wtorek, 12 kwietnia 2016

Od Poety c.d Zośki

Przytaknęłam lekko głową i wzięłam się za ogłoszenia, Zośka mi pomógł, tak oto więcej osób dowiedziało się o szczeniakach, dwa dni później dwa szczeniaki znalazły dom, dwa dni nie widziałam się z Zośką, na trzeci dzień spotkaliśmy się na polowaniu.
Polowaliśmy koło jeziora, było jakoś tak południe, ciągle jest dziś.
- Polowanie? - Zapytałam się psa.
- Tak, a Ty pewnie też, to może zapolujemy razem? - Zaproponował.
Pokiwałam głową i wraz z psem rzuciliśmy się na dwie sarny, które poiły się przy jeziorze.
- One się tak nie boją, przychodzić tu, koło jeziora? - Zapytał Zośka.
- Nie mają powodu. To jest nasze jezioro, ludzie nigdy tu nie przychodzili, no chyba że jakieś sto lat temu, my się nimi żywimy, czasem mam wrażenie że one to rozumieją i dają nam same siebie, byśmy mogli żyć. - Wytłumaczyłam patrząc na większość mięsa które zostawiłam, apetyt w miarę rzeczy z dnia na dzień mi się cofał, może to przez to że z dnia na dzień coraz więcej myślałam, o prześladującej przyszłości, zamyślałam się i odpływałam, większość spraw była teraz w łapach Mattu, kiedy ponownie się zamyśliłam Zośka usiadł przede mną i zamachał mi łapą przed nosem, westchnęłam i spojrzałam na niego.
- Co jest? Jakaś inna jesteś. - Odparł pies.
- Nie ja, po prostu mnie nie znasz. - Uśmiechnęłam się lekko. - Czasem, w gorszych dniach bywa że się zamyślam. - Wyjaśniłam
<Zośka?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz