sobota, 23 kwietnia 2016

Od Safi - Towarzysz

Biegłam przez polanę, a obok mnie Timon. Gdy dobiegliśmy do strumyka zanurzyłam pysk w wodzie. Szczeniaczek poszedł w moje ślady. Po chwili leżeliśmy pod drzewem. Gdy wstałam on także wstał.
-Posiedź tu-powiedziałam spokojnie.- Ja zaraz wrócę. Pójdę po coś do jedzenia.- mówiłam już powoli się oddalając- Timon? Co byś chciał zjeść?
-Zjeść? Ymmm... może... króliczka?
-Dobrze. Znajdę takiego największego!- rzuciłam jeszcze na koniec i zniknęłam w krzakach. Nos miałam przy ziemi. Węszył uważnie. Po dłuższym szukaniu złapałam trop. Poruszałam się szybko i bezszelestnie, aż dotarłam. Maleńka polaneczka w lesie. Po pokrytej śniegiem ziemi skakał zajączek. To nie królik, ale coś podobnego. Naprężyłam się i skoczyłam. Zwierze zostało uwięzione pod moimi łapami. Wtem obok mnie wylądował ptaszek. Maleńki i lekki. Do moich uszu doszły kroki. Po tym z krzaków coś wyskoczyło i złapało ptaka obok mnie.
-Obiadek.- mruknęło. Zakręciło dwa razy ogonem. W pewnym momencie zahaczył nim o mnie i mian mu zrzedła. Podniósł głowę i syknął głośno. Nie trudno się było domyślić iż to kot. Zaśmiałam się cicho po czym zagryzłam zająca pod moimi łapami.
-Co się tak spinasz?- spytałam się nadal syczącego kota.
-To ty nie zamierzasz mnie zjeść, albo coś w tym stylu?- odpowiedział mi męski głos.
-Nie jestem takim psem. Nie należę do stereotypów. Wolę się przyjaźnić z innymi niż zabijać.- mówiłam.
-A ten zając to co? Zawinił ci w czymś?- prychnął.
-Nie. Ale mam szczeniaka pod opieką. Ja osobiście jem głównie owoce na zimę mech i korę.- spokojnie odparłam. Chwyciłam obiad w zęby i ruszyłam dalej. Kot o dziwo podążył za mną. Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji. Gdy wróciłam na polanę przywitało mnie radosne szczekanie. Kocur wycofał się trochę. Położyłam na ziemi martwe zwierze i posunęłam je w kierunku Timona.
-Wsuwaj!- powiedziałam z uśmiechem- A ty się tak nie bój! Przecież on ci nic nie zrobi.- łapy zwierzaka zadrżały. Wyszedł zza krzaków i usiadł obok nas. Nie miał już ptaka w pysku. Widocznie uciekł mu kiedy zaczął na mnie syczeć.
-Głodny?- spytałam się go.
-Ja!?- oburzył się, jednak natychmiastowo mu przeszło- Trochę.
-Timuś podzielisz się?- spytałam mojego podopiecznego.
-Pewnie!- wyszarpał duży kawał mięs i rzucił kotu, machając ogonem. Z radością zabrał się za jedzenie reszty. Obydwoje cieszyli się i wcinali aż im się uszy trzęsły. Gdy skończyli kot podwinął pod siebie ogon i położył się. Timon również się położył. Obie istoty usnęły, ponieważ zaczęło się już robić ciemno. Ostrożnie położyłam moje szczenię na plecach, a kota wzięłam w pysk. Położyłam ich pod najbliższym drzewem. Sama sobie usiadłam i podniosłam głowę do góry. Nie potrafiłam spać, kiedy czułam że niebo jest bezchmurne i przygląda mi się z góry każda gwiazda. Około północy ze snu obudził się kot. Podszedł do mnie przycupnął obok mnie.
-Em. Słuchaj, bo ja chciałem...-zaczął jąkając się strasznie.
-Być moim towarzyszem?- zgadywałam.
-Em...Nie!...To znaczy... Tak- opuścił głowę.
-Żeby nim być musisz zdać test.- powiedziałam.
-Co?!
-Nie krzycz. Będzie prosty.- uspokoiłam go.
-Ok.
- To zaczynajmy. Trzy pytania. Pierwsze: Jak masz na imię?
-Na imię mam... ech... Zdolniacha.- fuknął.
-Nie lubisz go?
-Nie. Kojarzy mi się z moim poprzednim domem. Nazywać mnie można Zbój albo Łobuz.
-Heh. Wiek?
-Trzy lata.
-Podejście do szczeniąt?
-Spoko. Szczeniaki mi nie przeszkadzają.
-Zaliczyłeś. A teraz czas na drzemkę.- powiedziałam wstając. Podeszłam do malucha i położyłam się natychmiast zasypiając.

<przywódca?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz