Pies westchnął po czym powoli zaczął iść przed siebie, podbiegłam do niego i lekko uśmiechnęłam się.
- Idę z Tobą. - Powiedziałam.
Pies zrobił zdziwioną minę po czym cofnął się o jeden krok.
- Muszę wszystko znieść. Mogę wszystko znieść. - Powiedziałam do niego wymuszając lekki uśmiech.
Dorównaliśmy oboje swój krok i zaczęliśmy szukać, widać było po nim że się martwi, miał kogoś na kim mu zależało, chciał znaleźć swoje szczęście, więc go szukał, kiedy to tracił, mógł być to moment, tak jak mój moment z... Eh, nie wracajmy do przeszłości, najczęściej to te małe rzeczy zamieniamy w szczęście, dowody tu są niepotrzebne, bo chyba każdy z nas ma małe szczęście, poczucie go w kimś. Szliśmy w milczeniu, zamyśleni i wpatrzeni w odległą przestrzeń.
<Zośka?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz