czwartek, 14 kwietnia 2016

Od Safi - Adopcja Timona

Szłam powoli, przyśpieszając tempa. Gdzieś słyszałam, że można adoptować szczenięta. Cieszyłam się na myśl że będę mogła mieć podopiecznego. Popędziłam do jaskini alfy. Weszłam tam i zobaczyłam alfę.
-Witaj- powiedziała alfa.
-Witaj. Ja jestem tu by adoptować szczenię.- powiedziałam zadowolona z mojego wyboru.
-Którego?- spytał pies przywódca.
-Timona. -odpowiedziałam.
-Ach. Jego. Jest gdzieś w mieście, a być może już w schronisku. Poszukaj go a będzie twój.- odpowiedziała. Ruszyłam do miasta. Mijałam pokręcone uliczki i samochody. Biegałam pomiędzy nogami. Nos miałam nisko, wręcz sunęłam nim po ziemi. Uszy postawione, nasłuchujące ewentualnego niebezpieczeństwa. Teraz już biegłam, nie zwalniając tempa. Slalomem, obok wystaw, aż zatrzymałam się przed pewnym sklepem. Zastrzygłam uszami. Za szybą znajdowały się psy. Każdy był przygnębiony. Wszystkie wołały o pomoc. Szczekały i piszczały. Smutek ogarnął moje serce. Męczyć tak te biedne psy. Jak tak można! Wtem obok mnie otworzyły się drzwi i zadzwoniły łańcuchy.
-Hej maleńki. Nie bój się nie ci nie zrobię.-mówił człowiek, który wychodził za próg.
-Ta jasne- odwarknęłam, wiedząc że usłyszy tylko "grryy". Spuściłam uszy po sobie i kłapnęłam szczęką, po czym od razu zerwałam się do ucieczki. Pędziłam, słysząc narzekania ludzi, czując na sobie ich wzroki. W końcu dotarłam na rynek. Byłam zadowolona. Przyłożyłam nos do ziemi i zaczęłam węszyć. Gdy złapałam trop i popędziłam w jego kierunku. Wrzawa ludzkiego targu zostawała daleko w tyle. Szybko dobiegłam do miejsca gdzie tropy były już dwa. Jeden mi zupełnie nie znany, a drugi należący do poszukiwanego przeze mnie szczenięcia. Podeszłam bliżej. Coś mi przeszkadzało. Zapach człowieka. Nie takiego zwykłego hycla. Gdzieś daleko, ale czułam że się zbliża.
-Oooo. Kogo mi tu jeszcze przywiało!- odezwał się psi głos. Teraz moja uwaga spoczęła na psie oddalonym ode mnie o jakieś pięć kroków. Warknęłam groźnie. Nie chciałam bójki, bo wiem że musiałabym uciekać, więc odsunęłam się od psa o kilka kroków. Niestety on szedł za mną.
-Jakaś biedna sunia zgubiła drogę? Ślepotka zabłądziła?- pytał się złośliwie.
-Ymmm. Masz coś do tego że jestem ślepa?- warknęłam, stając mu na przeciwko. Poczułam oddech na piersi, co oznaczało że jestem wyższa.
-Kim jesteś?- odezwał się cichy głosik za psem. Zanim zdążyłam mu odpowiedzieć gdzieś za nami usłyszałam szelest. Jednym susem przeskoczyłam przeciwnika. Chwyciłam szczenię w zęby i uciekałam co sił. Daleko za mną rozległ się pisk, a ja nie zważając na szamoczące się szczeniątko w pysku, biegłam dalej. Po jakimś czasie stanęłam i położyłam psiaka na ziemi. On od razu się cofnął.
-Kim...mmm jesteś?- spytał niepewnie.
-Ja? Safia. -odpowiedziałam. -nie bój się. Krzywdy ci nie zrobię. Wręcz przeciwnie chcę się tobą zająć.
-Mną?- zamerdał ogonkiem.
-Tak. Jeśli ty jesteś Timon.- spytałam, a raczej stwierdziłam.
-Tak! Jestem Timon! Zastąpisz mi mamę?- zadał mi dość dziwne pytanie.
-T-Tak. można to tak ująć.- powiedziałam. Potem już tylko przedstawiłam go alfie i położyliśmy się pod najbliższym drzewem. Jeszcze długo patrzyłam na gwiazdy, lecz maluszek, wtulony we mnie usnął od razu!

<Przywódczyni?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz