wtorek, 19 kwietnia 2016

Od Connora C.D Poety

Shay, dotychczas spokojnie przysłuchujący się rozmowie, uniósł ku mnie swe spojrzenie, które było na tyle wymowne, abym pojął jego ukryty przekaz, zanim szczeniak raczył mi go wyjaśnić.
- Mogę iść na polanę? - spytał cicho, jakby okalał nas tłum innych, wścibskich istot.
- Etiam - skinąłem łbem, a szczeniak, który najwyraźniej chciał się popisać zdobytymi umiejętnościami, wyrecytował z dumą:
- Gratias agimus tibi.
Kiedy dojrzał na mym pysku wyraźny cień uśmiechu, czyli nagrodę za pamięć, odwrócił się przodem do Alfy i pożegnał ją z należytą kulturą, po czym ruszył biegiem przed siebie. Odprowadziłem go wzrokiem, aby mieć pewność, że nie przewróci się w połowie drogi, ni nie spotka go nic złego, chociaż gdy zniknął za najbliższym zakrętem, ogarnęła mnie nagła niepewność.
- Spacer? - zaproponowałem ostatecznie.
- Chętnie.
Szybko obraliśmy drogę przez leśną ścieżkę wzdłuż, której wznosiły się majestatyczne drzewa w cieniu których, byliśmy zaledwie robakami. Patrzyłem się na ich korony, jak pod wpływem silnego uroku, dopóki z transu nie wyrwał mnie głos Poety:
- Podoba ci się tutaj?
- Tak. Nawet bardzo - odparłem z uśmiechem wspominając te wszystkie, spokojne miejsca na granicy, gdzie mogłem przebywać do woli i cieszyć swe oko pięknymi widokami. - To Ty znalazłaś te tereny, czy przejęłaś je po kimś? - spytałem bez dłuższej chwili namysłu, co nie dało pożądanego efektu.

<Poeta? Wenus brakus>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz