piątek, 15 kwietnia 2016

Od Zośki c.d Poety

Westchnąłem. Bywa, że wręcz na siłę chcę kogoś znać, a zamiast iść ze znajomością do przodu, to cofam się. Nerwowo ziewnąłem. Poeta chyba wychwyciła niepokuj.
~ A ty co taki nerwowy ?~ zapytała.
~ Cały czas myślę o tych mlauchach... Bardzo przypominają mi mojego syna, to znaczy nie mojego...ale kochałem go jakby był mój...
~ Na pewno znajdą domy...
~ Tak...
~ Nie jesz ?~ zdziwiła się.
~ Jakoś nie jestem głodny..
Wstałem i powoli wszedłem w las. Gdy odchodziłem zobaczyłem jak znajomy mi tylko z widzenia biały wilko-pies podchodzi do Poety. Widziałem go z nią coraz częściej. Znowu cieżko westchnąłem. Po kilku krokach spojrzałem w kałużę wody. Chudy, nakrapiany pies, nie urodziwy, nie najsilniejszy, a do tego z atakami agresji przy mordowaniu innych psów i zazdrością ogarnięte serce. Takie dziwne i jeb.ane życie. W swojej jaskini spedziłem samotnie dobre pięć dni, układając sobie w głowie wszystkie sprawy. Po pierwsze, maluchom trzeba znaleźć domy, po drugie, znaleźć syna, po trzecie, zdobyć insulinę i leki uspokajające, a potem bronić sfory. Z tego co wiem, Natanielle gdzieś ćwiczy kung-fu więc może jak się z nią dogadam to trochę mnie nauczy. Zoe zajrzała któregoś dnia do mojej jaskini myśli.
~ A ty co ?!
~ O ktoś się za mną stęsknił, nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię widzę...~ uśmiechnąłem się.
<Poeta?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz