Zaskoczyła mnie postawa Cato. Nie wątpię w to, że byłby lub będzie dobrym ojcem, ale jak dla mnie to trochę nieodpowiedzialne decydować się na adopcję szczeniaka z marszu. Eh... co ja gadam. Przecież ja sama zostałam porzucona, zdana na łaskę losu. Powinnam zrozumieć i Cato i Sky. Może tylko ja jestem taka...hmm... zimna, bezduszna? Tak, to chyba właściwe określenie.. Nie mam instynktu, nie szaleję na punkcie szczeniąt.
Znaleźliśmy z Cato ciepłą i czystą jaskinię. Niezbyt dużą - dosłownie powiedziałabym, że jest... Mała. Ma swoisty "korytarz", który jest dość wąski. Po kilku krokach stoi się w jamie sypialnianej. Mamy jeszcze małe wgłębienie w skale służące nam za półkę na różności. Swoje prowizoryczne legowisko zrobiłam ze znalezionego worka w lesie. Zaczęło padać. Po chwili usłyszeliśmy pomrukiwania. Niedźwiedź? Wilki..? Nie, to pierwsza, wiosenna burza. Sky wystraszyła się i wtuliła się w Cato. Po chwili i Cato i Snow zasnęli.
Po deszczu wyszłam na zewnątrz. Było już ciemno, nieliczne chmury sunęły leniwie po niebie. Wpatrywałam się w srebrzystą tarczę księżyca. Zrobiło mi się w pewnym sensie smutno. Cato jako przybrany ojciec będzie miał teraz mniej czasu dla przyjaciół tak jak dawniej... Skończy się włóczenie całą noc po lesie, całodniowy wypad nad jezioro, wylegiwanie się cały dzień na słońcu... Teraz Sky będzie stała u niego na pierwszym miejscu, ja spadnę niżej. To smutne, że mój najlepszy przyjaciel, który jest dla mnie jak brat zacznie powoli zapominać o nas, o naszych przygodach... Trudno.. Może też powinnam się usamodzielnić? Co ja gadam. Byłam, jestem i będę wiecznym szczeniakiem. Co ja wiem o życiu normalnego psa? Nic. Czuję się taka zagubiona... jakby wyblakła. Cato pewnie niedługo znajdzie swoją wybrankę serca a ja? Mnie nikt nie zechce. Nie jestem ani piękna ani nie mam nadzwyczajnego charakteru. Zginę w samotności. I nikt nie zauważy, że czegoś, a raczej kogoś brakuje. Nie jestem już potrzebna. Nie mam celu. Żyję bez celu. Moim celem było zawsze bycie komuś potrzebnym. Dlatego pracowałam w straży, dlatego ratowałam ludzi i zwierzęta z opresji. Dlatego zostałam przy Cato, by nie czuł się samotny. Teraz ma kogoś innego, dzięki któremu nie jest samotny, jest potrzebny Sky. Sky pewnie pokocha go jak ojca. Ja jestem nikim. Pustką, która mnie otacza.
Siedziałam tak zahipnotyzowana w własnych przemyśleniach do bladego świtu. Łzy miałam w oczach, lecz zachowywały się jakby zamarzły, nie chciały spłynąć.
- A Ty co? Od kiedy tak wcześnie wstajesz, śpiochu? - Zapytał Cato uradowany od ucha do ucha.
- Ah... Nie spałam całą noc, źle się czułam...
- Coś Cię boli? Przeszło Ci?
- Już mi przeszło. Po prostu zrobiło mi się słabo... - Poczułam się strasznie okłamując Cato.
- Aha. W takim razie popilnuj Sky, a ja pójdę coś złapać na śniadanie.
- Ok.. Udanych łowów... - Powiedziałam przygnębionym głosem.
Czułam jakby świat wokół mnie zaczął wirować. Każdy dźwięk był dla mnie tak głośny, że nie mogłam usłyszeć własnych myśli. Poczułam przeszywający mnie ból i zimno. Nie widziałam nic. Wpadłam w panikę. Po zapachu trafiłam do jaskini i ułożyłam się na swoim legowisku. Czułam z każdym oddechem jak coraz bardziej wszystko mnie boli. Każdy oddech był dla mnie bólem. Po chwili nie słyszałam ani nie widziałam nic. Niby jestem odważna, nie boję się niczego, lecz teraz dostałam ataku paniki. Zamknęłam oczy i skuliłam się tak bardzo jak tylko mogłam. Obudził mnie Cato. Wtedy dopiero zaczął mi wracać słuch.
- Darkness prosiłem Cię! - Warknął rozzłoszczony.
- JA NIC NIE WIDZĘ!
- Nie rób z siebie ofiary, Darkie..
- Nie wierzysz mi? Dobra, fajnie wiedzieć...
- Ekhem, przepraszam bardzo, ale gdzie jest Sky?
- Tu jestem! - Powiedziała wesoło Sky wyskakując zza dużego kamienia.
- Następnym razem się rozejrzyj... Z tego co widzę to tylko ja jestem ślepa jak kret...
- Kłamiesz.... Powiedz mi, jakiego koloru jest ten kwiat?
Starałam się zwrócić do Cato, lecz po chwili usłyszałam głos Sky.
- Ona chyba na serio nie widzi....
- Darkie? Pytam się o coś?
- Gdzie jesteś?
- Za Tobą...
- Teraz mi wierzysz? Ja naprawdę nic nie widzę..
- Darkie... Przepraszam...
- Najpierw się upewnij co robisz, dobra? Nie zauważyłeś może tego, ale ostatnio krzywdzisz mnie. A jeśli tego nie robisz to zachowujesz się jakby mnie nie było. Ale niestety, wciąż tu jeszcze jestem..
- Czemu niestety?
- Tylko Ci przeszkadzam. Masz Sky, wszyscy dookoła Cię lubią.
- Nie wiedziałem, że taka jesteś...
- Jaka?
- Taka.. hmm... uczuciowa? Wrażliwa? Że potrzebujesz być potrzebna? Chyba nie umiem tego dobrze nazwać...
- Każdy potrzebuje być choć trochę zauważany... Zapomniałeś o mnie.
Cato zamilkł. Nie widziałam co teraz robi.
- Idę do Alfy zapytać o medyka. Ty tu zostań. A Ty, Sky idziesz ze mną.
- Ale po co?
- Ciocia Darkie nic nie widzi i nie ma jak Cię pilnować. I nie lubisz mnie, że nie chcesz ze mną iść?
- Aj, tato... Dobra, to chodźmy!
Zostałam sama. Jednak nie potrafię dobrze kłamać....
<Alfa któraś bądź medyk? Ktokolwiek..? ;_; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz