środa, 6 kwietnia 2016

Od Poety c.d Zośki

Podniosłam jedną brew do góry budując w ten sposób lekkie zaskoczenie na mojej mimice twarzy.
- Nie wiem, wiesz można iść wszędzie, to kwestia życia, gdzie cie łapy poniosą tam można iść. - Odpowiedziałam bez większych emocji.
Pomaszerowałam przed siebie, usłyszałam w oddali szczekanie psów, w tłumie było słychać skomlenie szczeniąt, pobiegłam w ów miejsce i zobaczyłam kilka szczeniąt, ich matka została ogłuszona przez hycla oraz złapana, ostrożnie zakradłam się do szczeniaków i wzięłam je ze sobą wracając tą samą drogą do Zośki.
- Się dorobiłaś. - Zaśmiał się pies.
- Nie śmieszne, ich matka została złapana przez hycla. - Mruknęłam patrząc na małe papi.
- I co zamierzasz zrobić? Zatrzymać... Sześcioro szczeniąt? - Zdziwił się lekko.
- Pójdę po ich matkę, może zdążę ją odratować. - Westchnęłam.
- Odratować? Słyszałem że w schroniskach dzieją się złe rzeczy, ale chyba nie uśmiercą niewinnego psa, który im nic nie zrobił. - Pokręcił głową.
- Usypiają psy których nikt nie chce, a takie bezdomniaki które wyglądają jak typowe kundle niemal że od razu, idę. - Westchnęłam. - Pora odwiedzić dawny dom... - Dodałam tak cicho, by pies tego nie usłyszał. - Zajmij się szczeniakami. - Krzyknęłam odbiegając.
Idąc przez rozmaite krzyżówki dróg dotarłam do bram schroniska, metalowe pręty bramy były rozległe, a ja chuda, więc bezproblemowo się przedostałam na drugą stronę, ominęłam ludzi i zaczęłam nerwowo szukać klatki z matką szczeniaków, nic nie znalazłam, rozpaczliwie rozglądałam się tłukąc od czasu do czasu swoim ogonem po głowie. Gdy do schroniska wszedł facet złapał mnie i dał do klatki.
- Szlag. - Powiedziałam do siebie parskając.
Zaczęłam obmyślać plan z tym, że tu zostanę, albo mnie uśpią, zabiją jak ostatnie tępe zwierze, właściwie wszystko mi na rękę, a czekanie na śmierć to zbawienie.
<Zośka?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz