyba będzie padać. - Powiedziała suczka.
- Będzie, wybrałaś sobie jaskinię? Jeśli nie to radzę się streszczać, wiosna to taka pora roku, której towarzyszą deszcze, niektóre aż za bardzo ulewne. - Powiedziałem mrużąc oczy, trzymając przy tym głowę w górze, uważnie obserwując niebo i lekko sunące po nim chmury.
<Natanielle?>
- Musisz jeszcze jedno wiedzieć. - Zacząłem.
- Co? - Zapytała strzygąc nerwowo uszy.
- Mimo że jesteśmy sforą, to nie zawsze jest tu bezpiecznie, czasem psy pragnące coś więcej, lub szukające atrakcji w zabijaniu czy też dręczeniu wchodzą nieproszone. - Wyjaśniłem. - Jakie stanowisko sobie wybierasz? - Zapytałem, prawie zapominając o stanowisku.
- Zabójca. - Odpowiedziała pewna siebie suczka.
- A więc twoim zadaniem, będzie zabijać każdego złego napotkanego psa na naszych terenach. - Powiedziałem z lekkim uśmiechem.
Na mój nos spadła mała kropla wody, spojrzałem na niebo które powoli zasłaniało się szarawymi chmurami.
- Chyba będzie padać. - Powiedziała suczka.
- Będzie, wybrałaś sobie jaskinię? Jeśli nie to radzę się streszczać, wiosna to taka pora roku, której towarzyszą deszcze, niektóre aż za bardzo ulewne. - Powiedziałem mrużąc oczy, trzymając przy tym głowę w górze, uważnie obserwując niebo i lekko sunące po nim chmury.
<Natanielle?>
Iris!
Oto i nasza nowa członkini!
~~**Iris**~~
Imię: IrisPseudonim: Raczej nie ma.
Płeć: Suczka
Wiek: Ma około 3 lata
Charakter: Iris jest zamknięta w sobie, woli słuchać niż mówić. Jest też miła i spokojna. Zawsze dokładnie rozważa wszystkie za i przeciw. Chętnie zawiera nowe przyjaźnie. Pomoże zawsze, gdy tylko ktoś będzie tego potrzebował. Ze szczeniakami dogaduje się lepiej niż z dorosłymi psami. Jeśli już to woli towarzystwo psów niż suczek. Ma problem z wyrażaniem swoich uczuć. Przez gardło nie przejdzie jej "Kocham cię" itp. Kiedyś mówiła to z łatwością, ale teraz to nie kiedyś. Boi się śmierci i różnych chorób.
Motto: " Przyjaciele są jak ciche anioły, które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają jak latać. "
Aparycja:
- Rasa: Taki kundelek...
- Umaszczenie: Czekoladowy tricolor
- Budowa: Lekka i zwinna
- Oczy: Piwne
Dodatkowe Informacje:
*Najlepiej dogaduje się ze szczeniakami
*Ma niską samoocenę
Informacje o miłości: Podoba jej się pewien pies, ale raczej się do tego nie przyzna ." ...ten, kto kocha naprawdę, kocha w milczeniu, uczynkiem, a nie słowami. "
Szczeniaki: Chciałaby mieć ale najpierw musi znaleźć partnera...
Miejsce zamieszkania: Las Spokoju
Stanowisko: Opiekunka/niania
Głos: One Last Time [Ariana Grande]
Login: Hw-kika78
Od Poety c.d Connora
Spojrzałam na szczeniaka, który miał pokaleczone ciało. Ostrożnym krokiem podeszłam do szczeniaka i usiadłam obok Connora.
- Może niech tu przez jakiś czas zostanie? - Zaproponowałam.
- Nie sądzę... - Burknął Connor kręcąc głową.
- Skoro uciekł, to coś chyba musiało się stać. - Odparłam zdecydowanym głosem.
Szczeniak spojrzał na mnie swoimi dużymi oczyma, uśmiechnęłam się i przeniosłam wzrok na Connora.
- Jaskiń mamy dużo, a nawet jeśli się znacie, to ten szczeniak może przez jakiś czas mieszkać z Tobą. - Szturchnęłam go lekko w lewe ramię.
Pies głęboko westchnął zamykając przy tym oczy, byłam ciekawa historii tego szczeniaka, oraz tego dlaczego uciekł.
<Connor?>
Od Natanielle do Mattu
Agresja wypływa ze złych doświadczeń, złych wspomnień. W przypadku Natanielle tak właśnie było. Nerwowa suczka przemierzała tereny sfory. Nie była pozytywnie nastawiona do nikogo, a jej uszy wychwytywały najmniejsze szelesty liści, była gotowa by zaatakować w jednej chwili. Mogli ją w każdej chwili zaatakować - była na nieswoich terenach. Wyczuwała świeże zapachy wielu psów. Nerwowo rozglądała się w około. Ktoś ją obserwował.
---------------------------------------------------------
~Takiś tchórz, że nie wyjdziesz i nie staniesz ze mną w twarz tylko chowasz się po krzakach ?!~z mego wydobyło się ostre warczenie.
Z krzaków wyszedł pies. Czarny podpalaniec zbliżał się do dużej suczki.
~Kim jesteś ? Czy nie wiesz, że jest tu sfora i obcym psom jest wstęp wzbroniony ?~powiedział wyszczerzając kły.
~Głupia nie jestem, wiem, że tu jest sfora...
~W takim razie co tu robisz ?
~A jak myślisz ? ~zapytałam.
~A skąd mam wiedzieć ?~prychnął.
~To było pytanie retoryczne, geniuszu !
~Czyli co chcesz ?
~Dołączyć... Nie mam ochoty latać z miejsca do miejsca i chcę osadzić się na stałe na jakiś terenach.
~Dobra...A jak się nazywasz ?~zapytał.
~Zaprowadź mnie do alfy, mały...~zlekceważyłam jego pytanie.
~Ekhem... Najpierw odpowiedz na moje pytanie ! I nie mały, tylko Mattu !
~Dobrze...Mattu ~powiedziałam wykrzywiając pysk.~Jestem Natanielle of Nightmare Murderess Dangerous Tigress.
Pies się trochę zdziwił. Przewróciłam oczami i powiedziałam.
~W skrócie Natanielle...
~A więc witam w sforze...
~A...ale...miałeś mnie zaprowadzić do alfy ?!~oburzyłam się.
~Właśnie przed nią stoisz...geniuszu !
Prychnęłam.
~To czy łaskawa alfa może mnie oprowadzić?
<Mattu?>
Natanielle !
Powitajmy nową suczkę !
~~**Natanielle**~~
Pseudonim: Zazwyczaj jest to jakiś człon imienia, a ta suczka ma ich pięć. Zazwyczaj mówią na nią Natanielle czyli po prostu "Nat". Osobiście uważa, że Natanielle brzmi zdecydowanie lepiej niż "Nat". Na mieście w jej małym gangu nazywają ją Lales.
Płeć: Pod ogon jej chyba zaglądać nie będziesz by dowiedzieć się, że to suczka.
Wiek: Ciężko stwierdzić jej dokładny wiek, bo "szczęśliwi czasu nie liczą, a NIE szczęśliwi mają go w dupie", więc Natanielle należy do tej drugiej grupy. Jednak jak już jesteś taki ciekawski, to ma około 3 lat. Młoda, a dużo ma za sobą.
Charakter: Naprawdę ciężko jest określić charakter Natanielle. Na pewno pierwszą cechą jaką zobaczysz jest kamienna powaga. Tej suczki nic nie ruszy, jest znieczulona na ból innych. Jest typowym cynikiem: lekceważy zasady i działa na swoich własnych, a do tego złośliwa i zgryźliwa. Jest bardzo mściwa i nie wybacza tak szybko. Urazę może chować przez wiele miesięcy, a nawet lat by później zemścić się jak najdotkliwiej. Szczera do bólu, zdarzyło się raz gdy komuś coś powiedziała i ta osoba po tym popełniła samobójstwo. Czy to ją ruszyło ? Ani trochę ! Stara się nie zwracać uwagi na ubliżenia, które idą pod jej adres. W jej życiu liczy się tylko walka. Natanielle ma serce z kamienia i nie zaufa byle komu, a nawet osobom, które zna już od roku nie ufa w stu procentach, dlatego ciężko jest złamać jej serce. Jeśli naprawdę coś do niej czujesz, to musisz bardzo się postarać, bo słodkie słówka nie wystarczą by ją uwieść. Nat jest odporna fizycznie, dzięki ćwiczeniom Kung Fu, psychicznie też. Jej mocny i dominujący charakter daje we znaki gdy chodzi o własność osobistą, a także o honor. Suczka stara się uspokajać, gdy tylko się zdenerwuje, a dzieje się to dość często. Jej nerwowość jest bardzo uciążliwa, ale za to dzięki niej szybko atakuje i rozprawia się z innymi psami. Należy do gangu psa imieniem Dragon, należy tam też Nikita. Ta apatyczna suczka regularnie ćwiczy Kung Fu w mieście w starej piwnicy gdzie znajdują się narzędzia do tego służące. Jest bardzo dynamiczna i potrzebuje się wyszaleć, na torach Kung Fu (które ma w piwnicy) lub polując i zabijając. Często kręci się obok wrogich gangów, watah i zmniejsza ich siły zabijając co jakiś czas jakiegoś psa. Została wychowana by służyć pomocą, więc robi to, ale tylko dla zasady. Ta formalistyczka ma jednak piękny, melodyjny głos i kocha śpiewać, a także uwielbia szczenięta, jednak te dwie cechy bardzo ukrywa.
Motto: "Umiesz liczyć ? Licz na siebie, innych twoje szczęście jebie, a jedyną rzeczą, która nie zawodzi i nie kłamie jest śmierć."
Rodzina: "Jej rodzina rozbiła się po tym fatalnym dniu porodu. Ojciec, który najprawdopodobniej był owczarkiem niemieckim odszedł od swej ukochanej, suczki border collie po niedawno wspomnianym dniu i gdzieś przepadł, Nat nigdy go nie poznała. Matkę trochę pamięta, ale została zamordowana gdy suczka miała zaledwie trzy tygodnie. Wychowywał ją pies mistrza Kung Fu, a dokładnie suczka - Cloe. "
Aparycja:
- Rasa: Mieszaniec, najprawdopodobniej Akita Inu & Owczarek Niemiecki
- Umaszczenie: Ciężko określić, ale jest takie czarne i gdzieniegdzie rudawe.
- Budowa: Silnie zbudowana suczka. Kości mocne.
- Oczy: Jedno jest czekoladowe, a drugie zielone.
- Znaki szczególne: Blizna na prawym uchu ku nasady.
Historia: Ciemne chmury zawisły nad chińską doliną gdy suka urodziła szczeniaki. Dużo psów odebrało to jako zły znak i domagała się śmierci młodych, tak więc się stało, ale niewinnej matce udało się ocalić jedno najmniejsze szczeniątko, a dokładnie suczkę. Nikt nie rozpoznał w niej jednego z tych "przeklętych" szczeniaków. Jej rodzina rozbiła się po tym fatalnym dniu porodu. Ojciec, który najprawdopodobniej był owczarkiem niemieckim odszedł od swej ukochanej, suczki Akita Inu po niedawno wspomnianym dniu i gdzieś przepadł, Nat nigdy go nie poznała. Matkę trochę pamięta, ale została zamordowana gdy suczka miała zaledwie trzy tygodnie. Przez miesiąc siedziała w "domu szczeniaka", ale została przygarnięta przez psa mistrza Kung Fu, a dokładnie suczkę - Cloe. Ta suczka stworzyła własny sposób walki "tylko dla zwierząt o czterech łapach". Uczyła małą Natanielle wszystkiego co sama wiedziała, a oprócz niej uczyła jeszcze 11 innych młodych psów. Gdy szczeniaki miały rok, stały się sławne w całych Chinach, jako obrońcy, mówili na nich "Potężna Dwunastka". Każdy z grupy miał swojego "duchowego przewodnika" z którym był mocno związany. Dla Nat duchowym przewodnikiem była Tygrysica. Gdy zmarła Cloe, przywództwo i nauczanie pozostałych przejął pies o imieniu Po, którego przewodnikiem duchowym był Smok. Po od zawsze czuł, że z Nat wiąże go silna więź, był taki jak ona, sierotą pozostawioną przez zmarłych rodziców. Natanielle bardzo go kochała, ale wiedziała, że taki związek jest zakazany. W Kung Fu nie ma czasu na miłość i zakładanie rodziny, Kung Fu to poświęcenie się w stu procentach. Po i Nat cierpieli z tego powodu, ale reguł łamać nie wolno, bo to oznaczałoby koniec "Potężnej Dwunastki". Pewnej nocy zostali zaatakowani przez nieznanego im dotychczas psa. Nie udało im się wygrać mimo przewagi liczebnej i fizycznej. Pies posiadał broń palną i tak zginęła większość Potężnej Dwunastki, co oznaczało jej koniec. Psy które przeżyły musiały opuścić tereny Chin. Natanielle i Po wyjechali. Myśleli, że teraz zaznają spokoju, ale to się tak tylko wydawało. Po urodzeniu dwóch synów przez młodą Nat, zaczęli być poszukiwanymi psami przez hycla. Po bronił dzielnie, ale po jakimś czasie rodzina została złapana. Tygodniowe szczeniaki zostały uśpione, a psy wsadzone do klatek. Po jakimś czasie przyszła kolej by uśpić Natanielle, nikt jej nie chciał, a psów ciągle przybywało. Podczas wyciągnięcia jej z klatki, klatka Po otworzyła się i zaatakowała ludzi. Psom udało się uciec. Dotarli do niezamieszkanych terenów i na nich stworzyli sforę, która przybywała w członków. Niestety Po zmienił się nie do poznania, nie był już taki czuły i kochający, wręcz znienawidził Nat. Suczka była przerażona, chciała mu pomóc, bo dalej go kochała. Ale potem wyszedł powód takiej nagłej zmiany, Po zdradzał Nat z inną suczką - Dianą, a ona poopowiadała mu co ma robić by pozbyć się nie chcianej już ukochanej. Sytuacja w której się znalazła zostawiła bliznę na zawsze. Natanielle próbowała odzyskać swojego męża, ale on stał się już całkiem bez serca. Suczka wściekła zaatakowała Dianę, ale Po wskoczył między nie i wygnał Nat. Suczka odeszła. Nie szwendała się długo, bo złapał ją właściciel psich walk. Suczka dzięki Kung Fu zwyciężyła walki. Podczas jednej z walk do budynku gdzie to się odbywało weszła policja i aresztowała wszystkich, a psy zostały wysłane do schroniska. Natanielle była kilka razy brana do domu tymczasowego, ale ludzie po tygodniu mieli jej dość i oddawali z powrotem. Pewnego dnia udało się Nat wziąć z tego więzienia. Potem pewien pies polecił jej tą sforę i tak tu się znalazła.
Dodatkowe Informacje:
- Znaczenie jej imienia, jakie nosi: Natanielle of Nightmare Murderess Dangerous Tigress. Pierwszy "człon" "Natanielle" jest damską wersją imienia "Nataniel" a te imię oznacza "Dar Boży", następny człon to "Nightmare" co z kolei oznacza koszmarną osobowość suczki, człon "Murderess" i "Dangerous" przypomina o psich walkach w których kiedyś uczestniczyła i ostatni człon "Tigress" oznacza jej znak w chińskim horoskopie, jakim jest Tygrys. Podczas nauki Kung Fu Tygrys towarzyszył jej duchowo cały czas.
- Już wspomniałam, że jest jednym z 12 zwierząt Kung Fu ? Ale po zamordowaniu większości z nich, musiała od tego odejść.
Informacje o miłości: Jeśli uda jej się zaufać komuś to czy on ją nie zdradzi ? Czy ta suczka, która boi się miłości, pokocha kogoś ? Raczej nawet gdyby ktoś ją chciał, to mu się nie uda złamać jej serca.
Szczeniaki: Jak ktoś ją o to zapyta, to opowiada, że nigdy by nie chciała mieć, ale prawda jest inna. Poza tym miała dwóch synów, którzy zostali uśpieni w schronisku w wieku 1 tygodnia.
Miejsce zamieszkania: Niedaleko miasta, położona jest jej duża jama.
Stanowisko: Jaki inny pasowało by jej stanowisko jak nie "zabójca" ? Szczerze mówiąc wywiązuje się z tego lepiej niż inni.
Login: TABUN / KORALOL
poniedziałek, 28 marca 2016
Shay!
Imię: Posiadać je, to znaczy być istotą żywą, nie samym ciałem, ni samą duszą - nierozdzielną, acz piękną całością. Wraz z nim przyszliśmy na ten świat, ono było pisane nam już od samego początku, i z wraz nim, w późniejszym czasie, przyjdzie nam umrzeć. Proszę, mów mi Shay [czyt. Szej].
Pseudonim: Cóż, czteroliterowe imiona nie są stworzono po to, aby je skracać, chociaż zawsze znajdą się tacy kreatywni, którym nic, nawet liczba liter, nie stanie na przeszkodzie. Przyjmijmy, że Shay jest otwarty na nowe propozycje...
Wiek: 10 miesięcy
Płeć: Pies
Rodzina: Ileż to było tych sierot, które za sprawą tragedii potraciły matki, ojców, rodzeństwo? Ileż to łez musiały wylać? Ileż się nacierpieć? Ileż to doświadczyć bólu i niesprawiedliwości...? Shay nigdy nie lubił wspominać o losach swej rodziny, nigdy nie podawał ich imion, a zapytany - nie odpowiadał. Jedyną osobą, której powierzył te sekrety jest Connor, czyli samiec, którego szczeniak śmiało może nazwać starszym bratem, przyjacielem, opiekunem, nauczycielem, może i nawet ojcem.
Zdjęcie jako dorosły: KLIK
Właściciel: JULKAR
Pseudonim: Cóż, czteroliterowe imiona nie są stworzono po to, aby je skracać, chociaż zawsze znajdą się tacy kreatywni, którym nic, nawet liczba liter, nie stanie na przeszkodzie. Przyjmijmy, że Shay jest otwarty na nowe propozycje...
Wiek: 10 miesięcy
Płeć: Pies
Rodzina: Ileż to było tych sierot, które za sprawą tragedii potraciły matki, ojców, rodzeństwo? Ileż to łez musiały wylać? Ileż się nacierpieć? Ileż to doświadczyć bólu i niesprawiedliwości...? Shay nigdy nie lubił wspominać o losach swej rodziny, nigdy nie podawał ich imion, a zapytany - nie odpowiadał. Jedyną osobą, której powierzył te sekrety jest Connor, czyli samiec, którego szczeniak śmiało może nazwać starszym bratem, przyjacielem, opiekunem, nauczycielem, może i nawet ojcem.
Zdjęcie jako dorosły: KLIK
Właściciel: JULKAR
Od Zośki cd Poety
Zatrzymałem się słysząc pytanie. Nie kryję, że trochę mnie to uraziło. W odpowiedzi więc prychnąłem z pogardą. Sucza nie zwróciła na to uwagi, tylko dalej czekała na odpowiedź. Przewróciłem oczami.
~ Próbuję coś upolować, ale mnie rozproszyłaś...
~ Przyznaj się, nie umiesz polować... ~powiedziała uśmiechając się.
~ Umiem...ale z człowiekiem...
~ Aha... ~zaśmiała się.
~Według mnie to nie jest powód do śmiechu... Poza tym, zobaczysz, że się nauczę...
Suczka nie odpowiedziała tylko odwróciła się i odeszła. Zostałem sam. Sam na sam... Powoli przemierzałem tereny sfory. Delikatny wiatr muskał liście na drzewach. Zachwyciłem się tym widokiem. Zbliżałem się do krańców terenów sfory. Znajdował się tu mały wierzbowy lasek. Zaciekawiony zapachami z niego zajrzałem w głąb lasu. Rozpoznałem ścieżkę. Lekko zdenerwowany i zapełniony wspomnieniami zacząłem biec. Po chwili pojawiły się większe drzewa i las... Wybiegłem na znajomą mi polanę. Znałem ją, aż za dobrze...
*******Kilka lat wstecz********
Był piękny słoneczny dzień. Psy leżały spokojnie i grzały się w cieple słońca. Las tętnił życiem. Szczeniaki bawiły się koło strumienia, podczas gdy ich matki odpoczywały od ich psot. Wszyscy żyli tu zgodnie i spokojnie. Zośka leżał dumny na skale, a do niego tuliła się urocza sunia. Szczęśliwa para obserwowała psoty swojego syna. Lucky nie był do końca synem Zośki. Nella, jego ukochana zdradziła go raz z innym psem, ale ten wybaczył jej, bo bardzo ją kochał i nie chciał stracić. Nagle dwa psy wbiegły na spokojną polanę podnosząc alarm - zbliżała się wroga wataha. Psy podniosły się z miejsc, a matki z dziećmi pochowały się gdzieś w lesie.
(włącz to dla klimatu)
Chciałbym powiedzieć ci
Opisać cały ból
Przypomnieć wielkość chwil
Używać małych słów
Z każdym paznokciem twój
przywoływałem śmiech
Nie mogłem krzyczeć już
Omdlenie darem jest
Dalej
Dalej
Dalej
Dalej
Sfora i wataha stanęła naprzeciw siebie. Sforą dowodził duży owczarek niemiecki, a watahą czarny wilk. Zośka ustawił się przy swoich najlepszych druhach.
Szarość tak dumnie brzmi
Warta każdego dnia
By stanąć obok nich
Ratować ulic gwar
Dobrze pamiętam plan
Choć tak odległy jest
Czy to że sił mi brak
Zwiastuje koniec nas?
Dalej
Dalej
Dalej
Dalej
Wataha po sygnale swojego przywódcy ruszyła ku psom, które równie ruszyły z wilkami. Rozpętała się walka. Psy i wilki ginęły w tłumie. Dużo psów zginęło, musiały pomóc suczki. Przybiegły z Nallą na czele.
Nie martw się proszę
Wszystko skończy się
Prędzej i mocniej odwaga zabija mnie
Nic się nie stało
Przecież dobrze wiesz
Oddałem wszystko
Żeby wszystko mieć
Zośka rozejrzał się. Nie było już prawie nikogo. Jego przyjaciele, ukochana, alfa... leżeli zimni i martwi. Z oczu dorosłego psa spadły łzy. To już koniec... Wilki chodziły między psami i dobijały te jeszcze żywe. Nagle zbliżyły się do Zośki.
~Tego puśćmy !~zawołał jeden z nich.~Przekaże innym pokoleniom naszą potęgę !
Inne wilki zaśmiały się. Zośka zamarł. Nagle jeden z wilków walnął go łapą, że pies odleciał na kilka metrów. Zośka podniósł się, nic nie mówił.
~Wynoś się ! Albo Cię zabijemy !~zawołał alfa watahy. Zośka odwrócił się i obolały odszedł. Zaczął padać deszcz, a ciała martwych - rozkładać się.
Nie martw się proszę
Wszystko skończy się
Prędzej i mocniej odwaga zabija mnie
Nic się nie stało
Przecież dobrze wiesz
Oddałem wszystko
Żeby wszystko mieć
*******Teraz*********
Siedziałem, a z moich oczu płynęły łzy. Straciłem wspomnianego dnia nie tylko ukochaną, ale też przyjaciół i sforę której obiecałem wierność. Nagle zauważyłem Poetę.
~A...Co ty tu robisz ?~zdziwiła się widząc mnie.
~Ech... Te miejsce przywołuje wspomnienia... ~powiedziałem i otarłem łapą oczy.~Te tereny należały kiedyś do innej sfory, do której ja należałem... została ona pokonana, przez watahę, zabili wszystkich na którym mi kiedyś zależało... w tym ukochaną... ~spuściłem głowę.
<Poeta?>
Od Connora C.D Poety
- Jasne - odpowiedziałem z entuzjazmem, ponieważ mój żołądek także zaczął upominać się o posiłek, a że zdarza mu się to dość rzadko, postanowiłem spełnić jego prośbę. Ślady małych łap, przedtem liczne i kasztanowe, teraz stały się pojedyncze, wyblakłe od słońca, którego promienie przedostawały się nieśmiało przez liczne szczelina oświetlając dość wąski tunel. Dotarliśmy do wyjścia z, którego gwałtownie buchnął oślepiający blask zmuszający do odwrócenia wzroku. Przystanęliśmy na którą chwilę w progu jamy, gdy to ja walczyłem ze światłem, a moja towarzyszka próbowała zaplanować spojrzeniem dobrą trasę poprzez wysoką trawę.
- Tędy.
Skinąłem twierdząco łbem po czym ruszyłem za nią w gęstwinę, stawiając długie i zwinne susy, aby ją dogonić. Nie minęło jednak wiele czasu, kiedy to weszliśmy na leśną ścieżkę, która to miała doprowadzić nas na jedną z tutejszych polan, gdzie o tej porze roku zwykły się pasać stada kopytnych.
- Connor! - usłyszałem krzyk za plecami na, który to odwróciłem się wraz z Poetą myśląc, że to wróg. Szalejący wówczas wiatr znacznie zmienił barwę głosu wołającego, którym okazał się być Shay - dziesięciomiesięczny szczeniak, który (jak mi się przynajmniej wydawało) wiódł spokojny żywot w mieście wraz ze swą ciotką. - Connor, czekaj! - wydusił z siebie, gdy to dzieliło nas zaledwie dwadzieścia kroków. Poeta, wyraźnie zatroskana widokiem zadrapań na ciele szczeniaka, z uwagą obserwowała jak zbliża się do nas powolnym i dość chwiejnym krokiem, który jeszcze bardziej zwolnił zauważając w moim towarzystwie nieznaną samicę. Widząc jak się waha, postanowiłem go uprzedzić i sam do niego podszedłem, chociaż z trudem maskowałem swe zdenerwowanie.
- Co tu robisz? - syknąłem cicho, acz ostro w jego stronę.
- Uciekłem - wydyszał, najwyraźniej dumny z tego, śmiałego czynu.
- Wracaj do miasta. Przecież wiesz, że jest tu niebezpiecznie - momentalnie odwróciłem łeb w stronę Poety, aby sprawdzić czy nadal tam stoi.
<Poeta? ;c>
- Tędy.
Skinąłem twierdząco łbem po czym ruszyłem za nią w gęstwinę, stawiając długie i zwinne susy, aby ją dogonić. Nie minęło jednak wiele czasu, kiedy to weszliśmy na leśną ścieżkę, która to miała doprowadzić nas na jedną z tutejszych polan, gdzie o tej porze roku zwykły się pasać stada kopytnych.
- Connor! - usłyszałem krzyk za plecami na, który to odwróciłem się wraz z Poetą myśląc, że to wróg. Szalejący wówczas wiatr znacznie zmienił barwę głosu wołającego, którym okazał się być Shay - dziesięciomiesięczny szczeniak, który (jak mi się przynajmniej wydawało) wiódł spokojny żywot w mieście wraz ze swą ciotką. - Connor, czekaj! - wydusił z siebie, gdy to dzieliło nas zaledwie dwadzieścia kroków. Poeta, wyraźnie zatroskana widokiem zadrapań na ciele szczeniaka, z uwagą obserwowała jak zbliża się do nas powolnym i dość chwiejnym krokiem, który jeszcze bardziej zwolnił zauważając w moim towarzystwie nieznaną samicę. Widząc jak się waha, postanowiłem go uprzedzić i sam do niego podszedłem, chociaż z trudem maskowałem swe zdenerwowanie.
- Co tu robisz? - syknąłem cicho, acz ostro w jego stronę.
- Uciekłem - wydyszał, najwyraźniej dumny z tego, śmiałego czynu.
- Wracaj do miasta. Przecież wiesz, że jest tu niebezpiecznie - momentalnie odwróciłem łeb w stronę Poety, aby sprawdzić czy nadal tam stoi.
<Poeta? ;c>
Od Poety c.d Zośki
Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi oczami, powoli podeszłam i usiadłam przed snem.
- Wiesz, niektórzy uważają że sny są prorocze, że to co nam się śni to coś oznacza, że dzięki takim snom coś się zmieni w naszym życiu. - Powiedziałam z lekkim uśmiechem, były to słowa mojej mamy, które doskonale pamiętałam, w dzieciństwie często miałam dziwne sny, właśnie w ten sposób mi je tłumaczyła, potem siadałyśmy na wzgórzu i próbowałyśmy rozwiązać zagadkę, którą wiązały ze sobą sny.
- A ty? Jak uważasz? - Zadał pytanie, którym kompletnie wyprowadził mnie z zamyśleń.
- Ja uważam że to bzdura. - Powiedziałam chłodniejszym tonem. - Na mnie już pora. - Dodałam i pośpiesznie wyszłam z jaskini.
Osunęłam nisko swoją głowę, ugięłam barki i rozbujanym krokiem poszłam na Tęczowy Most, usiadłam dosłownie przy jego krawędzi i wyobrażałam sobie jak z niego skaczę, wspięłam się ba barierkę i ryzykownie stanęłam na dwóch łapach, zamknęłam oczy. Wiem, że nigdy bym nie skoczyła, byłoby to samobójstwo. Szczerze to ja nie rozumiem samobójców, bo żeby żyć trzeba mieć odwagę, a samobójcy to tchórze, tchórze i narcystyczni egoiści, którzy myślą, że wszystko kręci się wokół nich, jak można zrobić sobie to i zrobić to najbliższym? Ja tego nie rozumiem i nie chcę tego rozumieć, nie chcę nawet o tym myśleć.
Wróciłam do swojej jaskini w złym humorze, położyłam się na legowisku, zostało mi mało godzin snu, zawsze budziłam się wcześnie, codziennie o tej samej godzinie, tego razu spałam wyjątkowo długo, a obudził mnie szum kopyt, które zapewne były oddawane prze sarny, wyjrzałam z jaskini i przeciągnęłam się ziewając. Zobaczyłam ganiającego Zośkę za sarnami.
- Próbujesz polować, czy po prostu ci się nudzi? - Krzyknęłam.
<Zośka?>
- Wiesz, niektórzy uważają że sny są prorocze, że to co nam się śni to coś oznacza, że dzięki takim snom coś się zmieni w naszym życiu. - Powiedziałam z lekkim uśmiechem, były to słowa mojej mamy, które doskonale pamiętałam, w dzieciństwie często miałam dziwne sny, właśnie w ten sposób mi je tłumaczyła, potem siadałyśmy na wzgórzu i próbowałyśmy rozwiązać zagadkę, którą wiązały ze sobą sny.
- A ty? Jak uważasz? - Zadał pytanie, którym kompletnie wyprowadził mnie z zamyśleń.
- Ja uważam że to bzdura. - Powiedziałam chłodniejszym tonem. - Na mnie już pora. - Dodałam i pośpiesznie wyszłam z jaskini.
Osunęłam nisko swoją głowę, ugięłam barki i rozbujanym krokiem poszłam na Tęczowy Most, usiadłam dosłownie przy jego krawędzi i wyobrażałam sobie jak z niego skaczę, wspięłam się ba barierkę i ryzykownie stanęłam na dwóch łapach, zamknęłam oczy. Wiem, że nigdy bym nie skoczyła, byłoby to samobójstwo. Szczerze to ja nie rozumiem samobójców, bo żeby żyć trzeba mieć odwagę, a samobójcy to tchórze, tchórze i narcystyczni egoiści, którzy myślą, że wszystko kręci się wokół nich, jak można zrobić sobie to i zrobić to najbliższym? Ja tego nie rozumiem i nie chcę tego rozumieć, nie chcę nawet o tym myśleć.
Wróciłam do swojej jaskini w złym humorze, położyłam się na legowisku, zostało mi mało godzin snu, zawsze budziłam się wcześnie, codziennie o tej samej godzinie, tego razu spałam wyjątkowo długo, a obudził mnie szum kopyt, które zapewne były oddawane prze sarny, wyjrzałam z jaskini i przeciągnęłam się ziewając. Zobaczyłam ganiającego Zośkę za sarnami.
- Próbujesz polować, czy po prostu ci się nudzi? - Krzyknęłam.
<Zośka?>
Od Poety c.d Connora
Spojrzałam na jedną ze ścian jaskini, zaczynał kończyć się tunel. W środku były stare pozostałości bo dawnych ogniskach, na ścianie tunelu były odbite łapy szczeniaków.
- Kiedyś bywałam, spędziłam tu większość życia. - Westchnęłam. - Każdy tunel wiąże ze sobą jakąś historię. - Dodałam wskazując na odbite łapy.
- Widocznie ktoś tu się bawił. - Odparł patrząc na ścianę i przyglądając się odbitym łapom. - Logicznie myśląc byłaś to Ty. - Uśmiechnął się.
Odwzajemniłam ciepły uśmiech i zamknęłam na chwilę oczy, uwielbiałam dawać się ponosić każdej chwili, żyjąc chwilą byłam naprawdę szczęśliwa, w tych ulotnych dniach mogłam w końcu skupić się na tej jednej, jedynej chwili, która wydawała się wiecznością.
- Wracajmy na tereny sfory. - Powiedziałam.
Powoli wstałam patrząc na Connora, wolnym, zachwianym krokiem ruszyłam przed siebie zamieniając go w trucht. W czasie drogi zaczęło mi burczeć w brzuchu, nigdy nie lubiłam tego uczucia, zawsze sprawiało mnie o dreszcze i często ból żołądka, zwolniłam krok i spojrzałam w oddal.
- Mój brzuch gra pieśń swoich braci. - Przewróciłam. - Pójdziemy na polowanie? - Zapytałam robiąc duże oczy.
<Connor? Piszę z gorączką xD>
niedziela, 27 marca 2016
Od Zośki cd Poety
~Masz rację... ~stwierdziłem. Drogę do domu przeszliśmy w milczeniu. Zatrzymaliśmy się na rozstaju dróg, jedna prowadziła do mojej jamy, a droga do jamy Poety.
~A jeśli mogę zapytać... to skąd się wziąłeś ?~zapytała Poeta.
~Ale, że co robiłem przed dołączeniem tu czy gdzie się urodziłem ?
~Em... W sumie to, to i to.
~Urodziłem się w hodowli Wyżłów Niemieckich Krótkowłosych z linii Niemieckiej...bez urazy, ale resztę powiem Ci innym razem...~Powiedziałem smutno.
~To do jutra...
~Do jura.
Ja kontynuowałem podróż do swojej jamy, a Poeta do swojej. Po drodze miałem jakby wszytko przed oczami. Polowania z właścicielem, tą burzę, psie walki, schronisko, walkę o życie, umierającą Nellę, Lucky'ego... Zacząłem biec, jakby uciekać od tego co było. Wspomnienia przesuwały mi się jak slajdy w starym filmie.
************************
~Nieeeee !~wydałem z siebie okrzyk. Byłem w swojej jaskini. Wstałem i otrząsnąłem się. To był tylko zły sen, ale był taki realny... znów widziałem śmierć Nelli. Nagle do jaskini weszła Poeta.
~Wszystko gra ? Byłam niedaleko i usłyszałam krzyk...
~Nie...To znaczy tak... jest dobrze... To tylko zły sen...
<Poeta ?>
~A jeśli mogę zapytać... to skąd się wziąłeś ?~zapytała Poeta.
~Ale, że co robiłem przed dołączeniem tu czy gdzie się urodziłem ?
~Em... W sumie to, to i to.
~Urodziłem się w hodowli Wyżłów Niemieckich Krótkowłosych z linii Niemieckiej...bez urazy, ale resztę powiem Ci innym razem...~Powiedziałem smutno.
~To do jutra...
~Do jura.
Ja kontynuowałem podróż do swojej jamy, a Poeta do swojej. Po drodze miałem jakby wszytko przed oczami. Polowania z właścicielem, tą burzę, psie walki, schronisko, walkę o życie, umierającą Nellę, Lucky'ego... Zacząłem biec, jakby uciekać od tego co było. Wspomnienia przesuwały mi się jak slajdy w starym filmie.
************************
~Nieeeee !~wydałem z siebie okrzyk. Byłem w swojej jaskini. Wstałem i otrząsnąłem się. To był tylko zły sen, ale był taki realny... znów widziałem śmierć Nelli. Nagle do jaskini weszła Poeta.
~Wszystko gra ? Byłam niedaleko i usłyszałam krzyk...
~Nie...To znaczy tak... jest dobrze... To tylko zły sen...
<Poeta ?>
Od Connora C.D Poety
- Miejmy taką nadzieję - mruknąłem, po czym położyłem łapę na przymkniętym oku i jednym, stanowczym ruchem, wytarłem z niego resztki krwi, która powoli krzepła na brudnym od ropy i pyłu pysku. Kiedy zakończyłem nieprzyjemną czynność, zamrugałem parę razy, a kolorowe plamy przed ślepiami zamieniły się stopniowo w kontury, aż w końcu przybrały znajome mi kształty - Dziękuję za wszystko - dopowiedziałem bezceremonialnie, badając wzrokiem zwisające spod sufitu skały - z pewnością posiadały one bardziej fachową nazwę, niż tą prymitywną, poznaną w dzieciństwie.
- Drobiazg.
- Na początku... Wspomniałaś coś o sforze... - odchrząknąłem w przerwie pomiędzy dwoma zdaniami, a samica podniosła od niechcenia łeb; tak, aby był na wysokość mojego, z lekka spuszczonego. - I nie powiedziałaś mi jak masz na imię, chociaż ode mnie tego wymagałaś. Domagam się równości.
Po pyszczku suczki przebiegł cień ciepłego uśmiechu, ale nie musiało minąć wiele czasu, aby znów zastąpiło go przygnębienie, niczym ze smutnego obrazu zasmuconego malarza.
- Jestem tam Alfą - zaczęła, chociaż słowa brzmiały bardziej jak lekkie westchnienie. - Jeśli chcesz, możesz dołączyć - nie robiła sobie zbytnich nadziei na to, iż się zgodzę, a zdanie wyrecytowała, jakby z pamięci, z czystego przyzwyczajenia. - A, i nazywam się Poeta.
Imię równie piękne jak jego posiadaczka, pomyślałem, chociaż miałem na tyle oleju w głowie, aby zachować ten fakt tylko dla siebie.
- Ładna jaskinia... Czy...?
- Nie jest na terenach sfory - uprzedziła mnie Poeta po czym ruszyła przodem, jakby nadal obawiała wtargnięcia myśliwskich psów, które z pewnością już dawno zgubiły trop. Dookoła panował przyjemny półmrok, a rytmiczne bębnienie kropel wody o skały było teraz niczym symfonia, której aż chciało się wysłuchać.
- I co? Zastanowiłeś się? - spytała po dłuższej chwili milczenia samica, która spostrzegła się, że już dawno odbiegliśmy od tematu.
- Tak. Dołączę - odparłem schylając się przy tym, aby móc podążać za samicą dalej w wąskie przejście. - Często tu bywasz? - doskonale orientowała się w tutejszych przejściach, co było godne podziwu. Jestem pewien, że nawet jeśli spędziłbym tu całe życie i tak nie wyuczyłbym się na pamięć każdego tunelu.
<Poeta? Wenus brakus>
- Drobiazg.
- Na początku... Wspomniałaś coś o sforze... - odchrząknąłem w przerwie pomiędzy dwoma zdaniami, a samica podniosła od niechcenia łeb; tak, aby był na wysokość mojego, z lekka spuszczonego. - I nie powiedziałaś mi jak masz na imię, chociaż ode mnie tego wymagałaś. Domagam się równości.
Po pyszczku suczki przebiegł cień ciepłego uśmiechu, ale nie musiało minąć wiele czasu, aby znów zastąpiło go przygnębienie, niczym ze smutnego obrazu zasmuconego malarza.
- Jestem tam Alfą - zaczęła, chociaż słowa brzmiały bardziej jak lekkie westchnienie. - Jeśli chcesz, możesz dołączyć - nie robiła sobie zbytnich nadziei na to, iż się zgodzę, a zdanie wyrecytowała, jakby z pamięci, z czystego przyzwyczajenia. - A, i nazywam się Poeta.
Imię równie piękne jak jego posiadaczka, pomyślałem, chociaż miałem na tyle oleju w głowie, aby zachować ten fakt tylko dla siebie.
- Ładna jaskinia... Czy...?
- Nie jest na terenach sfory - uprzedziła mnie Poeta po czym ruszyła przodem, jakby nadal obawiała wtargnięcia myśliwskich psów, które z pewnością już dawno zgubiły trop. Dookoła panował przyjemny półmrok, a rytmiczne bębnienie kropel wody o skały było teraz niczym symfonia, której aż chciało się wysłuchać.
- I co? Zastanowiłeś się? - spytała po dłuższej chwili milczenia samica, która spostrzegła się, że już dawno odbiegliśmy od tematu.
- Tak. Dołączę - odparłem schylając się przy tym, aby móc podążać za samicą dalej w wąskie przejście. - Często tu bywasz? - doskonale orientowała się w tutejszych przejściach, co było godne podziwu. Jestem pewien, że nawet jeśli spędziłbym tu całe życie i tak nie wyuczyłbym się na pamięć każdego tunelu.
<Poeta? Wenus brakus>
Od Poety c.d Zośki
Zjadłam kawałek sushi i usiadłam w pionie oblizując swój pysk.
- Dobre? - Zapytał.
Przytaknęłam głową i jeszcze raz się oblizałam, samiec równie szybko pochłonął dwa kawałki sushi.
- Już nie jesz? - Zdziwił się lekko. - Ryba chyba aż taka syta nie jest. - Zaśmiał się.
- Eee nie mam zwyczaju jeść dużo, zazwyczaj jest to drobny kawałek mięsa. - Westchnęłam.
- Chora jesteś, czy coś, że tak mało jesz? - Zapytał z małym uśmiechem.
- Tam gdzie bywałam, dostawałam mało jedzenia, tak więc już mi to zostało. - Mruknęłam.
- To znaczy, gdzie bywałaś? - Dopytywał.
Udawałam że nie słyszałam tego pytania i spojrzałam na zachód słońca, poszłam przed siebie kilka kroków i zamyśliłam się, usłyszałam szelest i obok mnie w jeden setnej sekundy zjawił się Zośka.
- Coś powiedziałem nie tak? - Zapytał.
- Nie. - Odparłam jednym słowem. - Zaraz powinniśmy iść do domów, ściemnia się. - Dodałam wskazując pyskiem na zachód.
<Zośka?>
- Dobre? - Zapytał.
Przytaknęłam głową i jeszcze raz się oblizałam, samiec równie szybko pochłonął dwa kawałki sushi.
- Już nie jesz? - Zdziwił się lekko. - Ryba chyba aż taka syta nie jest. - Zaśmiał się.
- Eee nie mam zwyczaju jeść dużo, zazwyczaj jest to drobny kawałek mięsa. - Westchnęłam.
- Chora jesteś, czy coś, że tak mało jesz? - Zapytał z małym uśmiechem.
- Tam gdzie bywałam, dostawałam mało jedzenia, tak więc już mi to zostało. - Mruknęłam.
- To znaczy, gdzie bywałaś? - Dopytywał.
Udawałam że nie słyszałam tego pytania i spojrzałam na zachód słońca, poszłam przed siebie kilka kroków i zamyśliłam się, usłyszałam szelest i obok mnie w jeden setnej sekundy zjawił się Zośka.
- Coś powiedziałem nie tak? - Zapytał.
- Nie. - Odparłam jednym słowem. - Zaraz powinniśmy iść do domów, ściemnia się. - Dodałam wskazując pyskiem na zachód.
<Zośka?>
Od Flagtro c.d Surprise
Jej pytanie wywołało we mnie fale zdziwienia, które po sekundzie się uwidoczniło w wyrazie moich oczu.
- N-nie! No co ty! - Odparłem szybko, bez zastanowienia. Ona jednak
podniosła jedną brew do góry w geście niedowierzania.
- Po prostu uznałem, że jest tu ładnie i może ci się spodoba - tłumaczyłem się. Ona jednak westchnęła i zaśmiała się lekko.
- To może teraz gdzieś indziej? - zapromonowała, uwalniając mnie od niezręcznej sytuacji. Uśmiechnąłem się lekko po czym zaproponowałem Wodospad Srebra. Zgodziła się i ruszyliśmy w tamtym kierunku. Kiedy byliśmy już na miejscu, okazało się, że woda ślicznie odbijało światło księżyca, które zdążyło już 'wejść' na niebo. Wykorzystałem zapatrzenie suczki, by szybkim ruchem wepchnąć ją do wody. Gdy się wynurzyła usłyszałem jej pełen zdenerwowania głos i oczy pełne wściekłości co mnie do reszty rozbawiło.
- Czemu to zrobiłeś?! - krzyknęła.
- Żeby się rozerwać - powiedziałem powstrzymując śmiech i rozbawienie.
Suprise? xd
- N-nie! No co ty! - Odparłem szybko, bez zastanowienia. Ona jednak
podniosła jedną brew do góry w geście niedowierzania.
- Po prostu uznałem, że jest tu ładnie i może ci się spodoba - tłumaczyłem się. Ona jednak westchnęła i zaśmiała się lekko.
- To może teraz gdzieś indziej? - zapromonowała, uwalniając mnie od niezręcznej sytuacji. Uśmiechnąłem się lekko po czym zaproponowałem Wodospad Srebra. Zgodziła się i ruszyliśmy w tamtym kierunku. Kiedy byliśmy już na miejscu, okazało się, że woda ślicznie odbijało światło księżyca, które zdążyło już 'wejść' na niebo. Wykorzystałem zapatrzenie suczki, by szybkim ruchem wepchnąć ją do wody. Gdy się wynurzyła usłyszałem jej pełen zdenerwowania głos i oczy pełne wściekłości co mnie do reszty rozbawiło.
- Czemu to zrobiłeś?! - krzyknęła.
- Żeby się rozerwać - powiedziałem powstrzymując śmiech i rozbawienie.
Suprise? xd
Od Mattu c.d Asami
Uśmiechnąłem się delikatnie i spojrzałem sztywno przed siebie.
- Nie wątpię. - Odparłem spokojnie. - Jednak mamy coś wspólnego. - Dodałem po chwili.
- Niby co? - Przewróciła niepewnie oczami.
- I Ty i Ja jesteśmy inni. Nam to wychodzi, większość chce być inna, ale widać po nich, że udają, zaś my jesteśmy w swoim żywiole. - Powiedziałem poważnie. - Jesteśmy dziwni. - Dodałem po chwili.
- Dziwni... - Powtórzyła rozmyślając. - Nigdy nie myślałam o tym w taki sposób. - Dodała.
- Ja też, dopiero po jakimś czasie to widać. Chyba nie jesteś zbyt towarzyska, co? Ale za to twoja ciekawość podbija. - Uśmiechnąłem się.
<Asami? Brak weny, duży brak ;c>
- Nie wątpię. - Odparłem spokojnie. - Jednak mamy coś wspólnego. - Dodałem po chwili.
- Niby co? - Przewróciła niepewnie oczami.
- I Ty i Ja jesteśmy inni. Nam to wychodzi, większość chce być inna, ale widać po nich, że udają, zaś my jesteśmy w swoim żywiole. - Powiedziałem poważnie. - Jesteśmy dziwni. - Dodałem po chwili.
- Dziwni... - Powtórzyła rozmyślając. - Nigdy nie myślałam o tym w taki sposób. - Dodała.
- Ja też, dopiero po jakimś czasie to widać. Chyba nie jesteś zbyt towarzyska, co? Ale za to twoja ciekawość podbija. - Uśmiechnąłem się.
<Asami? Brak weny, duży brak ;c>
Od Asami c.d Mattu
Przyglądałam się uważnie w jego złote, jasne oczy, które przypominały mi gwiazdy na nocnym niebie. Nie dało się jednak dostrzec jego bardzo szczupłej sylwetki, która mogła by się wydawać nawet szpecząca. Jego długie łapy postawiły parę kroków, dzięki czemu pies był już przedemną. Był wyższy ode mnie co najmniej o głowę a nawet i o więcej. Cóż, zawsze przeklinałam swój średni wzrost. Dało się zauważyć, jak pies uśmiecha się stając nademną.
- Jestem Mattu - przedstawił się. Jego chrapliwy głos przyprawiał mnie o ciarki, lecz nie dałam po sobie tego poznać.
- To teraz mnie zabijesz? - Odparłam dumnym, lecz i jednocześnie pewnym tonem głosu. W odpowiedzi usłyszałam chrapliwy chichot.
- A chciała byś? - zapytał, nachylając się na dół ku mnie, co sprawiało mu najwyraźniej nie lada przyjemność widząc, że góruje nademną.
Warknęłam groźnie na niego, lustrując go swoimi piwnymi oczami, obserwowałam każdy ruch jego wątłego ciała. Mimo to, nie spodziewałam się, że jest słaby. Pod tą skórą mogą kryć się wyćwiczone mięśnie.
- Spróbuj tylko - odwarknęłam mu, on jednak nic sobie z tego nie zrobił. Zlustrował mnie swoim jasnym spojrzeniem po czym odwrócił się i znowu usiadł na końcu drewnianego molo. Popatrzyłam na niego z tyłu. Jego kręgosłup był dobrze widoczny przez cięką skórę, mimo to jego postawa była wyprostowana i dumna. Nie miałam zamiaru odejść bez słowa. Pewnym siebie ruchem łapy, zrobiłam pierwszy krok po czym i kolejne. Po chwili siedziałam już obok nowo poznanego, tajemniczego psa. Poczułam na sobie jego chłodne spojrzenie, na co zacisnęłam szczenkę i zmarszczyłam brwi w niezadowoleniu. Nie wiem czemu, ale jego dziwna aura, była wręcz irytująca. Mimo to byłam zbyt ciekawa by tak po prostu odejść.
- Czemu nie odchodzisz? - zapytał tak lodowatym tonem głosu, że mógł by mi zamrozić bijące we mnie serce.
- Nie musisz wiedzieć - syknęłam przez zaciśnięte zęby, szybko odwracając głowę w jego stronę, tocząc walkę z jego jasnym spojrzeniem.
- Jesteś, jakaś inna - burknął bez choć cienia jakich kolwiek uczuć w tonie głosu.
- Lubie być inna - Odparłam bez zastanowienia.
Mattu? Wybacz literówki i inne "byki", ale pisanie na telefonie i do tego złe samopoczucie powoduje, że wogóle nie myślę xd
- Jestem Mattu - przedstawił się. Jego chrapliwy głos przyprawiał mnie o ciarki, lecz nie dałam po sobie tego poznać.
- To teraz mnie zabijesz? - Odparłam dumnym, lecz i jednocześnie pewnym tonem głosu. W odpowiedzi usłyszałam chrapliwy chichot.
- A chciała byś? - zapytał, nachylając się na dół ku mnie, co sprawiało mu najwyraźniej nie lada przyjemność widząc, że góruje nademną.
Warknęłam groźnie na niego, lustrując go swoimi piwnymi oczami, obserwowałam każdy ruch jego wątłego ciała. Mimo to, nie spodziewałam się, że jest słaby. Pod tą skórą mogą kryć się wyćwiczone mięśnie.
- Spróbuj tylko - odwarknęłam mu, on jednak nic sobie z tego nie zrobił. Zlustrował mnie swoim jasnym spojrzeniem po czym odwrócił się i znowu usiadł na końcu drewnianego molo. Popatrzyłam na niego z tyłu. Jego kręgosłup był dobrze widoczny przez cięką skórę, mimo to jego postawa była wyprostowana i dumna. Nie miałam zamiaru odejść bez słowa. Pewnym siebie ruchem łapy, zrobiłam pierwszy krok po czym i kolejne. Po chwili siedziałam już obok nowo poznanego, tajemniczego psa. Poczułam na sobie jego chłodne spojrzenie, na co zacisnęłam szczenkę i zmarszczyłam brwi w niezadowoleniu. Nie wiem czemu, ale jego dziwna aura, była wręcz irytująca. Mimo to byłam zbyt ciekawa by tak po prostu odejść.
- Czemu nie odchodzisz? - zapytał tak lodowatym tonem głosu, że mógł by mi zamrozić bijące we mnie serce.
- Nie musisz wiedzieć - syknęłam przez zaciśnięte zęby, szybko odwracając głowę w jego stronę, tocząc walkę z jego jasnym spojrzeniem.
- Jesteś, jakaś inna - burknął bez choć cienia jakich kolwiek uczuć w tonie głosu.
- Lubie być inna - Odparłam bez zastanowienia.
Mattu? Wybacz literówki i inne "byki", ale pisanie na telefonie i do tego złe samopoczucie powoduje, że wogóle nie myślę xd
Od Zośki cd Poety
~No...lubię...~powiedziałem otrząsając się z wody, którą zostałem ochlapany przez Poetkę.
~To złów sobie !~powiedziała jedząc rybę.
~Sushi to nie tylko surowa ryba, to też i przede wszystkim ryż oraz wodorosty...~powiedziałem.~Chodź, zapraszam Cię na prawdziwe sushi. Po półgodzinnej wędrówce dotarliśmy do miasta, a tym samym do chińskiej knajpy. Jacyś ludzie jedli sushi. Wtedy wpadłem do knajpy i zabrałem im tacki z przysmakiem.
~EJ ! TO NASZE ! ~usłyszałem.
~Biegnni !~krzyknąłem do Poetki. Popędziliśmy do fontanny znajdującej się na skraju miasta. Położyłem tacki na fontannie. Teraz widziałem, że nasze tacki były takimi jakby deskami do krojenia.
~To co ? Jemy ?~zapytałem.
<Poeta?>
~To złów sobie !~powiedziała jedząc rybę.
~Sushi to nie tylko surowa ryba, to też i przede wszystkim ryż oraz wodorosty...~powiedziałem.~Chodź, zapraszam Cię na prawdziwe sushi. Po półgodzinnej wędrówce dotarliśmy do miasta, a tym samym do chińskiej knajpy. Jacyś ludzie jedli sushi. Wtedy wpadłem do knajpy i zabrałem im tacki z przysmakiem.
~EJ ! TO NASZE ! ~usłyszałem.
~Biegnni !~krzyknąłem do Poetki. Popędziliśmy do fontanny znajdującej się na skraju miasta. Położyłem tacki na fontannie. Teraz widziałem, że nasze tacki były takimi jakby deskami do krojenia.
~To co ? Jemy ?~zapytałem.
<Poeta?>
Od Poety c.d Zośki
Wstałam i poszłam przodem, tereny przedstawiałam bez słowa, od czasu do czasu spojrzałam na psa i lekko się uśmiechnęłam, gdy zapytał gdzie jesteśmy, odpowiadałam nazwą terenu. Doszliśmy do mojego ulubionego, wodospadu. Podeszłam do wody i stanęłam na kamieniu, delikatny powiew wiatru rozwiał moją gęstą sierść, zamknęłam oczy i stanęłam na dwóch łapach wyciągając mocno przednie łapy do przodu.
- Co ty robisz? - Zapytał lekko zniechęcony.
- Wyobrażam sobie, że umiem latać. - Zaśmiałam się i wskoczyłam do wody nurkując na samo dno.
- Gdzie ty? - Zapytał pies samego siebie.
Wynurzyłam się z rybą w buzi.
- Lubisz shushi ? - Zapytałam wypluwając przed psem rybę.
Delikatnie otrzepałam się siadając przed psem, na którego poleciały kropelki wody.
<Zośka?>
Od Surprise cd Flagtro
~Doprawdy ?~zdziwiło mnie. Kręciłam się nerwowo. Tu było tak... romantycznie... ? Rozglądałam się nerwowo szukając choć punktu na który nie kojarzy mi się z... no. Co chwile wstawałam to siadałam.
~A Ci co ? Robaki w tyłku ?~zaśmiał się widząc mnie.
~Sugerujesz coś ciągnąc mnie w takie...no... romantyczne miejsce ?~zapytałam nerwowo. To pytanie go zaskoczyło.
<Flagtro ?>
~A Ci co ? Robaki w tyłku ?~zaśmiał się widząc mnie.
~Sugerujesz coś ciągnąc mnie w takie...no... romantyczne miejsce ?~zapytałam nerwowo. To pytanie go zaskoczyło.
<Flagtro ?>
Od Mattu c.d Asami
Podniosłem jedną brew ku górze i odwróciłem lekko wzrok w stronę jeziora.
- Kto Ty? - Zapytałem chrapliwym głosem po chwili głośno sobie odszczekując.
- Asami. - Burknęła cicho. - Co tu robisz? - Zapytała po chwili.
- Bardzo blisko mieszkam. - Odpowiedziałem szybkim, chłodnym tonem.
- A imię? - Zapytała po chwili przewracając oczami.
- Gdybym ci powiedział, musiałbym cię zabić. - Uśmiechnąłem się tajemniczo.
Powoli wstałem a suczka uważnie mi się przyglądała, nie zdziwiłbym się gdyby parsknęła coś co do mojego wyglądu, suczka wpatrzyła się w moje wychudzone ciało, cienkie łapy a na końcu przyjrzała się mojemu pyskowi, jednak milczała i sama wstała, była ode mnie niższa o głowę, może trochę więcej, uśmiechnąłem się pod pyskiem.
- Jestem Mattu. - Przedstawiłem się.
<Asami?Będąc chorym ciężko sie pisze xd>
- Kto Ty? - Zapytałem chrapliwym głosem po chwili głośno sobie odszczekując.
- Asami. - Burknęła cicho. - Co tu robisz? - Zapytała po chwili.
- Bardzo blisko mieszkam. - Odpowiedziałem szybkim, chłodnym tonem.
- A imię? - Zapytała po chwili przewracając oczami.
- Gdybym ci powiedział, musiałbym cię zabić. - Uśmiechnąłem się tajemniczo.
Powoli wstałem a suczka uważnie mi się przyglądała, nie zdziwiłbym się gdyby parsknęła coś co do mojego wyglądu, suczka wpatrzyła się w moje wychudzone ciało, cienkie łapy a na końcu przyjrzała się mojemu pyskowi, jednak milczała i sama wstała, była ode mnie niższa o głowę, może trochę więcej, uśmiechnąłem się pod pyskiem.
- Jestem Mattu. - Przedstawiłem się.
<Asami?Będąc chorym ciężko sie pisze xd>
Od Flagtro c.d Surprise
Suczka, zwinnie wyskoczyła z wody, jednocześnie mnie ochlapując, nie pozwalając mi dokończyć. Spojrzałem na nią kątem oka, lekko zdziwiony.
- To gdzie idziemy? - zapytała, a na jej pysku zagościł uśmiech. Była to miła odmiana, gdyż ciągle na jej pysku gościło wieczne niezadowolenie i zdenerwowanie. Uśmiechnąłem się na to mimo woli.
- Cóż... - zacząłem, podnosząc łeb ku górze, zerkając na słońce, które chyliło się ku zachodowi. Suczka spojrzała na mnie pytająco.
- Możemy iść na Łąkę Wrzosu, jest tam całkiem ładnie gdy zachodzi słońce - powiedziałem, patrząc na nią, uśmiechając się miło.
- No to idziemy! - powiedziała energicznie i poszła w przeciwnym kierunku.
- A-ale, to nie w tą stronę... - powiedziałem z lekkim rozbawieniem. Suczka stanęła i kazała mi prowadzić, więc jak i kazała tak więc zrobiłem. Po paru minutach truchtu, byliśmy na miejscu. Fiolet wrzosu, idealnie kontrastował z różem chmur i ciepłym pomarańczem zachodzącego słońca. Na ten widok uśmiechnąłem się lekko do suczki, która także podziwiała widok.
- Ślicznie tu, prawda? - zapytałem spokojnie nadal się lekko uśmiechając.
- Tak...ładnie - wydukała. Mimo tego, wiedziałem, że jej się tu podoba.
- Dziwna jesteś, ale lubię cię - zaśmiałem się, ta zmierzyła mnie wzrokiem co spowodowało we nie jeszcze większy chichot.
Suprise? ^^
- To gdzie idziemy? - zapytała, a na jej pysku zagościł uśmiech. Była to miła odmiana, gdyż ciągle na jej pysku gościło wieczne niezadowolenie i zdenerwowanie. Uśmiechnąłem się na to mimo woli.
- Cóż... - zacząłem, podnosząc łeb ku górze, zerkając na słońce, które chyliło się ku zachodowi. Suczka spojrzała na mnie pytająco.
- Możemy iść na Łąkę Wrzosu, jest tam całkiem ładnie gdy zachodzi słońce - powiedziałem, patrząc na nią, uśmiechając się miło.
- No to idziemy! - powiedziała energicznie i poszła w przeciwnym kierunku.
- A-ale, to nie w tą stronę... - powiedziałem z lekkim rozbawieniem. Suczka stanęła i kazała mi prowadzić, więc jak i kazała tak więc zrobiłem. Po paru minutach truchtu, byliśmy na miejscu. Fiolet wrzosu, idealnie kontrastował z różem chmur i ciepłym pomarańczem zachodzącego słońca. Na ten widok uśmiechnąłem się lekko do suczki, która także podziwiała widok.
- Ślicznie tu, prawda? - zapytałem spokojnie nadal się lekko uśmiechając.
- Tak...ładnie - wydukała. Mimo tego, wiedziałem, że jej się tu podoba.
- Dziwna jesteś, ale lubię cię - zaśmiałem się, ta zmierzyła mnie wzrokiem co spowodowało we nie jeszcze większy chichot.
Suprise? ^^
Od Zośki cd Poety
Otrzepałem się odruchowo.
~Mówiłaś coś o miejscu do spania ? ~zapytałem.
~Tak, pytałam się czy już je wybrałeś...
~No... jeszcze nie... Nie miał mnie kto oprowadzić i...
~Ja Cię mogę oprowadzić, ale najpierw chodźmy do jaskiń.
~No dobra.
Najlepsze jaskinie były już pozajmowane, ale to nic, znalazłem nie dużą, ale i nie małą obok drzewa z dużą ilością gałęzi. Niedaleko, zaledwie kilka kroków od drzewa był strumyk. Moja jaskinia znajdowała się trochę na uboczu od innych.
~ To idziemy poznać tereny ?~zapytałem.
~No pewnie...
<Poeta(ka) ?>
~Mówiłaś coś o miejscu do spania ? ~zapytałem.
~Tak, pytałam się czy już je wybrałeś...
~No... jeszcze nie... Nie miał mnie kto oprowadzić i...
~Ja Cię mogę oprowadzić, ale najpierw chodźmy do jaskiń.
~No dobra.
Najlepsze jaskinie były już pozajmowane, ale to nic, znalazłem nie dużą, ale i nie małą obok drzewa z dużą ilością gałęzi. Niedaleko, zaledwie kilka kroków od drzewa był strumyk. Moja jaskinia znajdowała się trochę na uboczu od innych.
~ To idziemy poznać tereny ?~zapytałem.
~No pewnie...
<Poeta(ka) ?>
Od Asami do Mattu
Otworzyłam zmęczone oczy, a do moich uszu dochodził śpiew ptaków, które latały po błękitnym niebie. Łapy podniosły ciężar mojego ciała, jednocześnie poczułam uderzenie lekkiego wiatru, które teraz owiewało moje ciało. Całkiem wysoka trawa, plątała mi się w łapy, ale nie utrudniało mi to w większości ruchu. Pojedyncze drzewo stało na polanie, nie wadząc nikomu, ale pewnie odczuwając osamotnienie. W końcu, ruszyłam. Przeszłam przez polane, która teraz była oświetlana przez słońce, które teraz było w zenicie. Niebo było krystalicznie czyste, bez skazy, bez najmniejszej chmurki. Mimo to nie odczuwało się gorąca, dzięki lekkiemu północnemu wiatrowi. Zrobiłam pierwszy krok, potem drugi, trzeci... aż w końcu moje ruchy stały się harmonijne. Po pewnym czasie, wyszłam za linię polany, wchodząc jednocześnie w ciemny las. Przez korony drzew, nie dostawało się, wesołe światło słoneczne, które mogło by choć trochę rozjaśnić to ponure miejsce. Szłam cicho, można by powiedzieć, że nawet bezszelestnie. Co jakiś czas, przeskakiwałam nad korzeniami, które zapragnęły wyjść na światło dzienne. Jednak, idąc przez las, sama nie wiedziałam gdzie idę. Gdzie się kierowałam, przed siebie, tam gdzie łapy mnie poniosą. Od czasu do czasu, dało się usłyszeć śpiew ptaków, które siedziały na gałęziach, wysokich drzew.
Podniosłam głowę ku górze. Wysiliłam wzrok. Pomiędzy liśćmi dostrzegłam, że wielka gazowa kula, chyli się ku zachodowi. Znowu, więc idąc po między drzewami ruszyłam w spokojne miejsce, gdzie mogła bym spokojnie usiąść, nie myśląc o niczym jak i niczym się nie zamartwiając. Jednak może, bym porozmyślała?, przesunęła mi się myśl po głowie. Jednak za nim spostrzegłam, wychyliłam się za linii leśnych drzew. Moim piwnym ciekawym oczom, ukazało się jezioro, jak i drewniany most. Postawiłam na nim łapę i teraz spostrzegłam nieznany mi wzrok wyjątkowo jasnych oczy, wpatrujących się we mnie. Jednak nie przypominały mi oczu, lecz świecące nocne gwiazdy.
Mattu?
Podniosłam głowę ku górze. Wysiliłam wzrok. Pomiędzy liśćmi dostrzegłam, że wielka gazowa kula, chyli się ku zachodowi. Znowu, więc idąc po między drzewami ruszyłam w spokojne miejsce, gdzie mogła bym spokojnie usiąść, nie myśląc o niczym jak i niczym się nie zamartwiając. Jednak może, bym porozmyślała?, przesunęła mi się myśl po głowie. Jednak za nim spostrzegłam, wychyliłam się za linii leśnych drzew. Moim piwnym ciekawym oczom, ukazało się jezioro, jak i drewniany most. Postawiłam na nim łapę i teraz spostrzegłam nieznany mi wzrok wyjątkowo jasnych oczy, wpatrujących się we mnie. Jednak nie przypominały mi oczu, lecz świecące nocne gwiazdy.
Mattu?
Od Surprise cd Flagtro
Naburmuszona ruszyłam ku pobliskiej wody. Pies cały czas mi się przyglądał.
~I co, będziesz się tak gapić ?!~powiedziałam zanurzając pysk w chłodnej wodzie.
~Zamyśliłem się. ~powiedział i również podszedł napić się wody.
~Em... Oprowadził Cię ktoś już po terenach ?~zapytał.
~Na razie sama się oprowadzam... ~powiedziałam brodząc w wodzie i oglądając się za płynącymi rybami.
~No to jak chcesz...~pies nawet nie skończył mówić, gdy przerwałam mu wyskakując z wody i ochlapując go.
~To gdzie idziemy ?~na moim pysku zagościł uśmiech.
<Flagtro ?>
~I co, będziesz się tak gapić ?!~powiedziałam zanurzając pysk w chłodnej wodzie.
~Zamyśliłem się. ~powiedział i również podszedł napić się wody.
~Em... Oprowadził Cię ktoś już po terenach ?~zapytał.
~Na razie sama się oprowadzam... ~powiedziałam brodząc w wodzie i oglądając się za płynącymi rybami.
~No to jak chcesz...~pies nawet nie skończył mówić, gdy przerwałam mu wyskakując z wody i ochlapując go.
~To gdzie idziemy ?~na moim pysku zagościł uśmiech.
<Flagtro ?>
Od Poety c.d Zośki
Cicho się zaśmiałam patrząc na rozmyte odbicie w kałuży.
- Obie strony mają swoje wady i zalety. W prawdzie rzeczy woda z kałuży i ze stawu to jedno i to samo. - Odparłam słodkim głosem.
- Mhm... - Mruknął pies.
- Wybrałeś sobie miejsce do spania? Mimo że jesteśmy sforą to i tak nie zawsze jesteśmy tu bezpieczni, czasem natarczywe psy wchodzą gdzie nie trzeba. - Przewróciłam lekko oczami.
- Tak, wybrałem, niby dlaczego ktoś by miał tu włazić? - Zdziwił się lekko.
- Psy mają różne powody... - Westchnęłam. - Generalnie to dzielą się na dwie grupy, psy błądzące, czyli takie, które nie wiedzą gdzie leżą, zgubiły się bądź czegoś, kogoś szukają i psy natrętne, próbują nam odbić czasem tereny, lub zemścić się. - Kontynuowałam.
- To ja chyba należę do pierwszych. - Zaśmiał się.
- Bardzo możliwe. - Odwzajemniłam śmiech.
<Zośka?>
- Mhm... - Mruknął pies.
- Wybrałeś sobie miejsce do spania? Mimo że jesteśmy sforą to i tak nie zawsze jesteśmy tu bezpieczni, czasem natarczywe psy wchodzą gdzie nie trzeba. - Przewróciłam lekko oczami.
- Tak, wybrałem, niby dlaczego ktoś by miał tu włazić? - Zdziwił się lekko.
- Psy mają różne powody... - Westchnęłam. - Generalnie to dzielą się na dwie grupy, psy błądzące, czyli takie, które nie wiedzą gdzie leżą, zgubiły się bądź czegoś, kogoś szukają i psy natrętne, próbują nam odbić czasem tereny, lub zemścić się. - Kontynuowałam.
- To ja chyba należę do pierwszych. - Zaśmiał się.
- Bardzo możliwe. - Odwzajemniłam śmiech.
<Zośka?>
Od Flagtro c.d Suprise
Suczka wydawała mu się, że w każdej chwili była gotowa na mnie wskoczyć, przegryź tchawice, popatrzeć jak umieram i odejść z podniesionym ogonem. Westchnąłem ciężko, lecz przedstawiłem się mimo jej negatywnego podejścia.
- Flagtro, strażnik nocny - powiedziałem.
Suczka zmierzyła mnie morderczym wzrokiem. Sam popatrzyłem na nią spokojnym wzrokiem, który wskazywał na to, że nie chce jej nic zrobić. Jednak nie byłem pewny czy ona to zauważyła.
- Nie chce ci nic zrobić, naprawdę - powiedziałem spokojnym tonem głosu.
- Powiedzmy, że teoretycznie spróbuję ci uwierzyć - odparła. Spokój jednak nie trwał długo. Za krzaków wyłoniła się wielka postać, która mierzyła naszą dwójkę czerwonymi, przerażającymi ślepiami. Wielkie, żółte kły, pewnie jednym kłapnięciem roztrzaskał by nam czaszki. A jednym ruchem swojej wielkiej łapy, z ogromnymi pazurami, rozpruł by nam brzuchy. Kątem oka dostrzegłem jak suczka, obnaża kły a sierść staje jej na karku. Także obnażyłem swoje duże, ostre kły. Jednak nie miałem zamiaru walczyć z istotą jaką jest niedźwiedź. Szybko podskoczyłem do suczki. Złapałem ją za kark i pociągłem w moją stronę, jednocześnie powstrzymując ją od skoku na intruza.
- Co ty robisz!? - usłyszałem jej oburzony głos. Jedyne ci zrobiłem to zawarczałem. Przez połowę czasu uciekaliśmy.
Stałem, rozglądając się uważnie. Suczka warknęła na mnie zenerwowana, ale nadal oddychała ciężko.
- Co ty robisz !? - po raz kolejny powtórzyła pytanie zdenerwowanym tonem głosu. Popatrzyłem na nią.
- Ratuje ci tyłek! - powiedziałem ciut obużony jej zachowaniem.
- Poradziła bym sobie z nim! - krzyknęła na mnie. Westchnąłem ciężko i przewróciłem oczami.
Suprise ? ^^
- Flagtro, strażnik nocny - powiedziałem.
Suczka zmierzyła mnie morderczym wzrokiem. Sam popatrzyłem na nią spokojnym wzrokiem, który wskazywał na to, że nie chce jej nic zrobić. Jednak nie byłem pewny czy ona to zauważyła.
- Nie chce ci nic zrobić, naprawdę - powiedziałem spokojnym tonem głosu.
- Powiedzmy, że teoretycznie spróbuję ci uwierzyć - odparła. Spokój jednak nie trwał długo. Za krzaków wyłoniła się wielka postać, która mierzyła naszą dwójkę czerwonymi, przerażającymi ślepiami. Wielkie, żółte kły, pewnie jednym kłapnięciem roztrzaskał by nam czaszki. A jednym ruchem swojej wielkiej łapy, z ogromnymi pazurami, rozpruł by nam brzuchy. Kątem oka dostrzegłem jak suczka, obnaża kły a sierść staje jej na karku. Także obnażyłem swoje duże, ostre kły. Jednak nie miałem zamiaru walczyć z istotą jaką jest niedźwiedź. Szybko podskoczyłem do suczki. Złapałem ją za kark i pociągłem w moją stronę, jednocześnie powstrzymując ją od skoku na intruza.
- Co ty robisz!? - usłyszałem jej oburzony głos. Jedyne ci zrobiłem to zawarczałem. Przez połowę czasu uciekaliśmy.
Stałem, rozglądając się uważnie. Suczka warknęła na mnie zenerwowana, ale nadal oddychała ciężko.
- Co ty robisz !? - po raz kolejny powtórzyła pytanie zdenerwowanym tonem głosu. Popatrzyłem na nią.
- Ratuje ci tyłek! - powiedziałem ciut obużony jej zachowaniem.
- Poradziła bym sobie z nim! - krzyknęła na mnie. Westchnąłem ciężko i przewróciłem oczami.
Suprise ? ^^
Od Surprise
Usłyszałam szczekanie psa. Musiałam się schować na wszelki wypadek gdyby pies okazał się być nie przyjaźnie nastawiony. Wskoczyłam na drzewo. Pies po chwili pojawił się pod. Nie chciało mu się spojrzeć w górę, albo był taki głupi. Nagle gałąź na której siedziałam się złamała i wylądowałam tuż przed zdziwionym psem.
~ Kim jesteś?! ~ zawarczał.
~ Psem, nie widać?!
~ Proszę podać imię!
~ Surprise...
~ Co tu robisz?!
~ Zwiedzam... ~ prychnełam.
~ Poważnie mów!
~ Od niedawna dołączyłam do tej sfory...
~ Na taką odpowiedź czekałem... Nie lepiej tak od razu mówić?! ~ pies uspokoił się trochę.
~ Nie... Przykro mi...~ posłał chytry uśmiech. Po chwili zapytałam.~ A ty kto jesteś?
< ktoś?! >
sobota, 26 marca 2016
Od Zośki cd Poety
~Zwiedzam... ~zadrwiłem śmiejąc się cicho i chytrze.~Ale mówiąc poważnie, to nudzi mnie życie u boku bogatych myśliwych...
Usiadłem spoglądając na suczkę.
~Rozumiem...
~Takie...pytanie... Dlaczego pijesz wodę z kałuży, jak obok masz staw ?~zdziwiłem się patrząc jak suczka nachyla się nad wodą.
<Poeta?>
Usiadłem spoglądając na suczkę.
~Rozumiem...
~Takie...pytanie... Dlaczego pijesz wodę z kałuży, jak obok masz staw ?~zdziwiłem się patrząc jak suczka nachyla się nad wodą.
<Poeta?>
Od Poety c.d Zośki
Cicho prychnęłam i przeskoczyłam nad psem raptownie odwracając się do niego i uginając barki, mój ogon delikatnie szurał po piaskowej powierzchni, cicho warknęłam i machnęłam ogonem, a piasek poleciał na sierść psa.
- Z tego co mi wiadomo, ja powinnam cię o to pytać. - Powiedziałam zdecydowanym i spokojnym tonem.
Pies zmierzył mnie wzrokiem, stanęłam w miejscu i cicho westchnęłam podchodząc do niego.
- Nie jesteś stąd, z tego co mi się wydaje bywałeś w mieście. - Mruknęłam. - Alfa sfory. - Dodałam po chwili.
- Tej do której niedawno dołączyłem? - Zapytał lekko zdziwiony.
Potrząsnęłam łbem i od razu uspokoiłam się.
- Witamy. - Rzuciłam delikatnie w stronę psa. - Jak ciebie zwą? - Dodałam po chwili.
- Zośka. - Odpowiedział spokojniej pies.
Pies wydawał się zaskoczony, cicho zaśmiałam się pod nosem i podeszłam do kałuży.
- Co taki rasowiak jak ty, robi w takim miejscu jak tu? - Zapytałam kątem oka patrząc na psa.
<Zośka?>
Od Zośki
Po jakimś czasie Surprise gdzieś poszła, a ja zostałem sam. Rozglądałem się za żywą duszą, ale nigdzie takiej nie było. Właśnie dołączyliśmy do sfory, przyjął nas Alfa II i poszedł gdzieś z Surprise. Postanowiłem udać się do najbliższego zbiornika wodnego. Nie był daleko. Podszedłem do wody i już miałem zamoczyć pysk w wodzie gasząc swe pragnienie gdy usłyszałem warczenie. Odruchowo odwróciłem się i wyszczerzyłem kły. Suczka która stała naprzeciwko mnie była zwykłym szarym kundlem wielkości przeciętnego aussie. Suczka widząc mnie trochę się uspokoiła, ale ja nie zamierzałem zasłonić kłów. Była obca. Zacząłem okrążać, co wprawiło ją w zakłopotanie.
~Kim jesteś ?! ~rzuciłem.
<Poeta ?>
~Kim jesteś ?! ~rzuciłem.
<Poeta ?>
Zośka!
Powitajmy nowego członka naszej paczki!
~~**Zośka**~~
Imię: Jego dokładne imię to: Zorro Oktawiusz Średni Krwawy Apacz czyli w skrócie: Zośka.
Pseudonim: Zośka, czyż nie męsko to brzmi ? A jeśli ci "Zośka" nie męsko, to mów mu Apacz.
Płeć: Pies
Wiek: 4 lata
Charakter:Z natury spokojny i cierpliwy pies, który pomaga innym w potrzebie. Jego cierpliwość nie zna granic. Ten pies rzadko się denerwuje przez wkurzanie. Bardzo trudno wyprowadzić z równowagi. Pies ten z natury spokojny i cichy. Dość mało mówi. Jest świetnym słuchaczem i lubi dzielić się dobrą radą. Jednak mimo, że pies ten z natury jest spokojny, choroba, którą zaraził się i z którą walczył o życie przez 4 tygodnie spowodowała, że ma ataki agresji, szczególnie przejawia ją wobec większych dominujących psów. Bywa to czasem uciążliwe. Pies ten nie grzeszy odwagą. Można by powiedzieć, że gdyby nie nazywał się Zośka to nazywał by się "Odważny". Jest w stanie poświęcić się dla innych, a szczególnie dla ukochanej. Szybko wybacza jej zdrady, byle jej nie stracić. Potrafi być romantyczny, ale boi się okazywać uczucia i nie umie tego. Jest niezależny i często buja w obłokach. Umie rozmawiać z innymi, ale woli mniejsze towarzystwa. Jest bardzo inteligentny i pomysłowy, zawsze wie jak wyjść z twarzą (albo pyskiem) z trudnej sytuacji. Zawsze służy pomocą, można na nim polegać. Możesz powierzyć mu tajemnice, a on jej nikomu nie wyda. Jest dość wrażliwy. Jest dobry w walce, atakuje szybko i równie szybko zadaje śmierć. W jego żyłach płynie krew myśliwego, wiec i geny sprawiły, że ów pies świetnie poluje. To honorowy pies.
Motto: "Nie martw się proszę, wszystko skończy się. Prędzej i mocniej odwaga zabija mnie. Nic się nie stało, przecież dobrze wiesz. Oddałem wszystko, żeby wszystko mieć."
Rodzina: Jakieś tam rasowe psy...
Aparycja:
- Rasa: Wyżeł Niemiecki Krótkowłosy, a i tak czuję się kundlem.
- Umaszczenie: Jakby komuś brązowa farba prysneła na białego psa z kilkoma równie brązowymi łatami.
- Budowa: Mocna, bardzo stabilna. Dzięki chudym nogom może szybko biegać. Uszy są oklapniete, ale jak coś słyszy to śmiesznie je unosi lekko do góry. Pies nie za chudy, nie za gruby, taki...w sam raz.
- Oczy: Chyba najwięcej jest psów na świecie o czekoladowych oczach...(zamyślenie)
Historia: Urodził się w hodowli Wyżłów Niemieckich Krótkowłosych. Jego matka i ojciec były w swojej rasie jednymi z najlepszymi charakterami. Polowania były dla nich chlebem powszednim. Mały Zorro został sprzedany jako największy miotu do domu bogatych ludzi lubiących polowania. Tam był szkolny i gdy miał rok razem z pięcioma innymi wyżłami chodził na polowania z właścicielem. Pewnego dnia podczas polowania rozpętała się burza. Zorro wystraszył się i popędziłam gdzie go oczy poniosły. Do właściciela nigdy już nie wrócił. Dołączył do sfory gdzie zakochał się w suczce Owczarka Szkockiego Collie - Nelli. Suczka długo nie mogła mieć szczeniąt, ale gdy w końcu urodziła suczkę i psa ale tylko pies przeżył poród. Potem okazało się, że to nie są dzieci Zośki! Malca nazwał Himer i wychowywał go jak własnego syna. Gdy maluch dorósł został porwany przez biologicznego ojca - Trikie. Nella podczas poszukiwań też została porwana i zamordowana. Do Zośki (zwanego wtedy Apaczem) potem doszły wieści, że i Himer nie żyje. Potem nastąpił czas wojny z gangiem Trikie, przez co prawie całą Sfora została wybita, a reszta wzięta do niewoli. Jednak Zośce udało się uciec. Jednak jego wolność nie trwała długo, bo został złapany na psie walki, gdzie od doga niemieckiego zaraził się wscieklizą. Pewnego dnia zasłabł ba ringu i został wyrzucony. Znalazł go pewien weterynarz, który zaopiekował się nim. Pies walczył o życie ponad pół roku, jednak w jego mózgu została cząstką tego atakowania. Gdy tylko poczuje smak psiej krwi, natychmiast atakuje resztę psów i nienawidzi większych od siebie psów, rozwiązaniem tego jest zażywanie przez niego silnych środków uspokajających. Potem na domiar złego zachorował na cukrzycę, a jego właściciel został zastrzelony podczas napadu na bank. Pies uciekł na ulice i tu spotkał Surprise. Pomógł suczce wyjść z nałogów i razem tu dołączyli.
Informacje o miłości: Jego życie miłosne nie powinno Cię obchodzić, ale skoro już tu zajrzałeś to wiedz, że może czuje coś do jednej suczki, ale osobiście wolałby by nic między nimi nie było... Potem będą tylko same problemy... To nie na jego kruchą psychikę... Poza tym miał już jedną, która go zdradziła... Uwierz mi, odbiło się na jego charakterze to i to bardzo mocno...
Szczeniaki: Ma jednego przybranego syna - Lucky'ego, ale on został zabity (co jest nieprawdą).
Stanowisko: Psycholog
Głos: 4.30 [Dawid Podsiadło]
Login: TABUN
Surprise !
Oto i nowa suczka!
~~**Surprise**~~
Imię: Powiedzmy, że nazywa się Surprise. Jej "rodzina" nazwała ją Banned czyli Zakazana, choć miała inne imię. Ale na ulicach nazywali ją Murą.
Pseudonim: Nieeee... Lepiej nie próbuj jej jakkolwiek nazywaćPłeć: Suczka
Wiek: Ma ok. 2 lat
Charakter: Surprise jako suczka urodzona na śmietniku nie może pochwalić się dobrymi manierami. To typowa "małolata": pyskuje, warczy na wszystko co się rusza, a w jej głowie tylko figle. Zwinna suczka jest chytruską. Umie zrobić kogoś w konia. Nikt kto posiada pożądaną przez nią rzecz nie może czuć się bezpiecznie. Nie ufa nikomu od razu. Zawsze jest niepewna stopnia szczerości w wypowiedzi innego psa. Nie chce ufać innym i raczej w 100% zaufa tylko wybrankowi serca. Kiedyś zaufała jednemu takiemu i skończyła w schronisku, dlatego ma się na baczności. Mimo żywej osobowości, Surprise jest skryta. Ukrywa głęboko w sobie uczucia takie jak: miłość, czułość oraz pomoc innym. Stara się grać rolę twardej suki, jaką prawie że jest. Nie pokaże swojej prawdziwej twarzy, bo gra złej suczki weszła jej już w nawyk. Figlarna, to mało powiedziane. Ta suczka tryska energią. Uwielbia biegać i skakać przez przeszkody, wyskakiwać na coś. Jest bardzo sprawna fizycznie, kocha sport. Zazwyczaj wszędzie ją można znaleźć. Zawsze jest tam gdzie się dzieje najwięcej. W kontaktach z innymi, nawet psami, które lubi pozostaje chociaż w większym stopniu wredna. Pyskuje i to ostro, mistrz ciętej riposty. Niektórzy wręcz zaniemówili co ta "delikatna" suczka potrafi powiedzieć. Nie lubi jak ktoś chce jej pomóc, jest taką "Zosią Samosią". Zawsze musi zrobić sama, a jak jej nie wychodzi to wścieka się jak panienka przed okresem. Odwaga z niej się wylewa. Nie boi się prawie niczego, no oprócz ognia. Pewna siebie, ale skromna. Skromność przejawia wtedy gdy ją ktoś chwali. Po prostu nie umie przyjmować pochwał, zawsze dostawała tylko wpierdol i cześć. Miłość jest dla niej czymś zupełnie nowym. Może i doświadczyła miłości platonicznej, ale takiej prawdziwej to nigdy. Raczej nie przepada za miłością i trochę ją irytują romantyczne miejsca. Zabieranie ją do takich miejsc może nawet źle odebrać, jako prowokowanie jej do ataku. Suczka walczy bardzo dobrze, jest jednym z najlepiej walczących psów w sforze. Została dobrze wyszkolona przez swojego ojca dobermana, który brał udział w psich walkach.
Motto: " It took me by surprise. The hatred in his eyes. I've pushed this man as far as he could go. But he lacked the words to let me know. He acted out, now I can see it is my fault. "
Rodzina:
- Cookie Golden Star
- Wrona
- I 5 rodzeństwa: Kiwi, Nerw, Sally, Vance i Joy.
Aparycja:
- Rasa: Z budowy jest podobna do Border Collie, ale w jej żyłach płynie krew dobermana.
- Umaszczenie:Coś na wzór Blue Merle
- Budowa: Lekka
- Oczy: Brązowe
Historia: Hodowla Border Collie: Gold Star, stała się bardzo modna i po szczeniaki ustawiła się długa kolejka chętnych. Cocker Gold Star mimo marzenia o staniu się domowym pieszczochem, stała się prawie, że główną reproduktorką. Roczna suczka uciekła w miasto. Tym czasem na psich walkach nieopodal, zmęczony już walkami 5 letni doberman - Wrona został wypuszczony przypadkowo z klatki na ulicę miasta. Nikt nie mógł go złapać. Los chciał, że psy podążyły tą samą ścieżka kierując się miłością i z tej miłości właśnie urodziło się sześcioro szczeniąt. Maluchy dostały na wysypisku śmieci dopóki nie znalazł ich właściciel pseudo hodowli i wziął szczeniaki oraz sukę dla zysku...ale zostawił najmniejszą i najsłabszą suczkę z miotu - Morte. Wrona zaopiekował się czteromiesięcznym szczeniakiem i pod jego okiem wyrosła silną wojowniczka. Ojciec chciał zapewnić swojej córce dobry dom wiec posłał ją na wieś gdzie miała zastąpić zmarłego przyjaciela w stróżowaniu. Suczka wywiązywała się z pracy tak jak należało. Gdyby nie Aleksander pewnie dalej by pilnowała posesji tych bogaczy. Aleksander był rasowym Border Collie maści Blue Merle z pięknymi turkusowymi oczami. Był ideałem. Przystojny, odważny, a do tego król wystaw. Małe serduszko Morte zabiło szybciej na widok psa właścicieli, których ona pilnowała posesji. Aleksander jednak był strasznym snobem i nie widział nic poza czubkiem swojego nosa. Kochał siebie i tylko siebie. Wzbudził stróżującą suczką. Mała straciła dla niego głowę, że wpuściła lisa do kurnika i została "zwolniona" z pracy. A do tego dzięki Aleksandra, który wywołał w niej agresywność trafiła do schroniska. Ze ów schroniska wyciągnął ją ojciec i posadził na psich walkach. Suczką wygrywała walki z innymi psami w swojej wadze, a nawet o dużo większymi od niej! Była źródłem dochodów organizatora walk. Potem jednak psie walki zamknięto, psy rozstrzelano i co dobre się skończyło. Surprise udało się uciec. Zaczęła życie na ulicy jako typową dziwka, obsługująca głupie kundle. Z tego szaleństwa i palenia tytoniu i chuj wie jeszcze czego, wyciągnął ją Zośka. Razem z nim dołączyła tu do sfory.
Informacje o miłości: Nie bawią ją te zabawy...
Szczeniaki: nope ! nope !
Stanowisko: Szpieg
Głos: It Took Me By Surprise [Maria Mena]
Login: TABUN
Mattu!
Powitajmy nowego psa w naszej sforze!
~~**Mattu**~~
Imię: Imię posiadające wiele znaczeń, chcesz poznać? Proszę...; Destroyed a Mattu the Broken
Wrold in Sky. Co to może oznaczać? Dla Mattu łączy się to w jedną całość;
- Destroyed a Mattu - nazywam tak zepsutą wolę, którą może mieć każdy z nas...
- the Broken World in Sky - Złamany świat w niebie - obecny stan życia, mojego życia.
Pseudonim: Mattew (czyt. Matju) - mówiła tak na mnie siostra, teraz, to ja się tak przedstawiam, nie mam zwyczaju mówić swojego prawdziwego imienia. Bracia mówili na mnie Cookie, mama Prince, a ojciec? Ojciec w ogóle do mnie nie mówił.
Płeć: Z tego co wiem wyglądam na samca i mogę cię zapewnić że nim jestem, jednak jako szczeniak wyglądałem jak mała księżniczka.
Wiek: Trochę czasu minęło, odkąd liczył swój wiek. Obecnie ma około trzech lat, może trochę więcej...
Charakter: Ambicja mi nie pozwala żeby pozostawiać coś pustego, głowa pełna pomysłów, praktycznie zawsze, no niestety obraz już nie tak zawsze kolorowy, często mam brudne myśli, chciałbyś wiedzieć co czuję? To zaczniemy od początku... Brakuje rozmów, nie wątpię w swój rozum, wiem i czuję to że jestem rozsądny, ale wolałbym go używać częściej niż serca, nie wierzę w klęskę mam pieprzony temperament, przez to może częściej ranię innych, stanowczy i narwany - może taki właśnie jestem, właściwie tak mi się wydaję, zawsze czułem nienawiść do tych co mnie krzywdzą, całe życie muszę uczyć się empatii, bo niestety, ale ci którzy są więcej razy ranieni, ci potrzebują stanowczo więcej czasu, jest mi ciężko, bo nie umiem po prostu mówić tego co mnie martwi, nie potrafię, dlatego zanim do tego dojdziesz to trochę się namęczysz, było ci ciężko kiedy bliski musiał odejść? Pod tym względem jestem bardzo wrażliwy, strata kogoś bliskiego jest dla mnie wielkim bólem i ciężarem, nawiedzają mnie co dzień. Jeśli chcesz wiedzieć co czuję, musisz zrozumieć, rozmowa ze mną nie jest łatwa, między sercem a rozumem, wojna i kłótnie, bo nie potrafię już wybaczać i zaufać tym co raz zranili, na pysku widać wypisane skazanie, skazanie na przymusowe życie. Nigdy nikogo nie skreślam za błędy, bo sam ich dużo popełniłem, niektórzy chowają sumienie do kieszeni, moje wciąż pracuje, może żaden ze mnie bohater, ale na co dzień staram się nim być, a może po prostu udaje? Często zamykam się w sobie i gubię w tym okręgu świata. Prawda która płynie z moich ust jest na wagę złota, dlaczego? Bo jeszcze nie zdarzyło mi się kłamać, nie chcę rozliczać nikogo z cudzych poczynań, dlatego cudze życie mnie nie interesuje, mimo to jeśli ktoś zwróci się o pomoc to nie odmówię. Ci, co znają mnie to wiedzą, że ciężko przekonać do czegoś z czym igra nadzieja, jest ona dla mnie jak zapałka, już jej nie odpalę drugi raz. Podobnie jest z wiarą, tyle że wiara utrzymuje się u mnie przez dłuższy czas, mogę ją odpalić ile razy zechcę. Doświadczenia nauczyły mnie że mam słuchać tylko siebie, dlatego rzadko liczę się z czyimś zdaniem, prawdą jest że jestem mściwy i często dokuczam wrogom, lub po prostu mówię co myślę "mówisz do mnie, to mów o mnie" - prosta zasada którą stosuję. Nigdy się nie poddaję i walczę do końca, warunek jest taki że muszę nabrać siły na tę walkę... Walkę między sobą... Mogę być zwątpieniem twoich myśli, mój charakter jest mylny, nie lubię milczeć, ale często to robię. Czasem zakrywam świat swoim zachowaniem, nie jestem tym który może sprawić wszystko, ale jestem tym który może sprawić by coś wyszło, który może coś zmienić. Przeszkadzają charaktery - zazdrość - w moim wykonaniu wykonuje dużo krzywdy. Umiem opanować złość, tak samo jak i agresję.
Mówię zawsze że nie poddam się na starcie, kiedy jestem bliski upadku rozumiem że tworzę świat tylko dla siebie, myśli o problemach zabijam marzeniami i wiem że mogę zniszczyć wszystko co jest przede mną - bo najważniejsze to posiadanie świadomości tego co możemy zrobić sobie i innym. Jeśli masz odwagę żeby przeciwstawić się światu, to gratuluję, droga wolna, patrzę na nóż który wbijali mi w plecy i wiem że żaden z nich nie przyznałby się teraz, że to zrobił. Strasznie ciężko mi uwierzyć w czyjeś słowa, tym bardziej te trudne, albo te ledwo wypowiedziane. Wobec przegranej zawsze jestem twardy.
Motto: "Powiedz ile można walczyć, bo walczymy już za długo, chwila ciszy może zniszczyć to co jest przed nami, jak morskie fale rozbijamy się o żale, coraz dalej od celu, bo wygranych tak nie wielu, nie przerwać drogi do zwycięstwa, nie powiem przebacz dopóty całkiem nie przebaczę w sercu, tylko nie poddaj się na starcie, zabija cisza nas..."
Rodzina: Moja rodzina była duża, jednak nigdy nie miałem z nią dobrych kontaktów, pamiętam, jak siadałem na dachu i spędzałem tam całą noc zastanawiając się czy mnie nie podmieniono, wtedy pochodziła moja siostra i wychwytywała wszystkie zwątpienia, tak naprawdę wiedziałem że to ona była tą jedyną z nielicznych której mogłem ufać, na którą mogłem liczyć.
Saratta ki Chai - mama... Wydawała się taka mądra, opanowana a po nocach płakała.
Latto - ojciec brutal... Miał kilka dziewczyn, ale tylko jedna miała z nim szczeniaki - Saratta, znęcał się nad swoim synem - cicho przyznam że byłem to ja.
Creazy Hearty - siostra... Siostra anioł, jedna z nielicznych która wiecznie mi towarzyszyła zabił ją ojciec - Latto.
Bri, Fri, Ju, Diuk, Elk i Mik - Bracia, zawsze byli zgraną paczką, lecz z tej paczki wykluczono mnie, z powodu iż uważali mnie za najsłabszego.
Aparycja: Sierść krótka, podszerstek bardzo miękki, czasem gdy się uśmiecha widać u niego małe dołeczki.
- Rasa: Trochę wyglądam jak husky, czyż nie? Stwierdzam iż jestem psem w typie tej rasy.
- Umaszczenie: Czarne podpalane? Coś w ten deseń, niby to, niby tamto, prędzej czarne ze znaczeniami.
- Budowa: Bardzo mocne i długie łapy umożliwiające szybki bieg jak i wspaniałą wytrzymałość, duże poduszki pomagają w poruszaniu się po śniegu, bądź w trudniejszych terenach. Uszy są bardzo mocnej chrząstki, szpiczaste jak radary zgrywające się z mocną głową. Kufa jest nieco krótsza od kufy border collie, ale za to mocniejsza od pyska owczarka niemieckiego, bądź pitbulla. Destroyed wygląda na wychudzonego psa, wszystko przez jego szczupłą sylwetkę zgrywającą się z długimi i chudymi łapami, przez to chodzi nieco koślawo, ale niezwykle cicho, ogon jest tak długi, że podczas chodzenia ciągnie go nieco po ziemi.
- Oczy: Są jasne, przypominające świecący, żółty księżyc, bądź odległą gwiazdą bijącą na kilometry.
- Znaki szczególne: Może być to czerwona obroża, bardzo lekko wycięty kawałek ucha, bądź lekkie kulenie na jedną łapę.
Historia: Każdy z nas pisze swoją własną historię... Jedni z nas pochowali bliskich, drudzy z nimi żyją, ja jestem psem urodzonym w pseudo hodowli, tam gdzie psy rwały się do ucieczki, urodziłem się jako ostatni z miotu, mama patrzyła na mnie jak na ósmy cud świata, ojciec patrzył z pod byka, z pod nienawiści, tak już zostało... Jako szczeniak odczuwałem odmienność i odrzucenie, jedyną która się ze mną trzymała była moja siostra, codziennie chodziłem sam na dach gospodarstwa i patrzyłem w gwiazdy, ojciec wciąż mi powtarzał jaki to jestem nieudany, jak to by mnie oddał i jak to bym mógł brać przykład z braci. Kiedy Ja i moi bracia mieliśmy pięć miesięcy mama nas opuściła, coraz więcej czasu spędzałem na dachu stodoły, czułem jak pęka życie, byłem sam i było mi zimno, zimno w lato, bo nie było przy mnie niej, tej która często płakała. Pamiętam jak teraz co do mnie mówiła, każde jej słowo, ah... Jak ta przeszłość rani. Siostra przychodziła i rozbawiała mnie, razem patrzyliśmy na gwiazdy, zapominaliśmy o złych rzeczach. Gdy byliśmy dorośli hodowla podupadła, ojciec próbował zgwałcić Creazy, wtedy wyskoczyłem do niego z zębami, ten odepchnął mnie ostro warcząc, gdy się obudziłem zobaczyłem że moja siostrzyczka jest cała w krwi, podniosłem się chwytając za głowę, gdy nagle poczułem zimny sprzęt na mojej szyi, odwróciłem się i ujrzałem hycla, wprowadził mnie do auta, następnego dnia oglądałem świat tylko zza krat, ludzie przychodzący do schroniska nie zwracali na mnie uwagi, wiedziałem że moim końcem będzie tu umrzeć, nie mogłem się pogodzić z tym że Creazy odeszła, każdy wdech zabierał mi tętno i wywoływał łzy, często robiliśmy razem szalone rzeczy, uciekaliśmy, ganialiśmy... Rok później wydostałem się z klatki, nie, nikt mnie nie adoptował, sam wyszedłem i uciekłem. Znalazła mnie pewna panna o imieniu Joel, dbała o mnie, ale... Była bardzo chora, kiedy mnie znalazła zostały jej ostatnie pięć miesięcy życia, dowiedziałem się o tym dopiero dzień po przyjeździe do domu. Joel dawała mi prawdziwą miłość, taką której było mi brak, wiedziałem że będę musiał Ją niedługo pożegnać i odejść z domu, dzień za dniem mijał na wspólnym spędzaniu czasu, aż w końcu odeszła i Ona i Ja. Wędrując od miasta do miasta dotarłem tu.
Dodatkowe Informacje:
~ Często je różne mieszanki.
~ W głębi duszy to artysta, uwielbia malować i tworzyć.
~ Chodzi bardzo cicho, tak że go praktycznie nie słychać.
~ Potrafi zrobić kilkanaście baniek ze śliny.
~ Śpi często pod gołym niebem.
~ W jaskini ma dziecięcy kocyk swojej pani (Joel).
Informacje o miłości: Kto patrzy na miłość? No kto?!
Szczeniaki: Jak mam być szczery, to uwielbiam szczeniaki, jednak jedną z moich wad jest to że nie umiem się nimi zająć, po prostu jest to dla mnie zbyt duży kosmos, lecz gdy patrzę na te małe kulki to w głębi duszy czuje że kiedyś może będę dobrym ojcem, ale teraz ? Na pewno nie..
Miejsce zamieszkania: Koło Jeziora Kryształu, a Łąką Wrzosu znajduje się duże, stare drzewo, z tyłu tego drzewa znajduje się mało otwór prowadzący do dużego, drzewnego pomieszczenia, w tym pomieszczeniu znajduje się dom Mattu, w ciepłe noce sypia na hamaku, który znajduje się wśród gałęzi tego olbrzymiego, starego drzewa.
Stanowisko: Samiec Alfa II
Głos: Między Nami [K.M.S]
Login: ♥BordiBordi♥ - howrse.pl DoGGi_123 - doggi-game.pl
Subskrybuj:
Posty (Atom)